I tytułowym głupcem jestem ja. Nie dochodziłam do tego wniosku szczególnie długo, raptem kilka miesięcy. Dość długo natomiast myślałam, że mam problem z glutenem, co oczywiście nie przeszkadzało mi robić sobie z tego jaj. Nie ma tematu, z którego nie byłabym w stanie robić sobie jaj. Taka konstrukcja psychiczna. Tylko jak miałam poważne zejście, to się na chwilę przestałam śmiać.
Ale od początku. Przez rok, może dłużej, chodziłam cały czas lekko opuchnięta. Już nawet zaczęłam się martwić, że piję za dużo wina. Ta opcja była nie do przyjęcia, przecież wino to napój bogów. A tak bardziej serio – przyczyny zaczęłam szukać dopiero wtedy, kiedy dostałam od swojego organizmu bardzo wyraźny sygnał. Zatem najpierw po bożemu: badania. Wyniki w normie, jestem zdrowa, jak koń. Dopiero później przyszedł czas na eksperymenty na żywym organizmie. Czyli moim. I żeby było jasne – to nie jest tekst o celiakii. Chorych na celiakię zostawmy w spokoju, oni mają i tak wystarczająco trudne życie.
Na początku roku, przez miesiąc, byłam na diecie bezglutenowej. Robiła mi ewidentnie dobrze – lepiej spałam, łatwiej się koncentrowałam, nagle zrobił mi się płaski brzuch, a twarz przestała przypominać księżyc w pełni. Nie do końca jeszcze kojarzyłam to z glutenem, a z pszenicą w ogóle. Raczej myślałam o tych zmianach w takich kategoriach, że obcięłam kalorie, że nie żrę na noc, że jem regularnie, więc są efekty.
Wierzę w to, że nasze organizmy są mądre – jeśli czegoś potrzebują lub coś im nie odpowiada, to wyraźnie nam to sygnalizują, wystarczy tylko chcieć ich słuchać. Ochota na czekoladę to być może wcale nie łakomstwo, a niedobór magnezu, itd. Moje ciało pod tym względem komunikuje się bardzo jednoznacznie i miewam reakcje alergiczne niemal natychmiastowe na różne rzeczy – na perfumy, zdarzyło mi się na proszek do prania, czasem też na pokarm. Tak długo, jak jedzenie jest naturalne – nic się nie dzieje. Gorzej, kiedy nie jest.
Po wspomnianej wyżej diecie bezglutenowej wróciłam z grubsza do starych nawyków. Może nie jeśli chodzi o ilość, ale o rodzaj jedzenia. I wróciły wszystkie – czasem mniej, czasem bardziej – dotkliwe, upierdliwe objawy: senność, brzuch jak balon, lekka opuchlizna, otępienie, z którym walczyłam kawą. I to był pierwszy bardzo wyraźny sygnał, że przyczyny powinnam szukać w glutenie, skoro to on wrócił do mojej diety. Kiedy odrzuciłam ewidentne przypadłości, których nie stwierdziła medycyna konwencjonalna, także te związane z tarczycą, to zaczęła się zabawa w selekcję negatywną. Najpierw trochę po omacku, ale później dostałam bardzo jasny sygnał, gdzie szukać przyczyny.
Pizza. Pizza – moja miłość. Pizza prawdę ci powie. Kiedyś pisałam o najlepszej pizzy w Neapolu i mimo dolegliwości wiem, że wciąż zjadłabym całą. Dwa razy. Ale to, co wydarzyło się wiosną tego roku we Włoszech skutecznie ostudziło mój zapał do placka z serem. Bo pierwszy raz miałam tak silną reakcję alergiczną. Mniej więcej w kwadrans po zjedzeniu pizzy zaczęłam puchnąć w tempie ekspresowym. Do tego pojawiła się wysypka i robiłam się coraz bardziej senna. Właściwie miałam taki zjazd, że zastanawiałam się, czy zaraz nie zemdleję. W poszukiwaniu apteki w zakręty wchodziliśmy na ręcznym. Dopiero dawka uderzeniowa wapna zaczęła mnie powoli przywracać do żywych. Jak już się ocknęłam, to rozpoczął się proces myślowy. Ten proces, którego tak wiele osób nie praktykuje (minuta ciszy). Oczywiście potrzebowałam jeszcze natychmiastowego potwierdzenia, że to nie przypadek, więc następnego dnia zamówiłam gnocchi – niemal identyczny efekt. Prawie zasnęłam z twarzą w talerzu po zjedzeniu połowy porcji. No, jaśniej już się chyba nie da.
Na tym wyjeździe nie dotknęłam już ani pizzy, ani makaronu, ani chleba, ani niczego z mąką. Wszystko się naprawiło, umysł znów miałam jasny, a sen mocny i regenerujący. Natomiast po powrocie, powolutku, zaczęłam robić testy sama na sobie. Chleb z dobrego źródła lub domowy, żeby znać na pewno skład i tak: kromka żytniego i patrzymy co się dzieje. Nic. Zupełnie nic się nie dzieje. Następnego dnia kromka orkiszowego – znowu nic. Kolejny dzień – kromka pszennego – i cyk, wszystkie znajome objawy. Zrobiłam kilka prób i zawsze efekt był identyczny. Mam cię, sukinkocie! A właściwie “suko”, bo pszenica jest rodzaju żeńskiego.
Skoro już dowiedziałam się co mi szkodzi, to zaczęłam szperać. Spośród wszystkich zbóż, uprawy pszenicy zajmują największą powierzchnię na Ziemi. Pszenica jest niemal we wszystkim, to taki odpowiednik soi. Dlatego ludzie z celiakią mają naprawdę ostro pod górkę. Obecna pszenica, mocno zmodyfikowana genetycznie, ma niewielki związek z jej praprzodkami sprzed kilkuset lat. Właściwie zmieniła się, jak twarz Ewy Minge i nie ma nic wspólnego z pierwowzorem. Jej zadaniem nie jest odżywiać, lecz dawać jak największe plony. Do tego zwykle mamy do czynienia z mąką pszenną, która została oczyszczona. Oczyszczona ze wszystkiego, co w niej najcenniejsze – otrębów i zarodków. Nie ma w niej nic lub prawie nic, co byłoby dla nas dobre. Można powiedzieć, że odżywczo jest pusta, natomiast jest bardzo odporna na takie pyszne opryski, jak Roundup. Nic, tylko jeść.
I teraz tak: jeśli nie jemy przetworzonego jedzenia, to zrezygnowanie z pszenicy nie jest takie trudne. Właściwie jest całkiem proste. Przynajmniej w moim wypadku nie wiąże się z żadnymi wyrzeczeniami, zwłaszcza, że nie jestem wielkim fanem potraw mącznych, a inne zboża nie robią mi żadnej krzywy, więc to nie jest tak, że nie dotykam chleba. Ale nie dotykam pszennych bułeczek, precelków, krakersów i miliona innych kupnych gówienek, od których czuję się źle. Okazuje się, że można zjeść ser i pomidora nie kładąc go na kromce chleba, że można wymyślić milion fajnych przekąsek, które nie zawierają pszenicy, że ciasta bez mąki też wychodzą i są całkiem w dechę. Choć nadal, jeśli bardzo chcę pizzę, to po prostu w torebce mam wapno, które na wszelki wypadek piję przed i po. Albo czasem przetrącę coś małego wiedząc z góry, że nie powinnam. Ale nie robię tego zbyt często, bo chwila przyjemności nie jest warta tak dennego samopoczucia, jakie funduje mi pszenica.
W całej modzie na bezglutenowe jedzenie zrozumiałe jest dla mnie to, że ludzie na takiej diecie czują się lepiej. Sama czułam się lepiej. Ale na podstawie własnych doświadczeń mogę wysnuć teorię, że może nie cały ten biedny gluten jest taki zły, a li tylko pszenica? Może niesłusznie go linczujemy, podczas gdy przyczyny należy szukać gdzie indziej, bardziej precyzyjnie? Ciekawa jestem, czy macie w tym obszarze podobne doświadczenia? Podzielcie się, chętnie poczytam.
