Niewiele u nas o ulicznym jedzeniu, ale jak już jest, to o najlepszym. Kuchnię Diep znam jeszcze z Pho 14, gdzie uskuteczniała weekendowe menus degustacyjne i już wtedy nie próbowała przypodobać się gustom Polaków, lecz serwowała dania autentyczne i czasem wymagające wyjścia ze strefy komfortu.
Ta bezkompromisowość jej została i chwała za to. Dziś, razem z Bitosem i ich ekipą karmią prawdziwie po wietnamsku. Jest niewiele stałych w menu, dużo rzeczy pojawia się i znika, jak np. żabie udka, kurze łapki czy kacze embriony, więc warto zaglądać do nich regularnie. Spotkacie ich na Nocnym Markecie i w wielu innych miejscach, więc zawsze wcześniej warto sprawdzić ich FB, aby wiedzieć na pewno gdzie danego dnia stoją.
Mam takie spostrzeżenie, że u nich zawsze jest pełno. U innych różnie, ale Viet Street Food ma zawsze pełne ręce roboty. I świetnie, bo ludziom dobrej roboty szacunek i uznanie. Ze stałego menu koniecznie spróbujcie dwóch rzeczy: po pierwsze banh mi (15-19 zł). Banh mi to wietnamskie kanapki z różnymi dodatkami. Miłość Wietnamczyków do bagietki została po francuskiej bytności w Wietnamie. Zajadaliśmy się tam banh mi w różnych konfiguracjach, a kiedy podróżowaliśmy po Wietnamie był to najwygodniejszy popas do zabrania w trasę. Jednym z najpopularniejszych wsadów jest rodzaj pasztetu, ale w VSF dostaniecie też wersję z omletem czy tofu, a czasem serwują specjalne edycje. My w niedzielę zjedliśmy (właściwie bardziej Jacek, bo ja przez tę cholerną pszenicę tylko trochę podskubałam i w cichości pozazdrościłam) z krewetkami. Zawsze obowiązkowym dodatkiem są warzywa i kolendra, która nadaje tym kanapkom lekkości. Banh mi są pyszne i naprawdę za nimi przepadam, ale…
…ale to do banh gio (10 zł) należy moje serce i tu już nie martwię się o pszenicę, bo zrobione jest z mąki ryżowej. Przepadam za tą wielką kluchą nadzianą mięsem mielonym i grzybami. Jest cudownie delikatna, rozpływa się w ustach jak chmurka i po zjedzeniu jej zupełnie nie ma uczucia ciężkości w brzuchu. Syci, ale w bardzo fajny sposób. Ta zawinięta w liść bananowca, gotowana na parze klucha jest absolutnym mistrzostwem świata i mogłabym zaczynać od niej każdy dzień. Koniecznie jej spróbujcie.
I cóż mam więcej powiedzieć? Przepadam za Viet Street Food i jak na autopilocie zawsze najpierw idę do nich. Nie potrafię sobie tej przyjemności odmówić i powiem Wam jedno – tą drogą idźcie, a Wasze brzuchy i podniebienia przyjmą to z wdzięcznością.
Jedna odpowiedź
Wpisuję na listę food trucków do zdegustowania.
Szczególnie ta klucha, ma już miejsce w moich brzuchu 😀