Kolonia 2, 12-114 Rozogi
Są takie miejsca, gdzie z góry wiadomo, że tu będzie wielkie żarcie. Nie degustowanie z odchylonym małym paluszkiem, tylko uczciwa szama. Na mapie naszego pięknego kraju znam takich przynajmniej kilkanaście. I nie mówię tu o setkach (tysiącach?) podobnie wyglądających przydrożnych gospód z rozmachem zbudowanych z bali, wszystkie obowiązkowo w góralskim stylu, choćby stały nad morzem. Takie omijam i zazwyczaj mam rację. Mówię o miejscach trochę w stylu Magdy Gessler, swojskich, obfitych, karmiących po domowemu i często legitymujących się znaczkiem Dziedzictwa Kulinarnego. Tusinek też ma tę charakterystyczną biało-niebieską tabliczkę. Aż dziw bierze, że nie znaliśmy tego miejsca. Chyba tylko dlatego, że zazwyczaj wybieramy inną trasę.
Właściwie mieliśmy wpaść tylko na zupę, więc od tego zaczęliśmy, choć jak zaraz sami się przekonacie, na tym nie poprzestaliśmy. Na początek rewelacyjny barszcz czerwony z uszkami (12 zł.), będący kwintesencją tego, co da się wycisnąć z buraka. Niemal gęsty, o pięknym burgundowym kolorze, wyjątkowo aromatyczny i bogaty w smaku.
Do grzybowej (12 zł.) też trudno mieć jakieś zarzuty, bo nie wymagała żadnych poprawek, dokładnie wszystko, co powinno się w niej znaleźć już tam było, łącznie z nieprzebraną ilością leśnych grzybów. Po domowemu zabielona śmietaną, a przez to taka okrągła, kompletna w smaku.
Dane nam było spałaszować też sieję pieczoną w całości z rewelacyjnymi opiekanymi ziemniakami i kilkoma domowymi surówkami. Ryby na półmisku wylądowały trzy i przyznam, że choć obracam się w środowisku takich samych pasibrzuchów jak ja, to nie znam nikogo, kto byłby w stanie sprostać tej porcji. Aż żal było zostawiać połowę na talerzu, bo ta ryba była świetna. Delikatna, mięciutka, z mięsem idealnie odchodzącym od ości i do tego doskonale doprawiona.
Placki ziemniaczane i pierogi zamówiliśmy właściwie już tylko z kronikarskiego obowiązku, bo po klasykach ich poznacie. O ile te pierwsze były trochę za grube i trochę za tłuste, to jest to wyłącznie mój punkt widzenia. Wiem, że wielu osobom smakują właśnie takie.
Magda
2 Responses
Owszem, kiedyś było i nieco lepiej i na pewno taniej, ale nadal potrafię nadrobić 50 km, żeby tylko tam zjeść obiad. 😉