Suwalszczyzna nie jest pod względem knajpianym krainą mlekiem i miodem płynącą. Jest dość trudna i mimo, że wiele restauracji stoi tu otworem, to przez dobre wychowanie nie napiszę jaki to otwór. Ale jesteście Wy. Na szczęście.
O dobrą paszę zapytałam na instagramie i Tawerna Fisza była polecana zdecydowanie najczęściej. I powiem Wam, że świetnie mi doradziliście, bo ta knajpa to złoto. Fantastycznie położona, z pięknym widokiem na Nettę, bardzo fajnie, współcześnie urządzona w jednoznaczny sposób nawiązuje do ryb, które stanowią tu trzon menu. Do tego bardzo przyjemna obsługa i znakomite jedzenie.
Z przystawek decydujemy się na paprykarz augustowski, który jest przyjemnie pikantny, mistrzowsko doprawiony i podany z domowymi chipsami. No i podany z solirodem, co w Augustowie nie jest pewnie najpopularniejszym dodatkiem. Soliród to inaczej szparag morski, ma intensywny smak morza i fantastycznie pasuje do wszelkich dań rybnych. Bardzo to obiecujący początek. Podobnie jak chrupiące, delikatne wewnątrz stynki podane z majonezem sriracha i świetnymi, chrupiącymi ogórkami małosolnymi.
Dalej wjeżdża chłodnik litewski – bardzo smaczny, treściwy, ale nieskromnie powiem, że robię lepszy (i Wy też, bo to link do przepisu). Być może zbyt dużo tu nut słodkich, a ja – niestety lub stety – z solą się bardzo lubię. Za to fantastyczna jest rybna o klarownym, szalenie aromatycznym bulionie. Sporo w niej soczystych, delikatnych kawałków ryb. To taka zupa, która leczy i przeziębienie i w razie konieczności – kaca. Naprawde wysoko ją oceniam, więc kiedy tu dotrzecie koniecznie zamówcie rybną.
Ubolewam, że tego dnia nie ma raków, choć widnieją w karcie. Bardzo sobie na nie ostrzyłam zęby. Stanęło jednakowoż na doskonałych, delikatnych jak tchnienie sielawach podanych z przyjemnymi kluseczkami z boczkiem oraz na fish & chips. To ostatnie danie można spartaczyć koncertowo i to na wiele sposobów, ale można je też uczynić czymś absolutnie doskonałym. I tu mamy ten drugi przypadek. Sandacz jest bardzo soczysty i mięciutki, a panierka niezbyt gruba i grupiąca. Ryba, podobnie jak domowe frytki, została usmażona na świeżym oleju, co też nie jest bez znaczenia. Do tego zielony groszek i świat z miejsca nabiera rumieńców.
Jedynie do syropów dodawanych do lemoniady się przyczepię, bo ten odcień zieleni nie występuje nawet w przyrodzie, co najwyżej w opakowaniu Ludwika S i myślę, że serwując tak fajną kuchnię spokojnie lemoniadę można zrobić z naturalnych składników. Na pewno tu wrócę i ze spokojem w sercu Wam też to miejsce polecam. Tylko lemoniadę sobie odpuśćcie.
Magda
Info
fb
ul. Rybacka 19, Augustów
Szef kuchni: Marcin Budynek