Publikacje, do których warto zajrzeć, to książka “Dieta bez pszenicy” dr Williama Davisa, którą przeczytałam dopiero teraz, przy okazji pisania tego tekstu i właściwie wszystko, co w niej napisano pokrywa się z moimi doświadczeniami, do tego tłumaczy te objawy zupełnie łopatologicznie. No i jak zwykle niezawodny PubMed z toną badań na każdy temat (po angielsku).
ale orkisz, o ktorym piszesz ze jest ok to przeciez tez pszenica… czyli wychodzi na to, ze tylko taka mocno przetworzona szkodzi w Twoim przypadku? a jak np z kasza bulgur?
a moglbys cos wiecej na ten temat (tzn czemu sie nie da modyfikowac)? ciekawy temat, chetnie dowiedzialabym sie wiecej
Myślę, że większość popadło w glutenową paranoję. Prawie wszyscy, których znam, stosują diety bezglutenowe i robią to po prostu ze względu na modę :/ Gluten nie pojawił się nagle, znikąd. Wyeliminować go powinny jedynie osoby z celiakią lub nietolerancją na gluten. Ja też mam jazdy po pszenicy (może nie aż tak mocne jak Ty, ale zawsze), a stety/niestety jest jestem wielką fanką makaronów, pizz i kluseczek…
jeśli ktoś odżywia się ze względu na jakąś “modę” to jest po prostu głupi. ale to działa też w drugą stronę – ja mam alergię jak ktoś mi mówi że to moda a sam nie poczytał z czym to się wiąże.
a nie chodzi tylko o gluten ale o wszystkie substancje antyodżywcze, np. kwas fitowy który występuje w pełnych ziarnach, wiąże minerały i witaminy (więc co z tego że ziarno ma witaminy jak ich nie wchłoniemy a dodatkowo nic nam z pomidorka do kanapki) oraz o to, że we współczesnej diecie jest po prostu za duży udział węglowodanów.
i tak, gluten pojawił się znikąd bo człowiek ma z nim do czynienia dopiero 1% czasu odkąd istnieje. to właśnie celiakia nie pojawiła się znikąd. czemu akurat we Włoszech celiakia jest chorobą narodową?
To, że tobie pszenica skodzi nie znaczy, że szkodzi też innym i powinno się jej unikać. Mi szkodzą wszystkie inne zboża poza pszenicą. Razowy makaron powoduje gwałtowną reakcję, a zwykły jest całkowicie tolerowany. Nasze układy pokarmowe nie są przystosowane do spożywania całych ziaren, w końcu od stuleci ludzie mielą mąkę i oddzielają łuski. Chyba najgorszym zagrożeniem jest nadmierna ingerencja chemikaliów a nie pszenica sama w sobie. Tak jak piszesz trzeba słuchać swojego ciała, a nie podążać za modą na jedzenie bądź niejedzenie konkretnego produktu.
Uważam, że istnieje granica dobrego samku jeżeli chodzi o robienie sobie żartów ze wszystkiego. Osoby z celiakią nie mają napisane na czole, że mają celiakię. Myślisz, że moja 6letnia siostra powinna słyszeć od dzieci i Pań w przedszkolu, że jest głupia, wymyśla, że jej mama też jest dziwna i wymyśla, no i że je dziwne beznadziejne jedzenie, że powinna spotykać się z ciągłą krytyką i komentarzami za swoimi plecami. Ona tego nie rozumie, a jak sama zauważasz osoba z celiakią nie ma łatwego życia. I to właśnie Ty robiąc sobie żarty czy komentując gluten pracujesz na taką sytuację w naszym kraju, jesteś zwyczajnie odpowiedzlna za szykanowanie ludzi z niepełnosprawnością (tak ponieważ jej celiakia ma postać neurologiczną ma ona stopień niepełnosprawności).
Jeżeli chodzi o samą pszenicę to możliwe, że Ty masz na nią alergię, ale wyciąganie tak ogólnego wniosku o potencjalnej nieszkodliwości glutenu na podstawie tylko własnego przykładu nie jest w ogóle miarodajne. Jednym szkodzi mleko innym gluten Tobie pszenica i tak dalej.. Nie rozumiem tylko po co to komentować. Nawet jeżeli ktoś jest na diecie bezglutenowej to jaki to stawrza problem dla Ciebie? Nikt glutenu z tego powodu nie usunie z produktów spożywczych, nie zniknie (nie trzeba walczyć o jego uwolnienie!).
Dlaczego ludzie w naszym kraju nie komentują tak zawzięcie jak dietę bezlgutenową chociażby zamiłowania Polaków do fastfoodów, zwiększającej się ilości dzieci z otyłością, nadmiernego spożycia napojów słodzonych. To jest realny problem, a nie dieta bezglutenowa.
Pani Magdo, tak z czystej naukowej ciekawości – robiła Pani badania na alergeny pszenicy? Jestem po prostu ciekawa, czy objawy się przekładają na poziom swoistych przeciwciał. Przy okazji bardzo się ucieszyłam na widok wspomnienia PubMedu – wiadomo, że jak w tytule gluten i pszenica, to zapala mi się czerwona lampka, “oho, ciekawe, co tym razem”. Kurczę, przez tę glutenową panikę zapomnieliśmy, że każdy produkt spożywczy jest potencjalnym alergenem i widocznie nowoczesne odmiany pszenicy zawierają jakieś białka mocno uczulające. Tytuł nie do końca mi się podoba, bo jednak pszenica nie szkodzi każdemu, tylko tym, którzy rozwiną na nią alergię, ale Pani wnioski są bardzo cenne, sama muszę sprawdzić, czy jakaś alergia pokarmowa nie jest winna moim dolegliwościom (może to też pszenica, o zgrozo).
Ja po 4 wstrząsach anafliaktycznych po posiłkach z pszenicą byłam badana na tę okoliczność i…z krwi wyszło mi, że szkodzą mi orzechy i brzoza, o pszenicy ani słowa. Za to w badaniu skórnym bąbel jak spodek….
Nadmienię, iż wapno działanie przeciwalergiczne ma stwierdzone tylko w Polsce. Nigdzie na świecie szerokim o tym nie słyszeli 😉
Co do pszenicy – zgadzam się w calej rozciągłości, to straszne g. Tylko czemu takie pyszne. A no tak – to przez glutenomorfinę. Taki wesoły produkt trawienia glutenu. Działa radośnie na receptory opioidowe w mózgu. Podobna sytuacja jest z kazeiną z mleka – kazeomorfiny. Zatem miłość do pizzy jest zrozumiała. Mam podobną. 😀
Zgadza się, mój błąd. Z glutenu powstaja jeszcze egzorfiny o podobnym działaniu. A chcąc być bardzo skrupulatnym, należy pamiętać że gluten nie występuje we wszystkich zbożach – nie ma go w prosie, gryce, amarantusie, teffie i ryżu. Pozdrawiam 😉
…i dobrego chleba nie da sie z nich zrobis, niestety!
Chleb z niepalonej gryki testowałaś?
we wszystkich ziarnach trawiastych jest jakaś forma glutenu: hordeina w jęczmieniu,
awenina w owsie, zeina w kukurydzy, oryzeina w ryżu, panicyna w prosie… na szczęście na każdy z nich reagujemy inaczej
To czemu na całym świecie jest dostępne w aptekach wapno Sandoza w wersji dla alergików 😉
Przeczytałam o tym trzydziestostronicowy raport naukowy z agregatem różnych badań i z tymi kazeomorfinami to trochę bzdura jest. Prawdopodobnie w ogóle się nie tworzą w człowieku, a jeśli się tworzą, to i tak się nie wchłaniają.
To pewnie dlatego ja tak nie lubie mleka, a kocham chleb!
Dla mnie problemem jest i jedno i drugie…i zresztą trzecie i czwarte bo większości zbóż po prostu nie toleruję (sprawdziłam właśnie takimi testami na sobie). To co piszesz jest o tyle istotne, że wiele produktów bezglutenowych uznawanych za bezpieczne ma w składzie pszenicę pozbawioną glutenu a to totalny bullshit. Dlatego ja szerokim łukiem omijam knajpy w których serwują bezglutenowe makarony, pizze i inne tego typu cuda.
