Najpopularniejszy w Polsce blog z kategorii food&travel

Mąka i Woda – Włosi płaczą jak jedzą /Warszawa

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Założę się, że przynajmniej 90% z was lubi pizzę. A dobrą pizzę być może nawet 99%. Ja też lubię dobry placek i nie wstydzę się do tego przyznać. A skoro internety twierdzą, że Włosi płaczą jak jedzą pizzę w Mące i Wodzie, to poszłam sprawdzić czy jest lepiej niż było. Na pokładzie miałam Włoszkę. Koniecznie chciałam zobaczyć jak płacze.

Najpierw w wyjątkowo dobry nastrój wprawia nas taka oto ilość burraty w cenie 25 zł. Nie wiem czy widać proporcje, ale to porcja na trzy machnięcia widelcem. I żeby ona była jeszcze najlepszą w twoim życiu, zmilczałbyś ale kiedy bliżej jej smakiem do poczciwej di bufali, to możesz się tylko śmiać. Z włoskiej perspektywy był to śmiech pt. “Ale was tu w Polsce robią w bambuko!”. Ale ok, my przecież musimy jeszcze zapłacić za transport i szereg innych rzeczy, więc spokojnie, to tylko przystawka w cenie dania głównego.

IMG_0949Raviolo con uovo (18 zł.) to coś nad czym się kiedyś rozpłynęłam przede wszystkim z powodu farszu. Tak naprawdę rozpłynęli się wszyscy i jest to chyba najkwieciściej opisane danie w historii warszawskiej gastronomii. Już wtedy zauważyłam fakt, że ciasto na brzegach jest twarde, ale to był raczej detal. Tym razem twarde było dokładnie wszędzie. Prawda jest taka, że jak się zaleje jedzenie kostką palonego masła, to wszystko smakuje wybornie, w końcu nie ma lepszego nośnika smaku niż tłuszcz. Tylko dlaczego ciasto jest twarde?

IMG_0948No i w końcu jest – chluba i duma Mąki i Wody. PIZZA: margherita z ekstra rukolą i margherita z bazylią (każda za 28 zł.). Na początek rozbawiają mnie dwa smutne listki przypieczonej bazylii. Uprzejmie informuję, że bazylię kładzie się na pizzy po wyjęciu tej z pieca. Są co prawda dwie szkoły, jedna z nich mówi, że można przypiec listki, ale zdecydowanie smaczniej jest dodać je albo do sosu, albo świeże położyć na placku. Po co je tak męczyć? Sos jest świetny i trzeba mu oddać honor, jest gęsty, treściwy i aromatyczny.

Dokładnie przyjrzałam się plackom na sąsiednich stolikach i niechlujne pieprznięcie dodatków na ciasto ma prawdopodobnie świadczyć o totalnym zblazowaniu pizzaiolo i głebokim przekonaniu, że to co serwuje to już wyższa forma sztuki kulinarnej. To nie jest Neapol i nigdy nie będzie, pobudka! Tu nie ma tego naturalnego wdzięku, rzucania dodatkami niby byle jak, ale zawsze zaskakująco precyzyjnie. Tu jest poza. W ramach kontemplacji tego zjawiska polecam obejrzeć górne zdjęcie. Z kolei ilość mozzarelli mówi: Oszczędzają bogaci – i nam się opłaci. Na koniec podstawa czyli ciasto – bardzo słabe, bułowate, ciastowate i bez cienia chrupkości. Duże nieporozumienie.

IMG_0951No dobrze, a co z Włoszką? Czy płakała?

Wspólnie dokonujemy wiwisekcji ciasta, macamy, wąchamy i kminimy gdzie jest pies pogrzebany. Włoszka odrywa grubaśne ranty, rozrywa je wzdłuż i zaczyna płakać. Ze śmiechu. Bo ciasto jest w środku mokre, a po wyjściu z pieca na drewno nie ma prawa takie być. Ma być niemal puste, nie mokre! Dlatego w Mące i Wodzie jest bułowate, miękkie i generuje tyle odpadu:

IMG_0958Bo niby czemu mam się zapychać jakąś mokrą bułą?

