Katz’s Delicatessen to biznes rodzinny prowadzony z sukcesem od przeszło stu lat. Już to jest wystarczająco imponujące, by chcieć tam pójść. Wiem, że dla niektórych pasibrzuchów to mokry sen. Miejsce – legenda. To tutaj Meg Ryan udawała orgazm w filmie “Kiedy Harry poznał Sally”. Do dziś nad tym stołem wisi zabawna przywieszka. I ciągle mają pełno.
O Katz wiem od lat, jakiś czas temu trafiłam na program o tej knajpie. Nie pomnę już czy był to dokument, czy może seria któregoś ze znanych szefów kuchni, wiem tylko, że wtedy dopisałam tę knajpę do mojej wciąż wydłużającej się listy miejsc do odwiedzenia.
Jest tu raczej stołówkowy klimat, większość stolików jest zajętych. Przy wejściu pobieramy kwitek, przy kontuarze zamawiamy, przy wyjściu płacimy. Krótka piłka. Wszyscy wokół zajadają się do nieprzytomności, więc czujemy się rozgrzeszeni. Poza tym mamy w nogach sporo kilometrów. Ujdzie płazem.
O legendzie tego miejsca świadczą setki zdjęć szczelnie przykrywające ściany. Jedli tu wszyscy, włącznie z Panem Bogiem. Poza salami, które można zamówić online, mają dwa flagowe mięsa i tych koniecznie trzeba spróbować: pastrami i peklowaną wołowinę. Przygotowanie wołowiny zajmuje trzydzieści dni (!).
Kanapki składane są prosto – na żytnim (jak nas poprawił jeden z czytelników) chlebie maźniętym musztardą ląduje mięso, za każdym razem towarzyszy im też piklowany ogórek i zwykły kiszeniak, którego wszyscy znamy aż zbyt dobrze. Jedna kanapka to porcja albo dla dużego mężczyzny, albo do podziału dla dwóch kobiet. Choć Jacek nie jest kobietą, to jednak oboje prosimy o zapakowanie połowy porcji. Robimy też coś bardzo, bardzo mądrego, bo następnego dnia rano mamy już lot powrotny do Polski, więc bierzemy jeszcze kanapki na wynos w ramach prowiantu do samolotu (tutaj pisałam o tym, jak dobrze jeść podczas lotów). I jesteśmy królami świata. Serio, tak wypasionego cateringu w samolocie jeszcze nie miałam.
Ale nim to wszystko się wydarza zamawiamy oczywiście jedną kanapkę z pastrami, a drugą z peklowaną wołowiną. Nie jestem wielkim fanem chleba, ale ten, jak na amerykańskie możliwości, jest ciężki, zwarty i zaskakująco konkretny. Naprawdę niezły. Musztarda szczypie w język, a mięso… No cóż, mięso rozpływa się w ustach. W obu przypadkach dość grubo krojone, choć pastrami bardziej smakowało mi w Bostonie w Sam LaGrassa’s, być może dlatego, że tam kanapka wypełniona była także prostą, lecz nadającą soczystości sałatką. Peklowana wołowina to kawałki pełnego smaku, soczystego mięsa, które każdemu zapalonemu mięsożercy będzie śnić się po nocach. Wzór na hit zawsze taki sam: dobry produkt+idealne przygotowanie=sukces.
Te kanapki to jest prawdziwy sztos. W Polsce moda na pastrami powoli kiełkuje, przewiduję nadchodzący hype. Zobaczycie, że za chwilę wszyscy będą sprzedawali kanapki z pastrami, a wszyscy blogerzy podawali swój przepis na pastrami. Trzymam kciuki, żeby było choć w połowie tak dobre.
Obok nas cały przekrój społeczeństwa, wszyscy jednakowo umorusani musztardą i jednakowo szczęśliwi. Czy Katz’s Delicatessen staje na wysokości zadania i realizuje oczekiwania, które się ma względem legendy? Jak najbardziej. Koniecznie odwiedźcie to miejsce przy okazji wizyty w Nowym Jorku. Myślę, że zrezygnowanie z tej grzesznej przyjemności byłoby dużym błędem.
Magda
Info
www fb
205 E Houston St, New York, NY 10002, Stany Zjednoczone
Spodobał Ci się tekst? Podziel się ze znajomymi!
8 Responses
Czy w Warszawie gdzies mozna zjesc dobre pastrami? Bo ja czuje hype od dawna 😀
W Rozbrat 20 ostatnio jadłam świetną kanapkę z pastrami 🙂
https://krytykakulinarna.com/rozbrat-20-najlepsze-sniadania-w-warszawie/
najlepiej zamowic/kupic pastrami deli i zrobic kanapke samemu 😉
Znam, ale jeszcze nic u nich nie kupiłam póki co. Warto?
ja jeszcze nie jadlem, mimo ze kanapki czesto jem 😉
ale znajomi probowali i polecaja
jedyny minus to ze trzeba kupic 1 kg, bo inaczej to juz dawno by bylo przetestowane na kilka sposobow.
Wiem właśnie. Dlatego czekam na jakąś imprezę, wtedy na pewno się nie zmarnuje 😀
Ja jadłem, smaczne, choć trochę przypominało mi wołowinę z rosołu, no i mieszanka przypraw zdecydowanie nie moja. Po naparowaniu nie dało się też tego pokroić w plastry, rwało się na strzępy.
Można zjeść w kanapce na zabkowskiej w nazarty