Skąd ja to znam….ale u mnie zanim stwierdzono, że to pszenica, zdążyłam zaliczyć cztery pełnoobjawowe wstrząsy anafilaktyczne…i to wcale nie po jakiś wielkich ilościach. Od 8 lat nic co miało jakikolwiek kontakt z pszenicą nie jem…i mi lepiej. 🙂
O rany! Kojarzę te senne zjazdy! Wiem o czym piszesz. Byłam przekonana, ze to zawirowania związane z poziomem cukru we krwi, do tego leczę chorobę Gravesa- Basedowa. Czas wiec na eksperymenty z jedzeniem, bo cukier w normie, tarczyca tez spokojna.
Proponuję testy na alergię, prawda może się okazać nieco prostsza, ale też zaskakująca.
Ja mam podobne objawy co Ty. Testy alergiczne prócz pszenicy pokazały alergię na jęczmień, żyto i… ryż.
tak a propos książki Williamsa to pod pszenicą autor ma akurat na myśli wszystkie zboża glutenowe 😉 tylko zaznacza, że pszenica jest najgorsza. polecam też książkę polskiego autora – Marka Konarzewskiego “na początku był głód”. bardzo ciekawa – o ewolucji żywienia człowieka.
jeśli chodzi zaś o zboża generalnie to jeśli nie mamy gwałtownej reakcji gdzie możemy powiązać przyczynę ze skutkiem to ciężko jest stwierdzić, że nam nie szkodzą. bo generalnie gluten uszkadza powoli, np. jelita, powodując ich nieszczelność i celiakię. albo choroby autoimmunologiczne. jednym bardziej, innym mniej. niektórzy będą przez to cierpieć, inni nie. ale tego się każdy dowie z czasem.
ja np. miałam przewlekłe migreny i zrzucałam na karb stresu i genetyki. ale okazało się, że to zboża. tylko wcale nie było to takie oczywiste bo to nie było tak że wzięłam do ust chleb i od razu mnie głowa zaczynała boleć. nie jest też tak że jedno małe ciastko powoduje (i nie każde) że te migreny mam. ale jak w ogóle zbóż nie jem to migren nie mam wcale. nie wiem czy to tylko pszenica czy nie, ale nie ma to dla mnie znaczenia, bo mi już nawet nie smakują 🙂 /a byłam makaronowcem/
zgadzam się natomiast ze słuchaniem własnego ciała. problem tu widzę tylko taki, że to się sprawdza w przypadku zdrowego organizmu, a we współczesnych czasach niestety wiele ludzi ma bardzo już zepsuty układ pokarmowy przez wieloletnie niezdrowe (w wielu ujęciach) jedzenie. i wtedy trochę z tym gorzej. i oczywiście poprawna interpretacja – czyli mam ochotę na batona nie znaczy że w nim jest to czego potrzebuję i muszę go zjeść, ale potrzebuję energii i powinnam zjeść banana (ewnetualnie jem za dużo węgli i nie wytrzymuję do kolejnego posiłku i powinnam zjeść bekon :P).
Fantastycznie, że doceniasz myślenie tak bardzo. Ja też, ale ja jestem w tym bardzo kiepski. Nie widzę tutaj absolutnie żadnego dowodu na to, że gluten jest ok, a to pszenica jest problemem. Cechą charakterystyczną pszenicy jest to, że zawiera gluten, podobnie jak kilka innych zbóż. To, że “medycyna” nie wykrywa/diagnozuje celiakii czy nietolerancji jest jak najbardziej zrozumiałe. Nie ma wystarczającej metody do tego. Gluten sam w sobie jako związek chemiczny też nie jest problemem. Problemem jest zmodyfikowany genetycznie gluten. I fakt, że nie ma innego. Pszczoły nie wiedziały, że to może być problem więc zapylały jak leci. 🙂
Mnie osobiście wkurwia fakt, że w ogóle jest debata na temat glutenu! I fakt, że duża część społeczeństwa globalnego jest na tyle żałosna i znudzona własnym życiem, że bierze w tej debacie udział!
Jak dla mnie: 1 – ludzie mogą jeść to co chcą i nikomu nic do tego dopóki nie robią sobie lub innym krzywdy, 2 – Rynek powinien być wolny. Jeśli jest popyt, niech rośnie podaż. Więcej produktów bezglutenowych.
Jak, kurwa, można mieć problem z CZYJĄŚ dietą?! Albo modą?! Albo czymkolwiek innym co NAS w najmniejszym stopniu nie dotyczy?! FFS!
Może trzeba zmienić tytuł na “To nie gluten MI szkodzi”?
“I tytulowym glupcem jestem ja”
“Jak, kurwa, można mieć problem z CZYJĄŚ dietą?! Albo modą?!”
“Mnie osobiście wkurwia fakt, że w ogóle jest debata na temat glutenu! I fakt, że duża część społeczeństwa globalnego jest na tyle żałosna i znudzona własnym życiem, że bierze w tej debacie udział!”
Nie dość, że wkurza cię moda na debatę o glutenie, to jeszcze wziąłeś w niej udział XD Musisz strasznie wkurzać samego siebie 🙂
U mnie każdy gluten, ziarno nawet samposzy i płaskurki, ale też żyto 🙁 Nawet ryż mi sie daje w kość, choć naturalnie pszenica jest najgorsza i objawy jak opisujesz. Tylko gryka i jaglana są ok. Chleb od Hrubego gryczano-jaglany z kooperatywy dobrze mogę zerem cały i jest git 😉
Zresztą zobacz z czasem jako działa, jak się organizm zacznie oczyszczać to wrażliwość przeniesie się na inne zboża. Albo raczej zaczniesz dostrzegać, że inne też są nie fajne, tyle że reakcja jest mniej oczywista, bo pszenica zawiera najwięcej glutenu. Im mniej w zbożu go jest, tym łagodniejsza reakcja.
Mogę dorzucić własną historię. Jest dość banalna: praca przy komputerze, 45 kg nadwagi i cukrzyca, która wkroczyła, gdy organizm powiedział dość. Zaczęły się zastrzyki z insuliny, tabletki na jej lepszą przyswajalność i zalecenie ostrego schudnięcia. Dietetyczka wyliczała mi które potrawy są “cacy”, a które “fuj”, że liczyć kalorie, że jeść 5 razy dziennie, pokazała piramidę żywieniową. Wziąłem sobie do serca zalecenia lekarzy oraz dietetyków i przez pół roku pilnowania się… przytyłem kolejne 10 kilo. A poziom cukru skakał mi w górę i w dół jak oszalały. Wysłano mnie do specjalisty. Lekarz od leczenia otyłości wyraźnie ucieszył się z mojej wizyty, ponieważ znalazł idealnego pacjenta na zabieg wycinania części żołądka. I to mnie otrzeźwiło.
Poszedłem po rozum do głowy – wyeliminowałem z diety jeden składnik: mąkę we wszelkiej postaci. W pierwszym tygodniu eksperymentu, okazało się, że poziom cukru spada mi tak bardzo, że zastrzyki z insuliny powodują hipoglikemię. Przez dwa kolejne tygodnie nie brałem insuliny, a poziom cukru trzymał się norm! Teraz kontynuuję dietę bezmączną (bez chleba, bez makaronów, panierek, płatków, otrębów itd.), a insulinę stosuję ostrożnie. Zajadam się groszkiem, ciecierzycą, owocami, a nawet czekoladą. Spadłem z wagi 15 kg w trzy miesiące. Walka trwa 🙂
Brawo, gratulacje to wlasnie dlatego dieta bez albo nisko weglowodanowa powinna byc zawsze stosowana przy leczeniu cukrzycy i nadwagi. Dietetycy niestety zostali w tyle za najnowszymi badaniami, ktore potwierdzaja jak straszny wplyw maja weglowodany na poziom cukru, szczegolnie u ludzi z insulinoodpornoscia. Zycze dalszych sukcesow.