– Zakazuję ci dać im więcej niż trzy, rozumiesz? Zakazuję! – mówi Włoszka, a ja się z nią zgadzam. To jest rzekomo najlepsza pizza w mieście. Od najlepszych oczekuje się więcej. Wiecie co mi przypomina ten placek? Pizzę w Polsce w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. Wtedy też była gruba i ciastowata. To jest złe skojarzenie.

Budino z solą morską (13 zł.) jest świetne. Delikatny, muślinowy krem, rewelacyjny zarówno pod względem konsystencji jak i smaku, choć wiórki czekolady mlecznej smakują… tanio.

IMG_0959Na koniec, jak wisienka na torcie – wciąż nie pozbyli się brzydkiego nawyku doliczania złotówki za oliwę podawaną w malutkich, nieporęcznych miseczkach. We włoskiej knajpie żądanie pieniędzy za oliwę jest tak samo absurdalne jak baba z brodą czy ryba na rowerze.

Jak widzicie była to bardzo wesoła wizyta, udało im się nawet doprowadzić kolejną Włoszkę do łez. Prawie sukces.

Wokół Mąki i Wody wytworzył się dziwny nimb zajebistości i chyba czas najwyższy powiedzieć głośno, że moda sobie, a świetna pizza sobie. Mieli dobry PR na starcie i tak wiele razy powtórzono, że jest to najlepsza pizza w Warszawie, że lud uwierzył.

No i teraz są dwie drogi, bo zawsze są dwie: po pierwsze i najłatwiejsze można się oprzeć na tej modzie i zostawić sprawy swojemu biegowi, ewentualnie zrobić jakąś degustacyjkę, rzucić trochę więcej sera na placek, żeby dobrze wyglądał na zdjęciach i już po kilku dniach czytać teksty pełne zachwytu – łatwizna i tanizna. To jest co prawda droga słabeuszy, ale nie każdy przecież musi być bohaterem, co mieliśmy ostatnio okazję zaobserwować w pewnym programie na przykładzie limonki [żart poniekąd hermetyczny].

Jest też opcja numer dwa, trudniejsza ale za to godna szacunku: można rzeczywiście pochylić głowę i doprowadzić to ciasto do perfekcji, stać się legendą i zapewnić sobie miejsce pracy do śmierci. I niech nawet ci Włosi płaczą ze szczęścia, czemu nie?

Warto spuścić trochę powietrza, bo to co dziś jest doskonałe jutro może być totalnie spartaczone. Taki urok gastronomii – nieprzewidywalność. Koszulki Liderów Peletonu też zmieniają właścicieli i żeby się utrzymać na czele trzeba tak samo mocno cisnąć przy trzydziestym kółku, jak przy pierwszym. Mam nadzieję, że ta sportowa metafora jest dość jasna. Dlatego czasem warto się zdystansować i zastanowić, czy coś przypadkiem nie idzie w złym kierunku. Ja naprawdę nie mam nic przeciwko temu, żeby Mąka i Woda serwowała najlepszą pizzę w Warszawie, tylko niech to nie będą czcze przechwałki!

Dlatego wybacz mi, Polsko, ale to jest pizzeria i w swojej kategorii otrzymuje…

pigs3

Magda

P.S. Tak, jadłam w Da Michele w Neapolu, pizzerii przez neapolitańczyków uznawanej za najlepszą na świecie. Podzielam ich zdanie w całej rozciągłości. Pizza z Mąki i Wody to NIE jest to samo, nie jest nawet blisko.

Info

fb
ul. Chmielna 13a, 00-021 Warszawa

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

55 odpowiedzi

  1. Co za bzdury! 25 zł to cena głównego dania w Wawie? Czy wiesz czym się różni pizza z południa od pizzy z północy Włoch? O sukcesie tej restauracji swiadczy ponadprzeciętna frekwencja i fakt iż nie płacą blogerom w postaci darmowych posiłków za pochlebne opinie.

  2. Szanowna Pani Magdo, ja lubię Mąkę i Wodę i podejmę się jej obrony. Przynajmniej pizzy!

    Nie jestem ekspertem, acz po Włoszech trochę pojeździłem, sporo o jedzeniu poczytałem, dużo zjadłem, i zdanie, nie tylko oparte na mym subiektywnym guście, mam.

