ul. Francuska 44, Warszawa
Saska Kępa w ostatnich latach obrodziła knajpami, a miniony rok to już prawdziwy wysyp. W takich okolicznościach przyrody funkcjonuje Reppublica Italiana, serwująca przeciętne jedzenie i legitymująca się przeciętną obsługą.
Tym razem padło na lunch, a więc mamy oto sałatkę z gruszką w winie i krewetkami (dwiema). Cóż mam o niej napisać, ponato że jest to potrawa, o której się zapomina jeszcze w trakcie jedzenia? Absolutnie nic ciekawego, przeciętnej jakości krewetki, gdzieś z boku trochę rukoli z supermarketu, odrobina balsamico i koniec historii. Umarłam z nudów.
Dalej pizza, która w tak jednoznacznie włoskiej knajpie powinna być conajmniej świetna. Otóż, podobnie jak sałatka, była absolutnie obojętna dla mojej kulinarnej pamięci. Połowa w wersji z czterema serami, połowa z szynką i salami. Nie było w niej absolutnie nic, co sprawiłoby, że chciałabym wrócić. Zwyczajny parawłoski placek bez polotu, skomponowany z parawłoskich i paranajlepszych składników. Można zjeść, ale nie będę namawiać.
Rachunek opiewał na 131 zł.
Cóż, można tam pójść i coś zjeść, można też nie iść, niczego tym samym nie tracąc. Nie zatrujecie się, ale i nie doznacie objawienia. Wiem jedno – znacznie taniej i znacznie lepiej można w Warszawie napełnić żołądek, a wydając te same pieniądze można go napełnić wybornie i całkowicie satysfakcjonująco nawet dla wymagającego podniebienia. Reasumując – nie mam nic przeciwko, ale nie widzę też żadnego sensu w odwiedzaniu Reppubliki, ponieważ jest przeciętna do bólu.
Magda