Od jakiegoś czasu już nie jem pszenicy, mam trochę inne objawy gdy ją zjem i niestety wapno tu nie pomaga. Ostatnio gdzieś się dowiedziałam że na poziomie DNA ta nowa pszenica jest do starej tak samo podobna jak my do świni… Chyba jednak jest całkiem zasadnicza różnica
Może być to też poniekąd wina niedokwaszenia żołądka. Wcześniej sprawny żołądek trawił pszenicę względnie jak należy, a w wyniku odżywiania bardziej zasadowego (aczkolwiek nie wiem, czy takie nastąpiło), mógł wzrosnąć poziom pH soków trawiennych i tu byłby początek problemów.
Innym potencjalnym, a może i kolejnym winnym, byłaby słaba flora bakteryjna jelit i ich nieszczelność. To bardzo częsty powód alergii i nietolerancji. Właściwie od tego się zaczynają. 🙂 A medycyna próbuje śmiesznych metod “odczulających” 😀 O ile w kwestii alergii na pyłki itp., to może mieć jakieś znaczenie…o tyle w alergiach i nietolerancjach pokarmowych już niespecjalnie. 🙂
W kwestii pizzy – polecam wykonanie domowego ciasta żytniego 🙂 Wychodzi bardziej jak ciasto kruche, ale też smaczne. 🙂
Orkisz też da radę, ale ciasto podczas wyrabiania dość się lepi…
A może to po prostu pszenica spożywana w nieodpowiedniej, jałowej, wysoko przetworzonej formie? Zdaje się, że pomijając osoby z celiakią, pszenica spożywana z rozsądkiem nie stanowi żadnego zagrożenia: mozgi.pl/czy-pszenica-jest-zdrowa-E7C3
Ja dopiero jestem przed eliminacją pszenicy. Latem zdiagnozowano u mnie chorobę Hashimoto. Gdy zaczęłam co nieco szperać w tym temacie przeczytałam, że często przy tej chorobie występują nietolerancje pokarmowe więc po zastanowieniu się poszłam do dietetyczki. Z testu wyszła mi nietolerancja na pszenicę, jajka i mleko. Już jestem ciekawa jak eliminacja tych składników wpłynie na moje samopoczucie 🙂
Mam dokładnie tak samo, sporo czasu robiłem doświadczenia na sobie i mimo że wiem jak się czuję po pszennych frykasach czasem sobie pofolguję, bo też kocham pizzę i wiejski pszenny gęsty chleb, ale raczej zastępuję to żytnim, z dodatkami, a pizzę można zjeść orkiszową i też jest po niej lepiej. Wśród znajomych też obserwuję świadomą frakcję, która odpływa w kierunku nie jedzenia niektórych rzeczy i resztę która nawet reaguje na to z pewną agresją, jakby to, że ludzie chcą się czuć zdrowiej to były głupie hipsterskie wymysły.
Choc jestem osoba szczupla i wysportowana to irytowal mnie zawsze lekki”baniak”,choc tluszcu podskrnego mialem niewiele.Poczytalem troche o pszenicy i tluszcu trzewnym,miesiac pozniej juz wiedzialem,ze to nie brednie!Uzywam glownie maki jaglanej i gryczanej.Maki te nie maja glutenu wiec czasami jako”klej”trzeba dodac kukurydziana,chleb nataomiast jem teraz glownie taki ryvita chleb zytni,100 procent maki zytniej,w Norwegii nie ma zwyklego chleba bez conajmniej 30% maki pszenne.Gdy jestem w Polsce to kupuje w piekarni chleb tylko z zytniej,choc nie wiem czy mozna wierzyc w zapewnienenia,dodatek tak taniego i skutecznego sklejacza jak pszenna maka zapewne jest kuszacy,a przeciez byly przypadki produkowania chlebow”pelnoziarnistych” z zwyklej maki i kakao!Reasumujac przejscie na diete bezglutenowa i jedzenie drozszej chemii nie,eliminacja z diety pszenicy jak najbardziej!
Droga Magdo, drobna uwaga do tematu “wrednej pszenicy”, też z nią się nie lubimy, nie będę opowiadać o reakcjach mojego organizmu, bo wszystkie tu już były omawiane, ale jest też “dobra pszenica”, która nic przykrego człowiekowi nie robi, ino daleko, np. w Indiach można jeść ćapati i parathy kompletnie bezkarnie,
to samo dotyczy kilku innych krajów gdzie nie ma widocznie kasy na “polepszacze”, a ludność uprawia pszenicę być może taką samą jak ich pradziadkowie, ot co.
A ja mam pytanie gluten vs pszenica.
Robilam sobie badanie na nietolerancje pokarmowa i mam klopot z interpretacja wynikow.
Wyszlo mi:
Gluten – grupa 3, 37,2 µg/ml
Pszenica zwyczajna – grupa 3, 36,8 µg/ml
Czyli te produkty mi szkodza.
Natomiast inne zboza glutenowe: pszenica plakurka, pszenica orkisz, pszenica samopsza, pszenica kamut, zyto, owies, jeczmien mam w grupie 1, wszystkie ponizej 14µg/ml.
Czy to znaczy, ze inne zboza glutenowe sa bezpieczne dla mnie mimo 3 grupy glutenu? Czy tylko gluten z pszenicy zwyczajnej mi szkodzi, a inne nie? Czy cos jest nie tak z testem i skoro wyszla nietolarancja na gluten, to wszystkie zboza glutenowe powinny sie znalesc w grupie 3?
z gory dziekuje albo za odpowiedzi, albo nakierowanie na to gdzie jej szukac.
oczywiście, że wszystko co przetworzone szkodzi! tak samo jest z kukurydzą modyfikowaną, która nota bene nie zawiera glutenu, a efekty jej spożywania mocno “glutenowe”…
Ha, Przeczytałam książkę. Argumenty trafiły, ale niezbyt skutecznie. Dopiero teraz, po przeczytaniu Twojego tekstu pomyślałam, że może warto byłby zdarzającą się poranną opuchliznę powiązać z analizą ilości mącznych węgli wchłoniętych poprzedniego wieczoru…
Zrobiłam test podstawowy na 50 składn. nietolerancje pokarmowe z 50 sztuk mam aż 9 nietolerancji pokarmowych – nie na gluten tylko na pszenicę, czyli żyto, owies, jęczmień mogę jadać a też mają gluten tylko dużooo mniej niż pszenica…..
Miałam alergię. Podobno na kurze. Objawiała s niekończącym s cały rok kichaniem, smarkaniem i częstymi chorobami— przeziębienia, opryszczka 1 w miesiącu, grypy. Lekarze zrobili badania krwi, tarczycy. Wszystko w normie, a ja padałam co dzień po pracy do łóżka na min 1,5 godziny i nie funkcjonowałam bez kawy. Aerobik i, rower, biegi—nadwaga w miejscu od lat. 70kg na 160cm. Niezachodziłam w ciążę 2 lata, następne 2 lata poronienia. Przeczytałam książkę Amy Myers “Możesz wyleczyć choroby autoimmunologiczne”. Piszę, żeby wywalić z menu gluten, mleko, orzechy, strączki, kukurydzę, pisanki i niektórzy jaja i grzyby. Pół roku myślę—nie da się, bo niby co mam jeść? W końcu robię za 450zł test na nietolerancje pokarmowe i pokrywa się z książką. Pisanki mo
Pisanki mogę, ale dodatkowo wylatują jajka, ryż, ziemniaki- tylko na jakiś czas. W 1,5 tyg znika alergia i zmęczenie, zapominam o kawie, za miesiąc zachodzę w ciążę więc koniec z aerobikiem, w pierwsze 4 msc chudnę 10 kg. Teraz jest 9 msc dalej, a ja jestem w 8 msc ciąży i trzymam s diety bez glutenu i mleka (i przetworów z nich oczywiście). Resztę jem, ale ostrożnie. Na pocz ciąży była cukrzyca, ale jako że to choroba autoimmunologiczna, to jak s organizm wyregulował, jelita zaczęły wchłaniać, trzustka s “naprawiła”, to i cukrzyca zniknęła. Polecam Wam s nad tym zastanowić. Acha, genetycy wybadali mutację genu MTHFR odpowiedzialnego za poronienia. To zakrzepica jakby ktoś nie wiedział, a sklejanie s krwinek związane jest z glutenem :—)
U mnie historia trochę inna. Urodziłam córkę. Czas wprowadzania czegoś innego niż mleko matki. Po mleku modyfikowanym biegunka z innymi przyjemnościami. Uhu. Wycofałam mleko ze swojej diety żeby dzieciaka nie truć i … Zniknęły moje wypryski. Znaczy kiedyś dermatolog stwierdził że mam trądzik różowaty a tu g..no. nie trądzik tylko mleko. Ok. Wprowadzamy gluten za pomocą kaszki manny. Eeee biegunka tak jak po mleku. Sprawdzam raz, drugi, piąty no pszenica jak w mordę strzelił. Sprawdzamy żyto. No reakcja taka sama tylko że nie po 1 dniu a po 5. No to odstawiłam sobie gluten, a pszenicę w całości co by dzieciaka znowu nie truć. I co? I wyrównała mi się skóra na twarzy. Znaczy pół życia mialam taka kaszkę. I zniknęła. Po drugim porodzie leżałam z dzieciakiem 5 dni w szpitalu na diecie mleko i koledzy plus biała bułeczka. Dawno nie miałam tak paskudnej twarzy. Co zabawniejsze mam ŁZS. I ono się zaostrza właśnie przy takiej diecie.