    Była Pani kiedyś w Neapolu, ojczyźnie pizzy? A najlepiej w jednej z najdłużej istniejących tam pizzerii (niektórzy sądzą, że najdłużej) Da Michele (na via Cesare Sersale)? Jedzenie pizzy tam, z rożnych powodów, w tym ze względu na jakość i świeżość składników, jest niepowtarzalnym doświadczeniem. Właściciele serwują tam tylko dwa rodzaje pizzy: margherite i marinare (podobno dlatego, iż ich babcia uznawała te dwa rodzaje, za jedyne 'prawdziwie neapolitańskie). Co wieczór ustawiają się tam długie kolejki, głównie neapolitańczyków, by zjeść na miejscu, lub wziąć na wynos, jeden z ich placków. Myślę, że możemy uznać ta pizzę za swoisty kulinarny metr z Sèvres.

    Otóż pizza z MiW jest zdecydowanie najbliższa tamtemu ideałowi. A właściciele odwołują się właśnie de Neapolskich tradycji. Placek jest właśnie nieco wilgotny, ciągnący się, trochę bułowaty, brzegi grube (do 2 cm). Cóż, przypominam, iż neapolitańskiej pizzy nie można piec dłużej niż 90 sek w temperaturze ponad 500st. Przy takim pieczeniu nie otrzymamy, tak lubianego w Polsce, chrupiącego, łamiącego się placuszka.
    Nonszalancko zarzuca Pani MiW pieczenie bazylii. Spieszę poinformować , iż neapolitańska margharita jest właśnie pieczona z bazylią. Proszę zerknąć choćby na tego linka: http://3.bp.blogspot.com/-wnEXCtoVdCo/UcXd_RNNGaI/AAAAAAAABD0/v7zKWzEtUio/s1600/Michele+(1).JPG (zdjęcie pizzy z Da Michele, chciałbym wrzucić własne, ale nie ma takiej opcji w komentarzach).
    No dobrze… to tylko jedna pizzeria z Neaplu Pani powie. Ale przecież Pani Włoszka płakała, zabraniała dawać więcej niz trzy… To informuje, iż robienie pizzy w Kalabrii, jak wielu innych lokalnych produktów we Włoszech, regulowane jest prawnie. Włoski rząd w 2004 wydał regulację, jaki produkt nazwać można pizzą neapolitańśką (STG Gazetta Ufficiale, 24.05.2004). Parafrazując Pani słowa: Uprzejmie informuję, że bazylię kładzie się na pizzy przed włożeniem tej do pieca… przynajmniej w Neapolu.

    Jako ostateczny argument na słabość MiW, przytacza Pani opinię swojej płaczliwej Włoszki. Co to w ogóle za instancja odwoławcza? Czy to, ze jakiś, Polak powie, ze nie lubi pierogów mojej śp. babci, to znaczy, że one są niedobre, niepolskie? Może po prostu Pani Włoszka pochodzi np. z Rzymu lub skądś jeszcze bardziej na północy Włoch, gdzie pizza jest cienkim, białym, chrupiącym plackiem, najlepiej nieprzypalonym i z rozmaitością wariacji dodatków i połączeń? A może ta Włoszka nie zna się na kuchni, a przynajmniej na pizzy? Nie wiem, gdyż nic Pani o niej nie pisze, stąd nie jest żadnym autorytetem.

    Na koniec zgodzę się, że smutne jest płacenie za oliwę (choć bardzo dobrą) i podawanie jej w małych miseczkach, gdyż we Włoszech (choć raczej północnych) jest ona ważniejsza niż sól na polskim stole. O tym z reszta pisałem do właścicieli w pierwszym tygodniu po otarciu MiW. Do zarzutów co do innych dań się nie będe odnosił, częściowo się z nimi zgadzam.

