Wiecie, że mam do Pomorskiego wielką słabość. I gdybym miała zamieszkać w jakimkolwiek mieście w tym kraju, to numerem jeden byłoby Trójmiasto. Nie dlatego, że to trzy w jednym, tam mi się po prostu podoba. A czy pokochaliście już Kaszuby? A Żuławy? Pomorskie ma tyle do zaoferowania!
A przy tym jest tam tyle wspaniałych rzeczy do zjedzenia, że łza się w oku kręci. Kiedy region pomorski zaprosił mnie do tego projektu bardzo się ucieszyłam, bo z jednej strony bardzo dużo już o Pomorskim pisałam, lubię tam wracać, ale też będzie to dla mnie genialny przyczynek do powrotu do korzeni. Przecież od początku istnienia tego bloga pisałam o małych producentach, starałam się jeździć na różnego rodzaju festiwale, promować tych wszystkich ludzi dobrej roboty. Fajnie jest do tego wrócić, szczególnie że wybór jest teraz ogromny, jest masa ludzi, którzy robią świetne rzeczy, a tu mam dla Was same perełki.
Ten projekt obejmuje małych producentów, bardzo rozbudowaną listę restauracji, które korzystają z lokalnych produktów, ale robią to na bardzo wiele różnych sposobów, a na koniec dostaniecie ode mnie jeszcze pięknego ebooka ze wszystkimi adresami, namiarami i rekomendacjami, którego zupełnie za darmo będziecie mogli pobrać np. na telefon i tak wyposażeni ruszyć na podbój Pomorskiego. Na końcu ebooka znajdziecie też mapę moich ulubionych plaż, taki bonus, na który wpadłam, gdy któregoś dnia postanowiłam uciec z bobasem od tłumów i na plaży byliśmy niemal sami. Ale ebook dopiero za kilka dni, teraz zapraszam na wspaniałe jedzenie. W każde z tych miejsc warto zajrzeć i zabrać ze sobą coś do domu.
Wspólnota Burego Misia
To jest niesamowita historia. Wspólnotę Burego Misia obserwuję i wspieram od wielu lat. Jej misją jest wsparcie osób z niepełnosprawnościami ruchowymi lub intelektualnymi. To takie ciepłe, dobre miejsce, które na różne sposoby dba o swoich podopiecznych, również poprzez wspólną pracę. W osadzie mieszka kilkadziesiąt osób – opiekunów i ich podopiecznych, którzy wspólnie zbierają i suszą zioła, robią wspaniałe sery, mają też niewielkie gospodarstwo. Bardzo Was zachęcam do zajrzenia do Zagrody, sklepik działa od godziny 10:00 rano. Osada jest malowniczo położona, wśród pól, łąk, tuż nad jeziorem. Bardzo się cieszę, że udało mi się w końcu do nich dotrzeć. Gdybyście chcieli ich wesprzeć to tutaj jest link do strony Wspólnoty – Bure Misie.
Gdzie?
ul. Osadowa 7, Nowy Klincz
83-400 Kościerzyna
Mały Holender
O żuławskim Małym Holendrze pisałam Wam już rok temu. Dom podcieniowy, w którym mieści się restauracja i możecie kupić ich produkty ma trzystuletnią historię, więc już sam w sobie stanowi niebywałą atrakcję szczególnie, że na Żuławach nie zostało ich zbyt wiele i po prostu warto go zobaczyć. Kupicie tu sery i przetwory, ale też znakomicie zjecie, bowiem menu tutejszej restauracji opiera się na prawdziwych żuławskich przepisach i lokalnych produktach, takich jak zupa klopsowa mennonickiej rodziny Andres czy gęś. Ich sery zdobywają nagrody, więc nawet gdy będziecie najedzeni, to warto się tu zatrzymać na małe zakupy. Do domu zabierzcie też ich piwo Szuwar z tatarakiem i ogórki z Żuławskich Smaków!
Gdzie? www
Żelichowo 31 A gm. 82-100 Nowy Dwór Gdański
Przy drodze 502, obok kościoła św. Mikołaja
Serowarnia Radostowskie Rarytasy
To jest najprawdziwsze gospodarstwo, ale wciąż relatywnie niewielkie, prowadzone rodzinnie, a wszystkie ich produkty wytwarzane są tradycyjnymi metodami w oparciu o niepasteryzowane mleko. Mają całkiem spory wybór serów – farmerskich z kozieradką, czarnuszką, czosnkiem niedźwiedzim i mnóstwem innych dodatków, ale też sery dojrzewające, gomółki kociewskie z dodatkami, mleko prosto od krowy, jogurty, serki waniliowe, kefiry, masło, śmietanę czy maślankę. Nabiałowy szał, a i tak nie wymieniłam wszystkiego. Ich “mazidło kociewskie”, czyli twaróg z przyprawami, taki na kanapki, rozbija bank!
Przy gospodarstwie mają sklepik, ale mają też małe dzieci, więc lepiej jest wcześniej zadzwonić i sprawdzić kiedy będzie otwarty.
Royal Nature specjalizuje się w sprzedaży różnego rodzaju alkoholi, głównie polskich marek,mają też w ofercie czekolady premium, suszone owoce i przetwory, ale my dziś nie o tym. Oto bowiem produkują coś własnego, ze wszech miar godnego. Biała Orlica to juz autorski produkt, seria zawiera cztery smaki: wódkę żytnią, nalewkę wiśniową z kawą, nalewkę malinową z chilli i nalewkę pigwową z nutą brandy. Bardzo ciekawe propozycje i choć oferta wydaje się wąska, to smaki są dopracowane. Myślę, że to też ciekawa opcja na prezent dla kogoś, kto ceni sobie nalewki, bo te są pierwszorzędne.