Taaaak… Okraśmy sobie ziemniaczki tłustym sosem lub skwarkami, do tego schabowy również na wyizolowanym tłuszczu, a skutek z pewnością będzie “wyszczuplający”;-). Natura obdarowała nas owocami i innymi roślinami, orzechami, które w swoim składzie mają wszystkie makroskładniki + błonnik (o mikro wspominać nie muszę). Dopiero w takiej formie produkty są właściwie do zachowania szczupłej i zdrowej sylwetki. Spożywając naturalne owoce Matki Natury, nie narazimy się ani na tycie, ani na choroby. Bo skomponowała je w sposób bardzo przemyślany i… zbilansowany:-)
Ja pszenicy też nie mogę, bo zaraz puchnę podobnie jak Ty. Mój organizm glutenu równiez nie przyswaja. Zrezygnowałam faktycznie z niektórych potraw ale poznaje nowe. Z takich nowości to wczoraj jadałam kisiel bezglutenowy od droetkera. Pizzy robię na spodzie z kalafiora 🙂
Ja mam problem od circa 3-4 lat, konkretnie od czasu kiedy dostałem antybiotyki i silne leki przeciwbólowe. Zaczęło się od silnych wzdęć (taki brzuch jak mają biedne dzieci z Afryki), w pewnym momencie przestałem jeść bo ciągłe mdłości, wzdęcia, biegunki. Ogólnie pomogła mi dieta bezglutenowa, trzymałem się jakieś 10 miesięcy po czym przypadkiem gdzieś u kogoś zjadłem kawałek bułki i efektów brak. No to dawaj. Teraz mam znowu nawrót objawów i to dużo ostrzejszy.
Problem w tym, że badania na celiaklie wyszły dobre (wynik ujemny), podobnie jak pasożytnicze.
61 Responses
ale orkisz, o ktorym piszesz ze jest ok to przeciez tez pszenica… czyli wychodzi na to, ze tylko taka mocno przetworzona szkodzi w Twoim przypadku? a jak np z kasza bulgur?
Zboża. Zboża mi nie szkodzą, poza pszenicą. Bulguru nie jem, bo nie lubię.
No ale pytanie o produkty z pszenicy właśnie.
Mam alergię na antyglutenową modę, ale z tą pszenicą to temat do zgłębienia.
Orkiszu nie da się modyfikować, dzięki temu pomimo że to pszenica nie szkodzi.
a moglbys cos wiecej na ten temat (tzn czemu sie nie da modyfikowac)? ciekawy temat, chetnie dowiedzialabym sie wiecej
Myślę, że większość popadło w glutenową paranoję. Prawie wszyscy, których znam, stosują diety bezglutenowe i robią to po prostu ze względu na modę :/ Gluten nie pojawił się nagle, znikąd. Wyeliminować go powinny jedynie osoby z celiakią lub nietolerancją na gluten. Ja też mam jazdy po pszenicy (może nie aż tak mocne jak Ty, ale zawsze), a stety/niestety jest jestem wielką fanką makaronów, pizz i kluseczek…
jeśli ktoś odżywia się ze względu na jakąś “modę” to jest po prostu głupi. ale to działa też w drugą stronę – ja mam alergię jak ktoś mi mówi że to moda a sam nie poczytał z czym to się wiąże.
a nie chodzi tylko o gluten ale o wszystkie substancje antyodżywcze, np. kwas fitowy który występuje w pełnych ziarnach, wiąże minerały i witaminy (więc co z tego że ziarno ma witaminy jak ich nie wchłoniemy a dodatkowo nic nam z pomidorka do kanapki) oraz o to, że we współczesnej diecie jest po prostu za duży udział węglowodanów.
i tak, gluten pojawił się znikąd bo człowiek ma z nim do czynienia dopiero 1% czasu odkąd istnieje. to właśnie celiakia nie pojawiła się znikąd. czemu akurat we Włoszech celiakia jest chorobą narodową?
To, że tobie pszenica skodzi nie znaczy, że szkodzi też innym i powinno się jej unikać. Mi szkodzą wszystkie inne zboża poza pszenicą. Razowy makaron powoduje gwałtowną reakcję, a zwykły jest całkowicie tolerowany. Nasze układy pokarmowe nie są przystosowane do spożywania całych ziaren, w końcu od stuleci ludzie mielą mąkę i oddzielają łuski. Chyba najgorszym zagrożeniem jest nadmierna ingerencja chemikaliów a nie pszenica sama w sobie. Tak jak piszesz trzeba słuchać swojego ciała, a nie podążać za modą na jedzenie bądź niejedzenie konkretnego produktu.
Uważam, że istnieje granica dobrego samku jeżeli chodzi o robienie sobie żartów ze wszystkiego. Osoby z celiakią nie mają napisane na czole, że mają celiakię. Myślisz, że moja 6letnia siostra powinna słyszeć od dzieci i Pań w przedszkolu, że jest głupia, wymyśla, że jej mama też jest dziwna i wymyśla, no i że je dziwne beznadziejne jedzenie, że powinna spotykać się z ciągłą krytyką i komentarzami za swoimi plecami. Ona tego nie rozumie, a jak sama zauważasz osoba z celiakią nie ma łatwego życia. I to właśnie Ty robiąc sobie żarty czy komentując gluten pracujesz na taką sytuację w naszym kraju, jesteś zwyczajnie odpowiedzlna za szykanowanie ludzi z niepełnosprawnością (tak ponieważ jej celiakia ma postać neurologiczną ma ona stopień niepełnosprawności).
Jeżeli chodzi o samą pszenicę to możliwe, że Ty masz na nią alergię, ale wyciąganie tak ogólnego wniosku o potencjalnej nieszkodliwości glutenu na podstawie tylko własnego przykładu nie jest w ogóle miarodajne. Jednym szkodzi mleko innym gluten Tobie pszenica i tak dalej.. Nie rozumiem tylko po co to komentować. Nawet jeżeli ktoś jest na diecie bezglutenowej to jaki to stawrza problem dla Ciebie? Nikt glutenu z tego powodu nie usunie z produktów spożywczych, nie zniknie (nie trzeba walczyć o jego uwolnienie!).
Dlaczego ludzie w naszym kraju nie komentują tak zawzięcie jak dietę bezlgutenową chociażby zamiłowania Polaków do fastfoodów, zwiększającej się ilości dzieci z otyłością, nadmiernego spożycia napojów słodzonych. To jest realny problem, a nie dieta bezglutenowa.