    Może trudno w to uwierzyć, ale moje pisanie nie zostało opłacone przez właścicieli MiW. 🙂 Proszę o wybaczenie, ale zdenerwowała mnie po prostu buta i partylularność z jaką pisze Pani na swym blogu. Wydaje się, że z zaskakującą pewnością siebie, nie idzie u Pani żadna merytoryczna, przynajmniej w dziedzinie pizzy, podstawa. Cóz, to tylko blogosfera…

    Życzę Pani dużo smacznych pizzy, raczej w północnowłoskim stylu! 🙂

  3. Magda Kybezrg
    Pani Magdo, A w jakich cenach są przystawki w menu włoskich restauracji we Włoszech? Jakiej wielkości są porcje?
    Włochy to nie Polska, zupełnie inna kultura jedzenia. Proszę sobie kupić wycieczkę i samemu sprawdzić.

    Mam jeszcze kilka innych pytań.
    Jaka jest receptura ciasta na pizze neapolitańską?
    Z czego się je robi?
    Czy zawiera drożdże?
    Ile cisto leżakuje?
    Jak się je rozgniata na placek?
    Ile czasu powinno spędzić w piecu?
    Jaką temp. ma piec w środku?

    Czekam na odpowiedzi.

  4. Krytyka Kulinarna Pani Magdo, tym bardziej nie rozumiem Pani zarzutów wobec MiW. Przkro mi, iż dostała Pani wybrakowaną margaritę. Nawet w Neapolu może się zdarzyć. Poza tym, ponownie odsyłam do wspomnianego preze mnie aktu prawnego.
    Blog to blog: kazdy prowadzi go jak chce. Ale wiele wpisów na nim tryma przyzwoity, w mojej ocenie poziom. Stąd warto dbać o publicystyczne standardy. Przejawem niskiego standardu, był np, chwyt z anonimową Włoszką.
    Nie kontynuuję dyskusji o poziomie MiW, gdyż de gustibus non est disputandum (by pozostać w łacińskich klimtach). Pani również proponuję w nią nie wchodzic, gdyż dyskusja syzbko musiała by przejść na poziom sensowności amatorksich, kulinarnych blogów w ogółe 🙂

    Piotr Nie Wyświetla Się , przekonała mnie Pana argumentacja dot. oliwy. Choć jakiś dysonans, jak za nią płace, wciąż u mnie pozostaje 🙂

  5. Krytyka Kulinarna
    Błąd, nie jestem biznesowo związany z MiW.
    Jestem stałym gościem bo lubię włoską kuchnię.
    "Klasę pokazałeś wiele razy w różnych miejscach…" Jak się nie ma nić do powiedzenia na temat to atakuje się personalnie rozmówcę? i to bezpodstawnie?
    Ja nie tylko spuszczam po sobie wodę, ale też opuszczam deskę i myje ręce.
    Dokładnie, osobiste wycieczki są nieeleganckie i świadczą tylko o tym co napisałem wcześniej. Braku wiedzy na temat.
    Ja nie robię PR, nikt nie musi piać, wręcz przeciwnie.
    Nikogo też nie atakuje, wytykam tylko brak wiedzy elementarnej i pisanie głupot.

  6. Lech Sołtys
    Panie Lechu, mi też to przeszkadza, że oliwa kosztuje, nawet jeśli to jest symboliczna złotówka.
    Jednak znam polskie podejście i wiem co by się działo z tą oliwą jak była by dostępna "for free". Pół biedy jak służy ludziom, problem jak się okazuje, że jest wyrzucana, bo każdy leje ile sobie chce na talerz. Po prostu boli serce.

  7. Szanowni Państwo, wiem, że Włosi to jedzenia podchodzą śmiertelnie poważnie, ale my nie musimy. 🙂 Różnimy się w ocenie, wymieniajmy się argumentami, szanujmy siebie i swoje kubki smakowe, ale nie musimy uprawiac wycieczek osobistych.

  8. Lech Sołtys być może właśnie dlatego, że dla mnie również pizza z Da Michele jest wyznacznikiem doskonałości, mokry placek w MiW tak totalnie mnie rozczarował.
    Natomiast dyskutowałabym, czy przejawem niskiego standardu była Włoszka. Była autentyczna i zjadła w życiu więcej placków, niż my wszyscy razem wzięci. Dobrze Pan wie, że moje teksty są bardzo różne, czasem występuje w nich Włoszka, czasem jakaś Azjatka. Czemu nie? Im autentyczne smaki są daleko lepiej znane, niż nam.

