To był jeden z milszych weekendów. Nie pamiętam kiedy śmiałam się tak dużo, jadłam tak dużo i kiedy ostatnio poznałam tak wielu świetnych ludzi za jednym zamachem. Jest coś specyficznego w tych wszystkich osobach, jakaś szczerość, dobroć i czyste spojrzenie. Bo za każdym serem, winem czy chlebem stoi człowiek i całe serce, które wkłada w swoją pracę. I wierzcie mi, to są prawdziwi pasjonaci.
Pogoda była kapryśna, barowo-spacerowa, ale kwadransowe ulewy nie wpłynęły na frekwencję. Wszyscy ciągnęli do tych stoisk jak pszczoły do miodu. Ostatecznie spotkać tyle dobroci na jednym tylko sandomierskim rynku jednocześnie, to prawdziwa gratka.
Jeść, pić, popuszczać pasa
Przeszło 60 wystawców, ponad 300 rodzajów sera, szereg polskich win i nalewek. Była też silna reprezentacja z Włoch i Francji. Nie sposób wymienić wszystkich i nikogo nie pominąć, więc niech mówią do Was zdjęcia. Napiszę tylko, że polskie wina są coraz lepsze (Sibemus od Płochockich znakomity na ciepłe dni), cydry absolutnie genialne (Lorku, ach, Lorku!), nalewki pierwszorzędne (mirabelka od Zbyszka Sierszuły – obłęd), a sery wcale nie zostają w tyle za swoimi francuskimi kolegami. Naprawdę warto czasem wybrać się na taki festiwal choćby z dwóch powodów: przede wszystkim wciąż w Polsce takie imprezy są rzadkością, nad czym boleję, ale najważniejsze jest to, że uświadamiają ilu mamy znakomitych serowarów, cydrowników i winiarzy. To są ludzie dobrej roboty, za co należy im się szacunek i uznanie. A już obowiązkowo musicie poznać Bure Misie i ich sery.
Cóż, istnieje duże prawdopodobieństwo, że tak wygląda raj.
Uczyć się
Festiwalowi towarzyszyły Laboratoria, podczas których m.in. Gieno Mientkiewicz opowiadał o serach, czasem o łączeniu ich z alkoholami, częstował wędzoną białą czekoladą i uśmiechał się pobłażliwie, kiedy zadawaliśmy głupie pytania. To są niezwykle rzadkie okazje, by czerpać garściami z wiedzy profesjonalistów, dać się zainspirować i spędzić czas w doborowym towarzystwie.
Jeść jeszcze więcej
W sobotni wieczór, setce roześmianych gości, kolację na sandomierskim Zamku zaserwowali: Dariusz Wójcik (Dwór Dwikozy), Aleksander Baron (Solec 44), Przemek Błaszczyk (Manana) i Krzysztof Żurek (Trzy Rybki).
Menu przytaczam w całości:
Ante Prima
Aperitivo z sandomierskich win: Muskat Odeski 2013 – Winnica Nad Jarem, Sibemus 2013 (Sibera 60%, Muscat Ottonel 30%, Muscaris 10%) – Winnica Płochockich, Sandomirus Rose (Leon Millot 40%, Marechal Foch 40%, Rondo 20%) – Winnica Sandomierska
Miody pitne z Pasieki Jaros serwowane do serów niebieskich
Szeroka selekcja ponad 30 serów z Polski i Europy
Pieczywo Biopiekarnia Bogdan Smolorz
Przekąska
Zapiekany mus szpinakowy z fondue na bazie Camen Blue (KaMos) podany ze smażonymi kurkami i chipsem z Bursztyna – Krzysztof Żurek (Trzy Rybki, Hotel Stary – Kraków)
Cuvée 2013 (Hibernal 50%, Bianca 40%, Pinot Blanc 10%) – Winnica nad Jarem
Pierwsze Danie
Ravioli z Lazura, ser Wiżajn marynowany w cydrze, chrupiące jajko, emulsja z wędzonej białej czekolady – Przemek Błaszczyk (Manana – Chorzów)
Rose 2013 (Marechal Foch 82%, Bolero 18%) – Winnica Płochockich
Drugie Danie
Udko perliczki faszerowane suszoną śliwką szydłowską, wolno pieczone na płatkach róży z sosem serowym („Zdrebny” – Bure Misie), podane z kaszą jaglaną gotowaną na rosole z gęsiny oraz surówką z selera z vinaigrette orzechowym – Dariusz Wójcik (Dwór Dwikozy – Sandomierz)
Wino Bazuna 2012 (Rondo 60%, Marechal foch 30%, Leon Millot 10%) – Winnica Sztukówka
Pre Deser
Jajko niespodzianka – Krzysztof Żurek (Trzy Rybki, Hotel Stary – Kraków)
Cydr (refermentowany w butelce) – Lorek-Koziarnia
Deser
Kogel Mogel z czeremchową esencją i serem Dżersejowym Blue (Ranczo Frontiera) – Aleksander Baron (Solec 44 – Warszawa)
Nalewka Mirabelkowa – Zbyszek Sierszuła
Rozchodniak
Morelowica z sandomierskich moreli – Krzysztof Maurer
W sekrecie przyznam się, że połączenie kogla mogla z serem dżersejowym było moim prywatnym hitem tej kolacji. Generalnie było bardzo dobrze i bardzo smacznie (jaglanka gotowana w rosole z gęsiny – obłęd), było też stabilnie, ale ten genialny w swej prostocie deser urwał mi głowę.
Moc jest z Baronem!
Zorganizowanie takiego festiwalu wymaga sporo zaangażowania, dlatego duży ukłon w stronę Slow Food Polskai głównego sprawcy zamieszania, Jacka Szklarka. Wykonali kawał dobrej roboty.
2 Responses
Było przyjemnie i smacznie, dziękuję wszystkim