Pani Magdo, tak z czystej naukowej ciekawości – robiła Pani badania na alergeny pszenicy? Jestem po prostu ciekawa, czy objawy się przekładają na poziom swoistych przeciwciał. Przy okazji bardzo się ucieszyłam na widok wspomnienia PubMedu – wiadomo, że jak w tytule gluten i pszenica, to zapala mi się czerwona lampka, “oho, ciekawe, co tym razem”. Kurczę, przez tę glutenową panikę zapomnieliśmy, że każdy produkt spożywczy jest potencjalnym alergenem i widocznie nowoczesne odmiany pszenicy zawierają jakieś białka mocno uczulające. Tytuł nie do końca mi się podoba, bo jednak pszenica nie szkodzi każdemu, tylko tym, którzy rozwiną na nią alergię, ale Pani wnioski są bardzo cenne, sama muszę sprawdzić, czy jakaś alergia pokarmowa nie jest winna moim dolegliwościom (może to też pszenica, o zgrozo).
Ja po 4 wstrząsach anafliaktycznych po posiłkach z pszenicą byłam badana na tę okoliczność i…z krwi wyszło mi, że szkodzą mi orzechy i brzoza, o pszenicy ani słowa. Za to w badaniu skórnym bąbel jak spodek….
Nadmienię, iż wapno działanie przeciwalergiczne ma stwierdzone tylko w Polsce. Nigdzie na świecie szerokim o tym nie słyszeli 😉
Co do pszenicy – zgadzam się w calej rozciągłości, to straszne g. Tylko czemu takie pyszne. A no tak – to przez glutenomorfinę. Taki wesoły produkt trawienia glutenu. Działa radośnie na receptory opioidowe w mózgu. Podobna sytuacja jest z kazeiną z mleka – kazeomorfiny. Zatem miłość do pizzy jest zrozumiała. Mam podobną. 😀
Nie ma czegoś takiego jak glutenomorfina. Jest gluteomorfina, taki peptyd z glutenu, który znajduje się we wszystkich zbożach, nie tylko w pszenicy.
Zgadza się, mój błąd. Z glutenu powstaja jeszcze egzorfiny o podobnym działaniu. A chcąc być bardzo skrupulatnym, należy pamiętać że gluten nie występuje we wszystkich zbożach – nie ma go w prosie, gryce, amarantusie, teffie i ryżu. Pozdrawiam 😉
…i dobrego chleba nie da sie z nich zrobis, niestety!
Chleb z niepalonej gryki testowałaś?
we wszystkich ziarnach trawiastych jest jakaś forma glutenu: hordeina w jęczmieniu,
awenina w owsie, zeina w kukurydzy, oryzeina w ryżu, panicyna w prosie… na szczęście na każdy z nich reagujemy inaczej
To czemu na całym świecie jest dostępne w aptekach wapno Sandoza w wersji dla alergików 😉
Dla turystów z Polski 😉
Przeczytałam o tym trzydziestostronicowy raport naukowy z agregatem różnych badań i z tymi kazeomorfinami to trochę bzdura jest. Prawdopodobnie w ogóle się nie tworzą w człowieku, a jeśli się tworzą, to i tak się nie wchłaniają.
To pewnie dlatego ja tak nie lubie mleka, a kocham chleb!
Dla mnie problemem jest i jedno i drugie…i zresztą trzecie i czwarte bo większości zbóż po prostu nie toleruję (sprawdziłam właśnie takimi testami na sobie). To co piszesz jest o tyle istotne, że wiele produktów bezglutenowych uznawanych za bezpieczne ma w składzie pszenicę pozbawioną glutenu a to totalny bullshit. Dlatego ja szerokim łukiem omijam knajpy w których serwują bezglutenowe makarony, pizze i inne tego typu cuda.
Skąd ja to znam….ale u mnie zanim stwierdzono, że to pszenica, zdążyłam zaliczyć cztery pełnoobjawowe wstrząsy anafilaktyczne…i to wcale nie po jakiś wielkich ilościach. Od 8 lat nic co miało jakikolwiek kontakt z pszenicą nie jem…i mi lepiej. 🙂
O rany! Kojarzę te senne zjazdy! Wiem o czym piszesz. Byłam przekonana, ze to zawirowania związane z poziomem cukru we krwi, do tego leczę chorobę Gravesa- Basedowa. Czas wiec na eksperymenty z jedzeniem, bo cukier w normie, tarczyca tez spokojna.
“zjazd” po zjedzeniu wloskiego placka lub klusek oznacza najprawdopodobniej nie alergie na pszenice tylko hipoglikemię.
Wiesz jakie są objawy hipoglikemii? Ja ich nie mam. Poza tym gdyby miał mnie diagnozować internet, to ból głowy zmieniłby się w guza mózgu.
Proponuję testy na alergię, prawda może się okazać nieco prostsza, ale też zaskakująca.
Ja mam podobne objawy co Ty. Testy alergiczne prócz pszenicy pokazały alergię na jęczmień, żyto i… ryż.
Masz rację, że organizm podpowiada 🙂 Ale zawsze przypomina mi się ten filmik:
https://www.youtube.com/watch?v=ODz0ScgauKs
tak a propos książki Williamsa to pod pszenicą autor ma akurat na myśli wszystkie zboża glutenowe 😉 tylko zaznacza, że pszenica jest najgorsza. polecam też książkę polskiego autora – Marka Konarzewskiego “na początku był głód”. bardzo ciekawa – o ewolucji żywienia człowieka.
jeśli chodzi zaś o zboża generalnie to jeśli nie mamy gwałtownej reakcji gdzie możemy powiązać przyczynę ze skutkiem to ciężko jest stwierdzić, że nam nie szkodzą. bo generalnie gluten uszkadza powoli, np. jelita, powodując ich nieszczelność i celiakię. albo choroby autoimmunologiczne. jednym bardziej, innym mniej. niektórzy będą przez to cierpieć, inni nie. ale tego się każdy dowie z czasem.
ja np. miałam przewlekłe migreny i zrzucałam na karb stresu i genetyki. ale okazało się, że to zboża. tylko wcale nie było to takie oczywiste bo to nie było tak że wzięłam do ust chleb i od razu mnie głowa zaczynała boleć. nie jest też tak że jedno małe ciastko powoduje (i nie każde) że te migreny mam. ale jak w ogóle zbóż nie jem to migren nie mam wcale. nie wiem czy to tylko pszenica czy nie, ale nie ma to dla mnie znaczenia, bo mi już nawet nie smakują 🙂 /a byłam makaronowcem/
zgadzam się natomiast ze słuchaniem własnego ciała. problem tu widzę tylko taki, że to się sprawdza w przypadku zdrowego organizmu, a we współczesnych czasach niestety wiele ludzi ma bardzo już zepsuty układ pokarmowy przez wieloletnie niezdrowe (w wielu ujęciach) jedzenie. i wtedy trochę z tym gorzej. i oczywiście poprawna interpretacja – czyli mam ochotę na batona nie znaczy że w nim jest to czego potrzebuję i muszę go zjeść, ale potrzebuję energii i powinnam zjeść banana (ewnetualnie jem za dużo węgli i nie wytrzymuję do kolejnego posiłku i powinnam zjeść bekon :P).
pozdrawiam!
Fantastycznie, że doceniasz myślenie tak bardzo. Ja też, ale ja jestem w tym bardzo kiepski. Nie widzę tutaj absolutnie żadnego dowodu na to, że gluten jest ok, a to pszenica jest problemem. Cechą charakterystyczną pszenicy jest to, że zawiera gluten, podobnie jak kilka innych zbóż. To, że “medycyna” nie wykrywa/diagnozuje celiakii czy nietolerancji jest jak najbardziej zrozumiałe. Nie ma wystarczającej metody do tego. Gluten sam w sobie jako związek chemiczny też nie jest problemem. Problemem jest zmodyfikowany genetycznie gluten. I fakt, że nie ma innego. Pszczoły nie wiedziały, że to może być problem więc zapylały jak leci. 🙂
Mnie osobiście wkurwia fakt, że w ogóle jest debata na temat glutenu! I fakt, że duża część społeczeństwa globalnego jest na tyle żałosna i znudzona własnym życiem, że bierze w tej debacie udział!
