Havel, Klaus, Kohl, Gott, Cruise, McDowell, Federer, Farrow, Connery, Freeman, Valentino, Forman, Ungaro, Barysznikow, a nawet Pink Floydzi, uff… Pewnie zastanawiasz się jakim cudem wszystkie te nazwiska znalazły się w jednym zdaniu? Otóż oni wszyscy (i wielu innych, których nie wymieniłam, ponieważ brakło mi tchu) skusili się na kaczkę U Modré Kachničky. I nie sądzę by żałowali. W każdym razie ja nie żałowałam.
Wnętrze jest aż ciężkie od ozdób, zasłon, kotar, obrazów, świeczników, poroży, luster, istny mokry sen handlarza starociami. Ale z drugiej strony daje dużo intymności, zwłaszcza że sal restauracyjnych jest kilka, a w każdej zaledwie po trzy – cztery stoliki. Patrząc na fasadę ciężko się domyślić, że wnętrze to mały labirynt dostojnych komnat. Do tego przytłumione światło, świece, pyszne jedzenie i nie chce się wychodzić w zimną noc, kiedy gdzieś w świecie szaleje zamieć. To idealne miejsce na zimowy wieczór.
Jak nazwa wskazuje specjalizują się w kaczce, więc to głównie ona gościła na naszym stole, choć w różnych odsłonach. Najpierw jako foie gras z pieczonymi figami (225 CZK), później rozgrzewała wyjątkowo aromatycznym i esencjonalnym rosołem z domowym makaronem (140 CZK). Ach, ten rosół! Chyba nie ma takiego przeziębienia, którego nie byłby zdolny przepędzieć.
Gdzieś między mięsem a mięsem pojawił się sandacz z sosem śliwkowym i gnocchi (475 CZK). Do ryby się nie przyczepię, ale już twarde, paskudne gnocchi zasługują na najgłębszą pogardę. Tylko, że tam się nie chodzi ani na włoszczyznę, ani na rybę. Ta restauracja od zawsze specjalizuje się w ptactwie i to bardzo dokładnie wiadomo jakim. Zatem nikt się nie dziwi i jedziemy dalej.
Dalej mamy czystą rozkosz: pieczona kaczka z nadzieniem orzechowym i czerwoną oraz białą kapustą (475 CZK), a także wersja z sosem śliwkowym z brandy (475 CZK). Jestem kaczym sceptykiem. Nie jest to mój ulubiony rodzaj mięsa i abym doceniła jego walory musi zostać przygotowane w sposób absolutnie wybitny. No i tu było. Genialnie delikatne, rozpadające się na pojedyncze włókna, wilgotne i aromatyczne. Kaczoraj.
W podobnym tonie mogę napisać o flambirowanej kaczej piersi nadzianej suszonymi morelami, podanej z sosem z czerwonego wina i zielonej papryki (595 CZK). Czysta rewelacja, perfekcyjnie różowa w środku, ciesząca oko i podniebienie.
To jest restauracja z szeregiem niekwestionowanych zalet: mimo że nadal w ścisłym centrum, to jednak w dyskretnym oddaleniu od najdzikszych tłumów; z pewnością świetnie karmiąca; dająca dużo intymności i spokoju. Poza kilkoma detalami, jak podawanie dań w niewłaściwej kolejności, czy też nie wszystkim jednocześnie, nie zauważyłam właściwie wad. Choć prascy kelnerzy to temat na osobny post, który niebawem obiecuję popełnić.
Kiedy pytają mnie: gdzie w Pradze na kaczkę? Odpowiadam: do Niebieskiej Kaczki, rzecz jasna.
Magda
Info
Nebovidská 6
118 00 Prague 1, Lesser Town