ul. Partyzantów 2, Magnuszew
Knajpa po przejściach, czyli po “Kuchennych rewolucjach” Magdy Gessler. Co prawda mam na temat jej restauracji swoje zdanie, ale o tym przy innej okazji. Sam lokal bardzo sympatyczny – kamień drewno, miły zapach z kuchni.
Wszystkim się dziko chciało zup, więc mamy po kolei:
Rosół – przyzwoity. Nie wiem co miałabym napisać o nim jeszcze, był przyzwoity, acz niczym szczególnym się nie wyróżniał i już.
Tu lepiej – krem z kury z pieczonym jabłkiem i śmietaną, który jest jednym z ich popisowych dań. Faktycznie bardzo smaczny, gęsty, delikatny i sycący.
Flaki wołowe – dobrze doprawione, miękkie, aromatyczne. Dobre.
Śledzie po dwakroć, w obu przypadkach smaczne, może trochę za słabo doprawione, ale poza tym bardzo w porządku. I na koniec to co być musi…
…czyli placki ziemniaczane. Wciąż nie są to placki z moich marzeń, które na pewno kiedyś znajdę (czyli cienkie, chrupiące, dobrze przyprawione i niezbyt tłuste – jeśli o takich słyszeliście, dajcie koniecznie znać). Te mogłyby być cieńsze, choć chrupią na brzegach, mogłyby nie być tak strasznie tłuste, choć wiadomo że się je przecież smaży, kucharz lub kucharka mógłby/mogłaby tak nie bać się przypraw, choć nie każdy lubi… I tak dalej.
Wcale to wszystko nie było złe. Nie było też absolutnie powalające. Po prostu było całkiem przyzwoite i o ile mi wiadomo nikt nie zapadł na niestrawność.
Ceny przeciętne, jak w wielu podobnych knajpkach.
Mocne trzy świnki z pretensjami do czterech.
Magda