Jak dla mnie: 1 – ludzie mogą jeść to co chcą i nikomu nic do tego dopóki nie robią sobie lub innym krzywdy, 2 – Rynek powinien być wolny. Jeśli jest popyt, niech rośnie podaż. Więcej produktów bezglutenowych.
Jak, kurwa, można mieć problem z CZYJĄŚ dietą?! Albo modą?! Albo czymkolwiek innym co NAS w najmniejszym stopniu nie dotyczy?! FFS!
Przytocz fragment, w którym piszę, że mam problem z CZYJĄŚ dietą.
“To nie gluten ci szkodzi. To pszenica, głupcze!”
Może trzeba zmienić tytuł na “To nie gluten MI szkodzi”?
“I tytulowym glupcem jestem ja”
“Jak, kurwa, można mieć problem z CZYJĄŚ dietą?! Albo modą?!”
“Mnie osobiście wkurwia fakt, że w ogóle jest debata na temat glutenu! I fakt, że duża część społeczeństwa globalnego jest na tyle żałosna i znudzona własnym życiem, że bierze w tej debacie udział!”
Nie dość, że wkurza cię moda na debatę o glutenie, to jeszcze wziąłeś w niej udział XD Musisz strasznie wkurzać samego siebie 🙂
U mnie każdy gluten, ziarno nawet samposzy i płaskurki, ale też żyto 🙁 Nawet ryż mi sie daje w kość, choć naturalnie pszenica jest najgorsza i objawy jak opisujesz. Tylko gryka i jaglana są ok. Chleb od Hrubego gryczano-jaglany z kooperatywy dobrze mogę zerem cały i jest git 😉
Zresztą zobacz z czasem jako działa, jak się organizm zacznie oczyszczać to wrażliwość przeniesie się na inne zboża. Albo raczej zaczniesz dostrzegać, że inne też są nie fajne, tyle że reakcja jest mniej oczywista, bo pszenica zawiera najwięcej glutenu. Im mniej w zbożu go jest, tym łagodniejsza reakcja.
Widzę, że mocno kłania się czytanie ze zrozumieniem u niektórych komentujących. Łączę się w bólu Pani Autor 😉
Mogę dorzucić własną historię. Jest dość banalna: praca przy komputerze, 45 kg nadwagi i cukrzyca, która wkroczyła, gdy organizm powiedział dość. Zaczęły się zastrzyki z insuliny, tabletki na jej lepszą przyswajalność i zalecenie ostrego schudnięcia. Dietetyczka wyliczała mi które potrawy są “cacy”, a które “fuj”, że liczyć kalorie, że jeść 5 razy dziennie, pokazała piramidę żywieniową. Wziąłem sobie do serca zalecenia lekarzy oraz dietetyków i przez pół roku pilnowania się… przytyłem kolejne 10 kilo. A poziom cukru skakał mi w górę i w dół jak oszalały. Wysłano mnie do specjalisty. Lekarz od leczenia otyłości wyraźnie ucieszył się z mojej wizyty, ponieważ znalazł idealnego pacjenta na zabieg wycinania części żołądka. I to mnie otrzeźwiło.
Poszedłem po rozum do głowy – wyeliminowałem z diety jeden składnik: mąkę we wszelkiej postaci. W pierwszym tygodniu eksperymentu, okazało się, że poziom cukru spada mi tak bardzo, że zastrzyki z insuliny powodują hipoglikemię. Przez dwa kolejne tygodnie nie brałem insuliny, a poziom cukru trzymał się norm! Teraz kontynuuję dietę bezmączną (bez chleba, bez makaronów, panierek, płatków, otrębów itd.), a insulinę stosuję ostrożnie. Zajadam się groszkiem, ciecierzycą, owocami, a nawet czekoladą. Spadłem z wagi 15 kg w trzy miesiące. Walka trwa 🙂
Brawo, gratulacje to wlasnie dlatego dieta bez albo nisko weglowodanowa powinna byc zawsze stosowana przy leczeniu cukrzycy i nadwagi. Dietetycy niestety zostali w tyle za najnowszymi badaniami, ktore potwierdzaja jak straszny wplyw maja weglowodany na poziom cukru, szczegolnie u ludzi z insulinoodpornoscia. Zycze dalszych sukcesow.
gratulacje!! niestety coraz mniej osób stara się samemu poczytać i pogmerać, mimo że w internecie informacji jest od groma. zdrowia!
Od jakiegoś czasu już nie jem pszenicy, mam trochę inne objawy gdy ją zjem i niestety wapno tu nie pomaga. Ostatnio gdzieś się dowiedziałam że na poziomie DNA ta nowa pszenica jest do starej tak samo podobna jak my do świni… Chyba jednak jest całkiem zasadnicza różnica
Myślę że nie jest to kwestia samej pszenicy. Coś się z Panią stało, skoro wcześniej nie było problemu a teraz jest.
Może być to też poniekąd wina niedokwaszenia żołądka. Wcześniej sprawny żołądek trawił pszenicę względnie jak należy, a w wyniku odżywiania bardziej zasadowego (aczkolwiek nie wiem, czy takie nastąpiło), mógł wzrosnąć poziom pH soków trawiennych i tu byłby początek problemów.
Innym potencjalnym, a może i kolejnym winnym, byłaby słaba flora bakteryjna jelit i ich nieszczelność. To bardzo częsty powód alergii i nietolerancji. Właściwie od tego się zaczynają. 🙂 A medycyna próbuje śmiesznych metod “odczulających” 😀 O ile w kwestii alergii na pyłki itp., to może mieć jakieś znaczenie…o tyle w alergiach i nietolerancjach pokarmowych już niespecjalnie. 🙂
W kwestii pizzy – polecam wykonanie domowego ciasta żytniego 🙂 Wychodzi bardziej jak ciasto kruche, ale też smaczne. 🙂
Orkisz też da radę, ale ciasto podczas wyrabiania dość się lepi…
A może to po prostu pszenica spożywana w nieodpowiedniej, jałowej, wysoko przetworzonej formie? Zdaje się, że pomijając osoby z celiakią, pszenica spożywana z rozsądkiem nie stanowi żadnego zagrożenia: mozgi.pl/czy-pszenica-jest-zdrowa-E7C3
Ja dopiero jestem przed eliminacją pszenicy. Latem zdiagnozowano u mnie chorobę Hashimoto. Gdy zaczęłam co nieco szperać w tym temacie przeczytałam, że często przy tej chorobie występują nietolerancje pokarmowe więc po zastanowieniu się poszłam do dietetyczki. Z testu wyszła mi nietolerancja na pszenicę, jajka i mleko. Już jestem ciekawa jak eliminacja tych składników wpłynie na moje samopoczucie 🙂
Mam dokładnie tak samo, sporo czasu robiłem doświadczenia na sobie i mimo że wiem jak się czuję po pszennych frykasach czasem sobie pofolguję, bo też kocham pizzę i wiejski pszenny gęsty chleb, ale raczej zastępuję to żytnim, z dodatkami, a pizzę można zjeść orkiszową i też jest po niej lepiej. Wśród znajomych też obserwuję świadomą frakcję, która odpływa w kierunku nie jedzenia niektórych rzeczy i resztę która nawet reaguje na to z pewną agresją, jakby to, że ludzie chcą się czuć zdrowiej to były głupie hipsterskie wymysły.
Choc jestem osoba szczupla i wysportowana to irytowal mnie zawsze lekki”baniak”,choc tluszcu podskrnego mialem niewiele.Poczytalem troche o pszenicy i tluszcu trzewnym,miesiac pozniej juz wiedzialem,ze to nie brednie!Uzywam glownie maki jaglanej i gryczanej.Maki te nie maja glutenu wiec czasami jako”klej”trzeba dodac kukurydziana,chleb nataomiast jem teraz glownie taki ryvita chleb zytni,100 procent maki zytniej,w Norwegii nie ma zwyklego chleba bez conajmniej 30% maki pszenne.Gdy jestem w Polsce to kupuje w piekarni chleb tylko z zytniej,choc nie wiem czy mozna wierzyc w zapewnienenia,dodatek tak taniego i skutecznego sklejacza jak pszenna maka zapewne jest kuszacy,a przeciez byly przypadki produkowania chlebow”pelnoziarnistych” z zwyklej maki i kakao!Reasumujac przejscie na diete bezglutenowa i jedzenie drozszej chemii nie,eliminacja z diety pszenicy jak najbardziej!