  9. Krytyka Kulinarna
    Błądzić jest rzeczą ludzka, tkwić w błędzie jest nieludzkie.
    Ma Pani napisane już przez dwie osoby, na czym polega tajemnica pizzy neapolitańskiej. I nadal pisze Pani "mokry placek".
    Proszę docenić to, że ktoś dzieli się wiedzą i nauczyć się czegoś nowego a nie uparcie pisać głupoty.

  10. Krytyka Kulinarna
    Jeszcze raz.
    Wycieczki osobiste świadczą tylko o braku wiedzy i w związku z tym ucieka się Pani do tak prymitywnych taktyk. Na mnie to nie działa.
    Proszę o odpowiedzi na pytania.

    Warto sobie przyswoić podstawową wiedzę, jak chce się prowadzić bloga. A nazywanie siebie krytykiem kulinarnym to w tym przypadku gruba przesada.

    To jak będzie, kolejna próba obrażania mnie (nieudana) czy rzeczowe odpowiedzi poparte wiedzą?

  11. Krytyka Kulinarna
    Kolejna wycieczka personalna?
    Na chwilę obecną to Pani nie rozumie. Nie przypominam sobie też, żebyśmy przeszli na "ty". Co więcej podstawy kultury nakazują, żeby pisać z szacunkiem, jeśli pisze się jako organizacja.

    Wracając do tematu to chciałem zwrócić uwagę na podstawowy fakt, rozmawiamy tu o pizzy neapolitańskiej (Neapol, takie miasto Włoszech). Proszę sobie sprawdzić.

    Ja nie jeżdżę na wycieczki a mimo to bywam we Włoszech po 5-6 tygodni w roku. Co absolutnie nie ma znaczenia w tej rozmowie bo nie powołuje się tu na żadnego eksperta. Zwracam tylko uwagę na Pani braki w podstawowej wiedzy na temat włoskiej kuchni.

    I popieram to co napisał Pan Lech. Podpieranie się wymyśloną włoszką jest słabe.

  12. Z tą Włoszka chodzi mi o to, że fajnie jest czasem użyć chwytu retorycznego, odwołując się do takiego podmiotu. ALe w artykule krytycznym (jak recenzja), a nie swawolnym felietoniku, fair wobec czytelników było by, odwołując się do kogoś, cos o tej postraci powiedzieć. Dla mnie fakt, iż ktoś mjest Włochem, nie czyni z niego autorytetu w kwestii kuchni jakiejkolwiek. Oczywiscie świadzcy o jakimś potencjale, ale Włosi też żrą w makdonadlach, a takih z Umbrii czy Toskanii pnwie ejst sporo talich, co pizzy nie jedli nigdy, a Neapol uznają za jakieś odelgłe afrykańskie miasto. Tez chyba skończę dyskusję , gdyż schodze na poziom czepania się szczegółów.
    Nie odniosła się Pani do kwestii bazylii, z zcego uczynła Pani jeden z głównych zarzutów. Na ddoatek mógł zabrzmiec dla osób mało zainteresownaych , wiarygodnie.

  13. Lech Sołtys ok, mogłam o niej napisać coś więcej. To jest bardzo świadoma kulinarnie osoba i w kwestii kuchni włoskiej po prostu jej ufam.
    A z bazylią jest tak, że dopuszcza się zapieczenie listków, ale jest to raczej rzadko spotykana opcja, do tego mało estetyczna. Tu bardziej szło mi o oszałamiającą ilość dwóch listków. Jeśli bazylia ma się znaleźć na placku przed pieczeniem, to zazwyczaj trafia do sosu.

  14. Krytyka Kulinarna
    I kolejna wycieczka osobista i nieudana próba zdyskredytowania mnie za pomocą epitetu mijającego się z prawą.
    Jeśli ktoś tu troluje to Pani na swoim blogu pisząc bzdury niepoparte podstawową wiedzą.

    Te stąd znikam bo widzę, że Pani Magda woli pluć niż czegoś się nauczyć od ludzi, którzy mają wiedzę i chcą się nią podzielić.

