Najpopularniejszy w Polsce blog z kategorii food&travel

Brasserie27, Wrocław – szef kuchni słusznie przerażony

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Mówią, że we Wrocławiu trudniej o dobrą knajpę, niż o dobre dziecko. Niektórzy mają swoje typy, których się trzymają od lat i na wszelki wypadek nie dopuszczają zdrad. Dla mnie wrocławska gastronomia to terra incognita, więc zaczęliśmy dość przypadkowym Brasserie 27, które przyciągnęło nas stosunkowo krótkim menu. To nie będzie długa recenzja. Ani ociekająca lukrem.

Wnętrze jest obiecujące – wysokie, przestronne i bardzo estetyczne, zaś obsługa uprzejma, ale to jedzenie jest najważniejsze. A tutaj okazało się, że nawet krótka karta wcale nie musi być dopracowana i może zawierać szereg powtórzeń. Tyle tytułem wstępu.

Bistro 27 WroclawNa początek cebulowa (18 zł) – ciężkie zupiszcze, bardzo daleka kuzynka francuskiej cebulowej – zbyt kwaśna, cebula zbyt twarda, na dokładkę podawana z parmezanem, zamiast gruyera. I gdyby ten nieszczęsny parmezan nie był przypalony, pewnie co wytrwalsi daliby radę, ale mi smród spalenizny nie pozwolił zjeść nawet połowy porcji. To ładnie prezentująca się zupa, więc zdobi początek postu. I tyle.

Jedynie o rustykalnej pomidorowej (19 zł) napiszę w zupełnie innym tonie. Otóż to jedyne danie, które można uznać za smaczne i godne polecenia. Bardzo gęsta i bardzo aromatyczna zupa z grzankami więcej niż uczciwie okraszonymi mozzarellą, do tego pesto. Trio: pomidor-mozzarella-pesto to bezpieczne połączenie, które zawsze się sprawdza.

IMG_9534Dalej mamy carpaccio z wołowiny (29 zł). Carpaccio, jak carpaccio. Mięso świeże, parmezan i nieśmiertelna rukola. Nic ekstraordynaryjnego, zwłaszcza że słodki sos nie dopuszczał do głosu smaku mięsa. Słodkie carpaccio? No, nie wiem. Natomiast sałatka z kaczką na ciepło (37 zł) zachęcająca potencjalnie ciekawymi dodatkami: lawendowo-szafranową gruszką i koprem to całkowity fail. Spodziewałam się ślicznych, różowych plastrów kaczej piersi, a dostałam to:

Bistro 27 Wroclaw1Nie skończyłam jeszcze z kaczką. Po pierwsze przestudiowałam menu dokładniej i odkryłam, że lawendowo-szafranowa gruszka, to również deser, a więc idą na łatwiznę. Po drugie: ten sam słodki sos do sałatki i carpaccio, do którego pasował jak pięść do nosa. Ponownie – idą na łatwiznę. I po trzecie, najważniejsze – mięso twarde jak sprzęgło, do tego w ilości takiej, jak na poniższym zdjęciu. Wydłubałam wszystkie kawałki, co do jednego. No, bez jaj!

IMG_9561Prawie cztery dychy za coś takiego? Zarządzam bunt! Pewne rzeczy toleruję, inne mnie lekko wyprowadzają z równowagi, ale jak ktoś próbuje zrobić ze mnie debila, to dostaję szału. Zaprosiliśmy zatem szefa kuchni. Co prawda kelnerka powiedziała, że nie wie, czy ten do nas wyjdzie, ale jednak się przełamał. Był cieżko przerażony, a winą obarczył współpracownika. Słodko.

Nie mam energii, żeby pisać cokolwiek więcej o tym lokalu. Wyszłam głodna. A na pytanie czy polecam, odpowiedzcie sobie sami.

pigs3

Magda

Info

www fb
ul. Kazimierza Wielkiego 27a, 50-077 Wrocław

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Jedna odpowiedź

Dodaj komentarz