Myślę, że to dość znane już miejsce, ale też jedyne w swoim rodzaju. Na parkingu widziałam sporo samochodów z zagranicznymi rejestracjami, więc wnioskuję, że sława Zagrody Śledziowej zatacza szerokie kręgi. No więc, jak nazwa wskazuje, wszystko kręci się tu wokół śledzi. Znajdziecie tu niewielkie, ale ciekawe muzeum, knajpkę z dość krótkim lecz smakowitym menu i sklepik ze śledziami w każdej formie i postaci. Ze mną pojechało osiem słoików! Można tu wynająć pokój, bo na miejscu działa też pensjonat. Lokalizacja jest pyszna i z jednej strony możecie to miejsce potraktować jak atrakcję na deszczowy dzień, ale z drugiej miejcie na uwadze, że Zagroda leży w sercu Krainy w Kratę, o której też już Wam kiedyś pisałam, i którą uważam za absolutną perłę w koronie Pomorza. Tu naprawdę jest co robić i co zwiedzać. A wracając do jedzenia – opiera się tu na starych recepturach i możecie zabrać do domu takie frykasy jak śledzie z cebulką i żurawiną, śledzie w sosie śmietanowo-koperkowym, ale tez zjeść znaną Wam doskonale z moich wypraw na Uznam czy Rugię bułkę ze śledziem. Pycha!
Och, co to jest za miejsce! Pięknie położone, daleko od jakichkolwiek większych skupisk ludzkich, teren jest potężny, drzewa w parku monumentalne, a pomysł pierwsza klasa. I do tego 150 lat historii. Przede wszystkim jest to prężnie działająca, duża gorzelnia, która produkuje dla dużych odbiorców. Z tego aspektu interesujący jest dla nas fakt, że można się tu umówić na zwiedzanie i zobaczyć cały ten proces. Jest to też rodzinny biznes i wszyscy są w jakimś aspekcie w niego zaangażowani szczególnie, że ziemniaki pochodzą również z własnych upraw. Ale drugim interesującym dla nas aspektem jest kraft. Otóż całkiem niedawno, bo w roku 2019, część produkcji postanowili skierować w tę właśnie stronę. I tak oto powstały wódki bardzo premium, w których w smaku rozróżnicie czy powstały z ziemniaka czy z jęczmienia, czy z żyta, są to wódki rocznikowe. Ale to nie koniec, bo poszli o krok dalej. Nawiązali bowiem współpracę z jednym z najlepszych pomorskich browarów krafotwych – AleBrowarem – i przedestylowali ich piwa. Tak powstały trzy okowity: Hard Bride o aromatach miodu, słonego karmelu i toffi oraz Crazy Mike – tu znajdziecie aromaty cytusów, kwiatów i chmielu (Smoky Joe już nie mają w magazynie, więc nie piszę, że tu w smaku dominuje kawa i gorzka czekolada).
Niewielkie, rodzinne gospodarstwo… Ale cóż to znaczy? Tak wszyscy mówią. Otóż tu znaczy to tyle, że posiadają swój las i swoje naturalne łąki. Wszystkie zioła zbierają i przetwarzają ręcznie, są też pięknie konfekcjonowane, a wybór? Wybór przyprawia o zawrót głowy! Ja się zakochałam! Wiecie, z wyjazdów zawsze przywożę mnóstwo fantów, głównie jedzenia, którym obdzielam przyjaciół, wszelkie słoiczki i przetwory z kolei bunkruję na później, na przykład na zimę. A u nich można się fenomenalnie zaopatrzyć! Proszę bardzo, mamy tu napój wzmacniający z pietruszką lub pokrzywą, albo z żurawiną, jest też ziołowy napój wzmacniający, jest ocet jabłkowy, syrop mniszkowy, syrop z kwiatów czarnego bzu z lipą (ten zbunkrowałam dla bobasa na zimę), syrop wzmacniający z lipą, jest i sosnowo-ziołowy, jest zakwas z buraków, są herbaty, a więc różnego rodzaju mieszanki ziół, ale to, co mnie rozłożyło na łopatki, to – uwaga – SYROP SZCZĘŚCIA. No, chyba warto tu po niego zajrzeć.
Gdzie? www
Łąkie 9,
77-143 Studzienice (przed przyjazdem dobrze jest zadzwonić)
Kaszubska Koza
Ach, Kaszubska Koza! To już legenda wszelkich festiwali, nie da się obok ich stoiska przejść obojętnie, bo to najpiękniejsze serki na świecie, znam i kocham je od lat. Ten z chabrami, macerowany w kwiatach czarnego bzu jest bardzo sezonowy i udało mi się na niego jeszcze trafić, gdy tym razem jeździłam po Kaszubach. Koza położona jest przecudnie, przy samym lesie, jest tu czyste powietrze, przyroda i taka ekologia, że bardziej już się nie da. Sama przejażdżka, gdy później nawigacja prowadziła mnie przez bite 10 kilometrów leśnym duktem była przygodą. Gdy przyjedziecie do Kozy, to po prostu przy furtce zadzwońcie dzwonkiem. Pokażą Wam co akurat mają na sprzedaż, zwykle jest to kilka – kilkaście rodzajów sera. Ich flagowym produktem jest “kozia rura”, znana jest też “pijana koza”, wiele z tych serów trafia do najlepszych polskich restauracji. Ja wzięłam tym razem też kawałek sera z algami, który wygląda jak wyciosany z marmuru. Kaszubską Kozę można tylko kochać!