    Co cóż, jaki autor taki blog.

    A ocenę moich prosiaków pozostawiam, 5 za to co napisałem plus jeden za brak empatii.

  15. Pisanie głupot z powodu braku wiedzy elementarnej.
    Brak jakiejkolwiek pozytywnej reakcji na fakty przekazywane przez osoby, które tą wiedzę mają i chcą się nią podzielić
    Brak argumentów nadrabiany próbą obrażenia rozmówcy za pomocą kłamstw i sugestii, że osoba, która wytyka błędy ma w tym interes.

    A na koniec najlepsze i tak klasyczne KASOWANIE POSTÓW.

    Oto pseudo blogerka bezpodstawnie aspirująca do miana krytyka.

    Smutne, żałosne a nawet tragiczne i niestety prawdziwe.

    Już wiem dlaczego szanujące się osoby nie goszczą na tym "blogu" i ja też z szacunku dla siebie więcej tu nie zajrzę.

  16. Krytyka Kulinarna
    Gdzie napisałem głupotę? proszę o przykład.
    Wiedzę wykazałem ale kasuje Pani posty bo świadczą o o Pani brakach w wiedzy. Obrazić to Pani próbowała mnie ale jakoś się nie udało.
    Nie jako jedyny ja nie dostrzegam tylko Pani jako jedyna to sobie ubzdurała.
    Rozumiem, że prawda w oczy kole.
    Miałem już nie pisać ale wszedłem przeczytać to co napisał Pan Lech bo można się od niego dowiedzieć czegoś ciekawego. Polecam się podszkolić to może kiedyś zyska Pani miano rzetelnego blogera.

  17. Jestem Włochem i płakałem czytając ten artykuł. Może zacznę od kilku słów wprowadzenia. Może nie jestem ekspertem od włoskiej kuchni, ale w przeciągu ostatnich 27 lat kraj objechałem od góry do dołu wielokrotnie, za każdym razem próbując lokalnej kuchni zarówno w rodzinnych trattoriach i osteriach jak i restauracjach z wyższej półki. Moja opinia nie jest opinią krytyka kulinarnego, bazuje jedynie na porównaniu smaków i przepisów zarówno domowych, jak i tych wyrafinowanych – z kilkudziesięciu różnych lokali + rodzin (moich dwóch i tych goszczących) z różnych regionów Włoch. W Warszawie byłem w niemal każdej knajpie serwującej, bądź twierdzącej, że serwuje włoskie jedzenie. Jeśli chodzi o pizzę, to istnieje wiele jej rodzajów – są Włosi, którzy nie tkną ciasta, które nie jest lekko chrupiące. Ja zaliczam się jednak do drugiej grupy, która kocha pizzę z ekstremalnie cienkim i lekkim ciastem, lekko "mokrą" w środku – taka najbardziej smakowała mi w Mąka i Woda. Oczywiście to kwestia gustu. Kilka słów odnośnie recenzji. Nie jadłem burraty w MiW, ciężko mi się ustosunkować – zapewniam jednak, że we Włoszech za taką przystawkę zapłaciłbym w knajpie o podobnym standardzie około 8-10 Euro. W przeliczeniu na zarobki, itp. na pewno nie wychodzi drożej. Co do raviolo też nie próbowałem w MiW, ale jeśli faktycznie ciasto było twarde to spory minus. Przechodząc do pizzy. Każdy Włoch wie, że bazylię dokłada się do pizzy pod koniec pieczenia – a nie na surowo po wyjęciu pizzy z pieca. Powód jest prosty – bazylia nie pełni tu charakteru dekoracyjnego tylko ma uwolnić swój aromat. Mam wrażenie, że mamy tu do czynienia z małym niezrozumieniem tematu 🙂 Sos – pełna zgoda, przepyszny! Co do rozłożenia dodatków to argument nieco kuriozalny – od kiedy pizza jest wyrafinowanym daniem, które powinno wyglądać na talerzu? C'mon 🙂 Nie zgadzam się też z zarzutem o małą ilość sera, no chyba, że autorka po prostu słabo trafiła. Szkoda, że nie wspomniała, że jako jedna z nielicznych warszawskich restauracji, MiW importuję przepyszną bufalę. Budino jest wspaniałe – tutaj pełna zgoda z autorką. No i wisienka na torcie – autorka skarży się na to, że musiała dopłacić do oliwy. Pragnę przypomnieć, że we Włoszech w niemal każdej knajpie płacisz coperto – około 2-5 Euro, w którym wliczone jest pieczywo, dodatki, materiałowe serwetki. To w sumie tyle z mojej strony, pozdrawiam!

