ul. Mickiewicza 23, Warszawa (wejście od pl. Inwalidów)
Żoliborz nie jest przez nas przesadnie eksplorowaną dzielnicą, ale chyba czas to zmienić. Choćby dlatego, że na pizzę nadal będę jeździła do Łomianek, ale już na (ach!) gnocchi z truflami będzie bliżej.
Da Aldo było kolejnym spontanem. Nie pytałam wszystkowiedzącego internetu czy warto, choć w sumie nigdy nie pytam… Ale ja nie o tym. Wnętrze jest jasne, przypomina takie ciut lepsze bistro. W niedzielne popołudnie rozsądnie jest zrobić rezerwację, było niemal pełno. Trochę na włoską modłę wielopokoleniowe rodziny miło spędzały czas jedząc obiad i popijając wino. Przyjemny klimat. Choć kelnera musiałam trochę oswoić, bo pierwsze wrażenie nie było najlepsze. Ale kiedy już stemperowałam niewidzialne kolce, okazało się, że to sympatyczny i otwarty chłopak.
Zaczęliśmy od vitello tonnato (37 zł), czyli cieniutkich plastrów cielęciny w sosie tuńczykowo-kaparowym, stanowiących rozkoszny wstęp. Ok, sosu było dużo, nie wiem nawet czy nie za dużo, ale… To jest bardzo dobra przystawka i wiem, że kiedyś zjem ją ponownie. Sos, mimo, że wyrazisty, nie tłumił jednak smaku mięsa, lecz idealnie go uzupełniał i nadawał temu daniu bardzo konkretnego charakteru.
Mule (41 zł) nie były czymś wybitnym, ale też trudno mieć do nich jakieś poważne zastrzeżenia. Klasycznie przygotowane w białym winie, delikatne, miękkie i świeże. Właściwie spełniające wszystkie oczekiawania, które można względem nich mieć.
Zarówno pizza quattro stragioni (32 zł), jak i zupa rybna (30 zł) całkiem przyzwoite, choć nie będzie to miejsce, które polecę na pizzę. Była w porządku, można ją zjeść, ale nie będę nalegać. Zaś rybna mocno pomidorowa, gęsta, aromatyczna, ze szczodrą “wkładką”, całkiem niezła.
Ale to, co najlepsze, zostawiłam na koniec… Oto gnocchi ripieni (33 zł). Gnocchi przez duże G. Identyczne jak w Oro di Napoli, genialnie delikatne, truflowe, rozpływające się na języku, charakteryzujące się idealną równowagą smaków. To jest TEN smak. Wrócę po niego jeszcze wiele razy, wiem to. Umiłowani, zaprawdę powiadam wam: zjedzcie je. Zjedzcie je, a wasze dusze zostaną zbawione.
Podsumowując: jestem na tak. Da Aldo to miłe, spokojne i całkiem smaczne miejsce. Nie wszystko jest wybitne, może jest ciut nierówno, ale to, co jest wybitne, nie ujdzie waszej uwadze i zapadnie w pamięć na długo, zapewniam.