Najpopularniejszy w Polsce blog z kategorii food&travel

FAKAPY ROKU 2015

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Aby tradycji stało się zadość… Z roku na rok FAKAPY są coraz krótsze, a to dobry znak. Choć prawda jest taka, że trochę im pomagamy, bo przestaliśmy w ogóle chodzić do przypadkowych knajp. Wybieramy je z rozwagą, więc wpadek jest znacznie mniej, niż kiedyś. Tym razem na czoło peletonu wysforowały się tylko trzy miejsca. Zróbmy to szybko i zapomnijmy na wieki. 

/

FAKAPY ROKU 2015

/

/

1 Być Może grozi nam sądem, czyli #jajagate

Napisałam całkiem łagodną, neutralną recenzję i zapomniałam o tym miejscu. Ale Być Może nie zapomniało o mnie. Postanowili o sobie przypomnieć pismem od prawnika, które wzywa nas do usunięcia postu pod groźbą podjęcia dalszych kroków prawnych ze skierowaniem sprawy do sądu włącznie. Blogerka miała zrobić w majtki ze strachu. Tymczasem blogerka nie taka strachliwa, więc opublikowała odpowiedź (podlinkowana w tytule). I rozpętała się burza. Internety się wkurzyły i za próbę zamykania nam ust pokazały co myślą o Być Może. Na FB z oceny 4,4 spadli na 3,3, zaś powyższy post ma w tej chwili grubo ponad 60 000 wyświetleń. To pokazuje siłę internetu. Bo internet nie lubi, kiedy zamyka mu się usta. Jak dla mnie – największy PR-owy strzał w kolano minionego roku.

2 Pink’s, czyli fejm i jakość to dwie różne rzeczy

Choć post opublikowaliśmy już w roku bieżącym, jedliśmy (sorry! BYLIŚMY, tfu!) w Pink’s końcem listopada. Jedyne tak głębokie rozczarowanie podczas ostatniej podróży po Stanach i chyba jedyne tak głębokie rozczarowanie knajpą, nad którą wszyscy pieją z zachwytu w ogóle. To jest tekst, który można zapisywać na receptę wszystkim odchudzającym się.

3 Renoma i włos w zupie

Trafiają do tego niechlubnego zestawienia nie z powodu włosa, bo to się może zdarzyć nawet w najlepszej rodzinie. Trafiają tu dlatego, że kelner próbował mi wmówić, że to mój włos. Bo, jak powszechnie wiadomo, każda blondynka nosi w torbie czarne włosy, aby je dyskretnie umieszczać w jedzeniu. Om, nom, nom… O tym też pragnę zapomnieć. Na zawsze.

/

Kategoria specjalna: podróże

/

Delta Mekongu

Nasze największe podróżnicze rozczarowanie ubiegłego roku. Rzeczywistość vs. zdjęcia i relacje w internecie to dwa zupełnie różne światy. Ten pierwszy jest monochromatyczny, ponury i przygnębiający, podczas gdy ten drugi skrzy się kolorami i kusi egzotyką. Nic z tych rzeczy, prawdziwy jest pierwszy.

Oby za dwanaście miesięcy ta lista była krótsza lub nie było jej wcale. Czego nam wszystkim życzę.

Magda

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Dodaj komentarz