  18. Ja nie mam nic przeciwko coperto, proszę bardzo. Mam jednak pretensje to kasowania za oliwę. To takie bardzo Polskie, nie Włoskie. Poza tym za coperto zwykle idzie piczywo lub grissini.
    Kolejna sprawa – na pizzę neapolitańską jest bardzo konkretny przepis, jednym elementów jest b. wysoka temperatura pieczenia (485 st lub ciut więcej) i ranty nie mają prawa być mokre.
    Wierz mi, podróże po Włoszech nie są mi obce, odwiedzam ten kraj od lat i głównie jem. Jadłam też prawdziwą neapolitańską pizzę. Jest inna i smakuje o niebo lepiej. Jeśli więc ktoś trąbi na lewo i prawo, że serwuje PRAWDZIWĄ neapolitańską pizzę, to właśnie takiej od niego oczekuję. I to wszystko.

  19. Krytyka Kulinarna przecież dają pieczywo i o ile się nie mylę, nie doliczają do rachunku nawet 🙂 Okej, przyjmijmy, że kwestia oliwy dyskusyjna. Poczytałem sobie inne Twoje artykuły i ogólnie szacun, kawał dobrej roboty. Mam wrażenie, że to co mnie tu najbardziej zabolało w dupkę to tytuł – to trochę jakby włoski bloger zaprosił Cię do polskiej restauracji w Rimini i potem napisał na podstawie tylko Twojej opinii "Polacy płaczą jak jedzą" 😉 Ale to Twoje podwórko, nie wtrącam się już. Serdeczności!

  20. Co ma do tego Włoszka? Ja jestem Polakiem i pewnie mój gust kulinarny nie pozwoliłby mi na wyodrębnienie smaku pysznych pierogów, a i jest wiele szkół lepienia takowych. Nie mniej, Mąka i woda to najlepsza i jedna z niewielu w Polsce restauracji która podaje prawdziwą Neapolitańską pizzę.
    Proponuję zobaczyć filmy jak pieką prawdziwą pizzę w Neapolu. Tam bazylię kładzie się BEZDYSKUSYJNIE na początku tworzenia dania. Co do rozmieszczenia składników to to co piszesz mogę opisać mianem nonsensu. Ja natomiast jestem wielkim fanem pizzy i znam historię powstania, sposoby podawania, jak i różnicę smaku w regionach w jakich się ja podaje.
    Możliwe że to trochę jak ze stwierdzeniem Winstona Churchilla o demokracji. Mąka i woda nie jest najlepszą tego typu restauracją, ale jak dotąd nikt nie otworzył w Warszawie lepszej.

  21. Pizza moim zdaniem jest dobra ale czy odpowiednio włoska nie wiem. Na pewno pocisk jaki poszedł na tą restaurację jest za duży i uważam że sama próba przybliżenia Włoch do Polski jest na plus. Skoro tutaj jest lipa to gdzie w Warszawie jest najbliżej do włoskiej pizzy? A swoją drogą na końcu recenzji zastanawiałem się jaka będzie opinia o deserze. Sam jadłem i uważam że jest świetny a tutaj oczywiście trzeba się do czegoś przyczepić. Wiórki nie pasują. Bo powinny być pewnie od alpejskiej krowy karmionej tylko trawą z Holandii. Szydera jaką uświadczyłem w recenzji jest bardzo słaba.

  22. HE HE HE HE!!!

    “Na koniec podstawa czyli ciasto – bardzo słabe, bułowate, ciastowate i bez cienia chrupkości. Duże nieporozumienie.”

    Chrupkie ciasto w neapolitańskiej pizzy 🙂
    Polecam liznąć minimum wiedzy o neapolitańskiej kuchni.

