Najpopularniejszy w Polsce blog z kategorii food&travel

Targ Śniadaniowy, Warszawa

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

www fb

Al. Wojska Polskiego, róg Śmiałej, Warszawa-Żoliborz

Wczoraj po raz pierwszy udało nam się dotrzeć na Targ Śniadaniowy, bowiem jest to pierwszy weekend od, hm, dwóch miesięcy, który spędzamy w Warszawie. Być może to błąd, bo okazuje się, że letnia Warszawa ma wiele do zaoferowania.

IMG_7224Po BioBazarze, Le Targu czy Koszykach jest to kolejna przyjemna inicjatywa, która bez pudła trafia w gusta takich pasibrzuchów jak my. Bo czy można milej zacząć sobotę? Ok, jedyne, czego mi brakowało, to odrobina bąbelków. Nie od dziś wiadomo, że w tym sezonie Warszawa odkryła prosecco (które z powodzeniem można zamienić na cavę czy lambrusco) i myślę, że nie byłoby problemu ze zbytem.

Przyznam, że w kwestii zakupów od lat pozostajemy wierni np. Panu Ziółko, lecz mimo to nigdy z targu nie wychodzimy z pustymi rękami. Wczoraj zaopatrzyliśmy się w genialny miód z płatkami róży, wiejski chleb, tapenadę z czarnych oliwek od Mysz i Ślimaków, czy wspaniałe jagodzianki od Sweet Concept. Do kompletu nabyliśmy drogą kupna również wędzone sieje i sielawy, trochę świetnej wiejskiej kiełbasy oraz szereg innych frykasów.

IMG_7240Jednak to, co mnie w Targu ujmuje najbardziej, to możliwość opędzlowania pysznego śniadania w dowolnej konfiguracji – na słodko, na słono, na orientalnie, na ostro – dla każdego podniebienia coś dobrego. Oczywiście najpierw rzuciłam się na IDEALNE placki ziemniaczane serwowane przez Można Mlaskać. Nie od dziś wiadomo, że jestem plackowym potworem, więc kiedy ich zobaczyłam smażących i oblężonych przez klientów, zredukowałam bieg i wcisnęłam do podłogi. Ok, dosoliłabym je choć trochę, ale poza tym są doskonałe – cienkie, chrupiące, przepyszne. Trzymam kciuki, by szybko otworzyli swój lokal, będę stałym klientem.

IMG_7225Pożarliśmy też merguezy (pyszne) w bagietce z dodatkiem warzyw i sosu paprykowego serwowane przez Maghreb. Do tego hummus – niestety suchy, więc to jest do dopracowania.

Popiliśmy to wszystko koktajlem owocowym i już o czternastej byliśmy gotowi, by wyruszyć w świat.

IMG_7232Czy nie tak właśnie powinna zacząć się leniwa letnia sobota?

Fakt, na Targ mamy kawałek, ale jesteśmy z tych, którzy dla dobrego jedzenia przejeżdżają setki kilometrów (tak, czasem to robimy dla jednej kolacji), więc czymże jest przejechanie Wisły? Dzięki takim inicjatywom rośnie świadomość dotycząca tego, co przyswajamy paszczą i świetnie, bowiem różnica między supermarketowym, przetworzonym produktem jedzeniopodobnym, a naturalnym pożywieniem wytworzonym tradycyjnymi metodami nie jest subtelna, jest kolosalna. Jeśli więc ten czy inny targ przyczyni się choć trochę do otwarcia przeciętnemu Kowalskiemu oczu, to chwała mu za to.

Wybierzcie się którejś soboty na zielony Żoliborz, obiecuję że każdy znajdzie coś dla siebie. Zabierzcie koc, bo przy stolikach trudno o wolne miejsce, dobry humor i pusty żołądek.

Magda

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Dodaj komentarz