Ubolewam. Ubolewam z dwóch powodów: po pierwsze w Warszawie tylko pięć miejsc brało udział w tym jakże sympatycznym wydarzeniu, a na przykład w Poznaniu bodaj dwadzieścia trzy. Po drugie ubolewam, że trafiliśmy do Babel Bistro. Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina, bo to ja nas tam zaciągnęłam.
Ale zacznijmy od początku. W piątek poszliśmy na degustację wina do Wino646. Tłumów nie było, raczej garstka kręcących kieliszkami panów. Niespecjalnie ktoś z nami nawiązał kontakt, choćby nawet wzrokowy, więc pokręciliśmy się trochę i przystanęliśmy przy miłej pani, sprzedającej w kącie greckie produkty. Finał był taki, że wyszliśmy bez wina, ale za to z niezłymi oliwkami i pyszną fetą. Co prawda dopytywałam o piemonckie Barolo, ale jedynym, co usłyszałam był wykład na temat ceny i opowieść o tym, dlaczego jest taka atrakcyjna, zaś o bukiecie i walorach smakowych sza. Chyba jednak wolę degustacje w pewnym sklepie, który mam pod domem. Jeszcze mi się nie zdarzyło wyjść z pustymi rękami, nie mówiąc o tym, że za każdym razem dowiaduję się czegoś ciekawego. O winie.
Wyposażeni w przekąski udaliśmy się do miejsca zamieszkania, celem dokonania degustacji właściwej szeregu win zakupionych pod innym adresem. Tak oto płynnie przechodzimy do soboty. A w sobotę jedliśmy, jedliśmy, jedliśmy… Do znudzenia.
Babel Bistro wybrałam ot tak, zupełnie spontanicznie. Fajne założenie, bo serwowali najpierw kuchnię europejską, później azjatycką, a na koniec amerykańską. My trafiliśmy na tę pierwszą, bęc. Babel Bistro znalazło schronienie na ulicy Mińskiej 65 w przybytku należącym do Społeczności Chrześcijańskiej. Kumacie to: Babel Bistro – Społeczność Chrześcijańska, czy tylko mnie to bawi?
Rewelacyjnie zagspodarowali wnętrze tej przestronnej sali. Zagrali niemal wyłacznie światłem i obrazami wyświetlanymi z rzutników. Było klimatycznie, był półmrok, było nastrojowo, była przyjemna muzyka w tle i super miła kelnerka. Czar prysł, gdy kolejne dania zaczęły pojawiać się na naszym stole… O ile pomidorową trudno zepsuć, o tyle reszta wołała o pomstę do nieba.
Mdły, pozbawiony choćby szczypty przypraw krem z soczewicy był kiepski, ale…
Może gdyby zamiast dziewięciu czy dziesięciu złotych za porcję żądać dwunastu, udałoby się to wszystko przygotować ze składników lepszej jakości? A to jednak ma kolosalny wpływ na smak.
Szef kuchni przyszedł do nas i w pięknym stylu wziął nasze uwagi na klatę. Szanuję go za to i z tego miejsca serdecznie pozdrawiam. Ale jakby powiedział Wąski: kilka niedociągnięć jest…
Magda