    Czy znajoma Włoszka często wpada z pod Ursusa do Warszawy czy raczej siedzi we Włochach?

  23. Co do pizzy, mogę się zgodzić, jadałem lepsze. Choćby taka pizza Donatello z Biedronki – 8 zł a jakie cudo 😀 Natomiast jako częsty bywalec z ręką na sercu polecam pasty i desery. Nigdzie nie jadłem równie dobrej pasty z dzikiem, sarną czy królikiem 🙂 Z deserów polecam w szczególności lody: sezonowe jagodowe i pistacja. MEGA!

  24. Czytałem o takim zjawisku. Podobno najlepsza pizza jest w Japonii. Ale nie dlatego że są oni tam smakoszami. Japoński kucharz będzie tak długo robił daną rzecz, aż stanie się w niej perfekcyjny. Zupełnie inaczej niż Polak. Ten ma w dupie niemal wszystko za co się zabierze, co dokładnie ukazuje Twoja relacja z wizyty w Mące i Wodzie. Oczywiście nie wszyscy. Czasami ktoś jednak ma ambicję i robi to co podaje w sposób perfekcyjny – wtedy szacunek. Ale zaskakujaco często mamy do czynienia z prostactwem, chamstwem i niską jakością. I gigantycznymi cenami. Przypominam że pizza to w swej historii pasza dla mało majętnej części społeczeństwa. I nie powinna kosztować 30-40-50 zeta za placek. Ale u nas jak zwykle wszystko stanęło na głowie. To że PH tak robi, nie znaczy, że inni tez muszą. Puknijcie się w głowę ludzie…

  25. Rezerwacja stolika z 4-dniowym wyprzedzeniem dla sześciorga osób (z poniedziałku na piątek), w dniu rezerwacji kontakt zwrotny z lokalu “Mąka i woda” o godz. 16 w celu potwierdzenia rezerwacji. O godz. 21, czyli na którą faktycznie rezerwacja została dokonana, rezerwacji stolika brak. Na pytanie kelnerki o przyczynę, odpowiedź: „jakaś osoba zadzwoniła i odwołała Pana rezerwację”. Na pytanie kim była ta osoba (jakim nazwiskiem się przedstawiła) i czy jej tożsamość potwierdzono poprzez połączenie zwrotne z numerem, na który została przyjęta rezerwacja, odpowiedź: „nie wiadomo” (a w końcu przy dokonywaniu rezerwacji podaje się nazwisko i numer telefonu, na który pracownicy tego konkretnego lokalu mają w zwyczaju oddzwaniać). Na pytanie czy gdyby analogicznie do lokalu zadzwoniła „osoba, która nakazałaby pani kelnerce popełnić samobójstwo”, zostałaby uznana za równie wiarygodną jak ta, która odwołała moją rezerwację: śmiech i niezrozumienie. Po chwili rozmowa z przełożoną pani kelnerki w tym samym przedmiocie. W dalszym ciągu „rezerwacja odwołana” i to samo jałowe wytłumaczenie. Na pytanie, czy gdyby rezerwacji stolika dokonał Pan Prezydent Rzeczypospolitej i ktoś przed jego wizytą zadzwonił i przedstawiając się „Duda” tę rezerwację odwołał, to czy też Pan Prezydent i jego goście oczekiwaliby na zewnątrz: brak odpowiedzi. Na żądanie wezwania policji w celu złożenia zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 190a §2 KK (podszywanie się pod inną osobę) w związku z art. 286 KK (oszustwo): przerażenie w oczach i odmowa wezwania. Po zapowiedzi wezwania policji do lokalu w celu wyjaśnienia, czy nie doszło do przestępstwa z ww. artykułów ze strony osób pracujących w lokalu, odpowiedź: „ale o co panu chodzi?”, następnie po chwili: „no dobrze, to będziemy się starali znaleźć dla Państwa jakiś stolik”. Całe zdarzenie trwało blisko kwadrans, stolik się nie znalazł. Wniosek: OMIJAĆ TEN PRZYBYTEK Z DALEKA!

Dodaj komentarz