Lubię odkrywać nowe restauracje. Równie mocno lubię sytuacje, kiedy nasi przyjaciele zabierają nas w swoje ulubione miejsca i polecają konkretne dania. A już najszczęśliwsza jestem wtedy, gdy te wszystkie smakołyki znajdują się w miejscu, którego byśmy o to nie podejrzewali.
Ulica, jak ulica, obok stacja benzynowa, Radom. A w tym wszystkim zacna włoszczyzna. Mogłam się spodziewać, że Maciek i Wojtek zaproponują miejsce karmiące wybornie, bo jeden i drugi to szatan w kuchni i raczej byle czego nie zjedzą, ale przecież nikt się nie spodziewa hiszpańskiej inkwizycji. Jak zwykle.
W domu jednorodzinnym, w całości dostosowanym do potrzeb restauracji, znajduje się ten przybytek uciech kulinarnych. Co prawda nie mają pieca na drewno, a gnocchi dają raczej z tych kiepskich, ale właściwie są to jedyne minusy, bo innych sie nie dopatrzyłam.
Zaczęliśmy od podpłomyków z nadzieniem z sera owczego (18 zł). Chrupiące z wierzchu i wilgotne od aromatycznego nadzienia w środku paski, idealne na początek, z łatwością spróbują ich wszyscy przy stole. Dla jednej osoby taka przystawka może być właściwie daniem głównym, więc polecam się dzielić, bo gdy się dzieli, to się mnoży.
Dalej dwie zupy – lekka, delikatna, rozgrzewająca minestrone (12 zł) z posmakiem papryki w tle i rybna (40 zł) …
…rany, co za rybna! Gęsta, aromatyczna, lekko pikantna, intensywnie pomidorowa, z nieprzebraną ilością owoców morza. Ta zupa jest rewelacją i jeśli jesteś fanem rybnej w pomidorowym wydaniu, to polecam serdecznie byś któregoś dnia wybrał/-a się specjalnie dla niej do Radomia, nie będzie zawodu.
Dalej mamy nieszczęsne, twarde gnocchi z sosem z gorgonzoli. To jest sos, który robi się w pięć minut, za to smak broni się zawsze i w każdych okolicznościach. Kiedyś podam wam przepis do dwojakiego wykorzystania, ale to innym razem. Zaś gnocchi (28 zł) podejrzewam o mrożenie, bo dokładnie tak smakowały i wyglądały – jak gotowce.
Natomiast nie zawiedliśmy się na pizzy, choć bez delikatnie dymnego aromatu, choć ze zwykłego pieca, to bardzo smaczna, chrupiąca na brzegach, cieniutka, z właściwą ilością dobrych dodatków. Bardzo podobna do tej z Ciao a Tutti, o którym pisaliśmy tutaj. Zjedliśmy dwie – quattro straggioni (32 zł) z karczochem i rustice (32 zł) ze speckiem i provolone. Bardzo na tak.
Nie jedliśmy makaronów, więc na ich temat nie mam zdania. Karta jest zatrważająco długa i trochę się jej przestraszyłam, bo taka litania to często pierwszy skowronek niedoróbek i braku świeżości. Gnocchi to skucha. Ale tak wiele punktów nadrobili rybną i pizzą, że byłabym ostatnią małpą odmawiając im prawa do pięciu świnek z małym minusem. Może ceny nie do końca radomskie, ale zapewniam was, że to jedzenie jest warte każdej złotówki, którą za nie zapłacicie. Poza tym jak chcesz jeść prawdziwy speck, provolone i prawdziwą gorgonzolę, to płać i siedź cicho. W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak napisać: nie kombinujcie, tylko skoczcie na rybną do Radomia.
Magda
Info