Droga Magdo, drobna uwaga do tematu “wrednej pszenicy”, też z nią się nie lubimy, nie będę opowiadać o reakcjach mojego organizmu, bo wszystkie tu już były omawiane, ale jest też “dobra pszenica”, która nic przykrego człowiekowi nie robi, ino daleko, np. w Indiach można jeść ćapati i parathy kompletnie bezkarnie,
to samo dotyczy kilku innych krajów gdzie nie ma widocznie kasy na “polepszacze”, a ludność uprawia pszenicę być może taką samą jak ich pradziadkowie, ot co.
A ja mam pytanie gluten vs pszenica.
Robilam sobie badanie na nietolerancje pokarmowa i mam klopot z interpretacja wynikow.
Wyszlo mi:
Gluten – grupa 3, 37,2 µg/ml
Pszenica zwyczajna – grupa 3, 36,8 µg/ml
Czyli te produkty mi szkodza.
Natomiast inne zboza glutenowe: pszenica plakurka, pszenica orkisz, pszenica samopsza, pszenica kamut, zyto, owies, jeczmien mam w grupie 1, wszystkie ponizej 14µg/ml.
Czy to znaczy, ze inne zboza glutenowe sa bezpieczne dla mnie mimo 3 grupy glutenu? Czy tylko gluten z pszenicy zwyczajnej mi szkodzi, a inne nie? Czy cos jest nie tak z testem i skoro wyszla nietolarancja na gluten, to wszystkie zboza glutenowe powinny sie znalesc w grupie 3?
z gory dziekuje albo za odpowiedzi, albo nakierowanie na to gdzie jej szukac.
Tak, orkisz to praprzodek pszenicy, dlatego nie szkodzi.
Mój alergolog mówi, że z tym wapnem to bujda i placebo.
oczywiście, że wszystko co przetworzone szkodzi! tak samo jest z kukurydzą modyfikowaną, która nota bene nie zawiera glutenu, a efekty jej spożywania mocno “glutenowe”…
Ha, Przeczytałam książkę. Argumenty trafiły, ale niezbyt skutecznie. Dopiero teraz, po przeczytaniu Twojego tekstu pomyślałam, że może warto byłby zdarzającą się poranną opuchliznę powiązać z analizą ilości mącznych węgli wchłoniętych poprzedniego wieczoru…
Zrobiłam test podstawowy na 50 składn. nietolerancje pokarmowe z 50 sztuk mam aż 9 nietolerancji pokarmowych – nie na gluten tylko na pszenicę, czyli żyto, owies, jęczmień mogę jadać a też mają gluten tylko dużooo mniej niż pszenica…..
Miałam alergię. Podobno na kurze. Objawiała s niekończącym s cały rok kichaniem, smarkaniem i częstymi chorobami— przeziębienia, opryszczka 1 w miesiącu, grypy. Lekarze zrobili badania krwi, tarczycy. Wszystko w normie, a ja padałam co dzień po pracy do łóżka na min 1,5 godziny i nie funkcjonowałam bez kawy. Aerobik i, rower, biegi—nadwaga w miejscu od lat. 70kg na 160cm. Niezachodziłam w ciążę 2 lata, następne 2 lata poronienia. Przeczytałam książkę Amy Myers “Możesz wyleczyć choroby autoimmunologiczne”. Piszę, żeby wywalić z menu gluten, mleko, orzechy, strączki, kukurydzę, pisanki i niektórzy jaja i grzyby. Pół roku myślę—nie da się, bo niby co mam jeść? W końcu robię za 450zł test na nietolerancje pokarmowe i pokrywa się z książką. Pisanki mo
Pisanki mogę, ale dodatkowo wylatują jajka, ryż, ziemniaki- tylko na jakiś czas. W 1,5 tyg znika alergia i zmęczenie, zapominam o kawie, za miesiąc zachodzę w ciążę więc koniec z aerobikiem, w pierwsze 4 msc chudnę 10 kg. Teraz jest 9 msc dalej, a ja jestem w 8 msc ciąży i trzymam s diety bez glutenu i mleka (i przetworów z nich oczywiście). Resztę jem, ale ostrożnie. Na pocz ciąży była cukrzyca, ale jako że to choroba autoimmunologiczna, to jak s organizm wyregulował, jelita zaczęły wchłaniać, trzustka s “naprawiła”, to i cukrzyca zniknęła. Polecam Wam s nad tym zastanowić. Acha, genetycy wybadali mutację genu MTHFR odpowiedzialnego za poronienia. To zakrzepica jakby ktoś nie wiedział, a sklejanie s krwinek związane jest z glutenem :—)
U mnie historia trochę inna. Urodziłam córkę. Czas wprowadzania czegoś innego niż mleko matki. Po mleku modyfikowanym biegunka z innymi przyjemnościami. Uhu. Wycofałam mleko ze swojej diety żeby dzieciaka nie truć i … Zniknęły moje wypryski. Znaczy kiedyś dermatolog stwierdził że mam trądzik różowaty a tu g..no. nie trądzik tylko mleko. Ok. Wprowadzamy gluten za pomocą kaszki manny. Eeee biegunka tak jak po mleku. Sprawdzam raz, drugi, piąty no pszenica jak w mordę strzelił. Sprawdzamy żyto. No reakcja taka sama tylko że nie po 1 dniu a po 5. No to odstawiłam sobie gluten, a pszenicę w całości co by dzieciaka znowu nie truć. I co? I wyrównała mi się skóra na twarzy. Znaczy pół życia mialam taka kaszkę. I zniknęła. Po drugim porodzie leżałam z dzieciakiem 5 dni w szpitalu na diecie mleko i koledzy plus biała bułeczka. Dawno nie miałam tak paskudnej twarzy. Co zabawniejsze mam ŁZS. I ono się zaostrza właśnie przy takiej diecie.
Taaaak… Okraśmy sobie ziemniaczki tłustym sosem lub skwarkami, do tego schabowy również na wyizolowanym tłuszczu, a skutek z pewnością będzie “wyszczuplający”;-). Natura obdarowała nas owocami i innymi roślinami, orzechami, które w swoim składzie mają wszystkie makroskładniki + błonnik (o mikro wspominać nie muszę). Dopiero w takiej formie produkty są właściwie do zachowania szczupłej i zdrowej sylwetki. Spożywając naturalne owoce Matki Natury, nie narazimy się ani na tycie, ani na choroby. Bo skomponowała je w sposób bardzo przemyślany i… zbilansowany:-)
Ja pszenicy też nie mogę, bo zaraz puchnę podobnie jak Ty. Mój organizm glutenu równiez nie przyswaja. Zrezygnowałam faktycznie z niektórych potraw ale poznaje nowe. Z takich nowości to wczoraj jadałam kisiel bezglutenowy od droetkera. Pizzy robię na spodzie z kalafiora 🙂
Ja mam problem od circa 3-4 lat, konkretnie od czasu kiedy dostałem antybiotyki i silne leki przeciwbólowe. Zaczęło się od silnych wzdęć (taki brzuch jak mają biedne dzieci z Afryki), w pewnym momencie przestałem jeść bo ciągłe mdłości, wzdęcia, biegunki. Ogólnie pomogła mi dieta bezglutenowa, trzymałem się jakieś 10 miesięcy po czym przypadkiem gdzieś u kogoś zjadłem kawałek bułki i efektów brak. No to dawaj. Teraz mam znowu nawrót objawów i to dużo ostrzejszy.
Problem w tym, że badania na celiaklie wyszły dobre (wynik ujemny), podobnie jak pasożytnicze.