ul. Jazdów 2, Warszawa
Qchnia Artystyczna zawsze była jedną z lepszych partii w mieście. Był czas, kiedy wielu korzystało z jej względów, bo była jedną z nielicznych prezentujących światowy poziom, później pojawiło się sporo konkurentek, a ostatnio jeszcze więcej. Jedne z węższą talią, inne z większym cycem, są też takie, za którymi stoi bogaty tatuś, więc inne walory schodzą na dalszy plan.
I ja uległam urokowi nowego i o Qchni trochę zapomniałam. Wczoraj odwiedziłam ją po bodaj pięciu latach i przyznać muszę, że trzyma się świetnie. Estetyka Marty Gessler zawsze mi odpowiadała, to ona malowała wszystko na biało i na tym tle grała wyłącznie dodatkami – kwiatami, sezonowymi owocami, warzywami, etc. Teraz wszyscy malują wszystko na biało, ale hej, coś wam powiem – jesteście wtórni. Bardzo lubię Jazdów i Centrum Sztuki Współczesnej, a Qchnia wzięła z tego wszystkiego to, co najlepsze. Nikt inny nie ma takiego tarasu i takiego widoku.
QA zawsze zapewniała wrażenia estetyczne na wysokim poziomie, nie odstając w tym względzie od CSW, z którym dzieli budynek. Pamiętam też, że kiedyś karmiła co najmniej przyzwoicie, ale czy przez te wszystkie lata utrzymała żelazny poziom? Łatwo jest bowiem popaść w rutynę i jadąc na opinii zacząć obniżać loty.
Barszcz ukraiński z fasolą i śmietaną (22 zł) nie mniej rozczarowujący, ot cienka zupka bez polotu.
Nie lepiej ma się sprawa sałaty z gotowanymi burakami, fasolką szparagową, kozim serem i kaparami (36 zł). Niestety wróciła do kuchni dziewicza i nietknięta, ponieważ brakowało w niej dość istotnego składnika: koziego sera. Uprzejmie nie doliczono nam jej do rachunku.
Placki ziemniaczane z wątróbką, domowym chutney’em jabłkowym i balsamico (38 zł), potrawa o dwóch twarzach. Świetna, delikatna, wilgotna wątróbka i fatalne, miękkie, pozbawione smaku i sensu placki. Z pewnością nie pomogło im ułożenie jeden na drugim, bo oddając ciepło pozbawiały się wzajemnie chrupkości, która przecież jest w plackach taka ważna.
Sytuację z pewnością ratował dorsz atlantycki na puree i musie z prażonych jabłek podany z brokułem i pesto (45 zł), bo była to bezwzględnie najlepsza potrawa, jaką zaserwowano nam w Quchni. Świetna, delikatna, dobrze doprawiona ryba z równie smacznymi dodatkami. Choć i tu nie do końca było doskonale, bowiem na talerzu nie znalazło się widniejące w karcie pesto.
Jeden dorsz wiosny nie czyni, bo już łosoś pieczony w teriyaki podany na szpinaku w mleku kokosowym z chili i trawą cytrynową (52 zł) był po prostu jadalny. Bez fajerwerków, bez oklasków na stojąco, bisów też nie będzie. Wyraźny w smaku, raczej zwarty, poprawny.
Na koniec przegrzebki na musie dyniowym z ravioli z dorsza i masłem rozmarynowym (52 zł), co do których świeżości mam pewne zawahanie i nieodparte wrażenie, że były na granicy. Było w ich smaku coś takiego, czego nie potrafię do końca zdefiniować, a co nie pozwoliło mi dokończyć porcji, a są to jedne z moich ulubionych małży i nigdy nie przepuszczam okazji, by je zjeść. Tym razem zwyczajnie odpuściłam, choć wcześniej poprosiłam współbiesiadników o skosztowanie, bo nie mogłam uwierzyć, że są tak niedobre. Byliśmy jednomyślni. Do tego jednostajnie słodki mus z dyni, który w zestawieniu z niedoprawionymi i z natury słodkawymi przegrzebkami stanowił tak mdły duet, że właściwie mógłby to być deser. Ravioli z dorszem kompletnie bez smaku. Jestem na nie.
Co prawda składając zamówienie wybraliśmy też kilka deserów, lecz kiwając się smutno nad daniami głównymi stwierdziliśmy, że już nie mamy na nie ochoty. O ile Quchnia to wciąż dama wyjątkowo urodziwa, która pieści oczy, o tyle podniebienie pozostawia w głębokim rozczarowaniu.
Pani Marto, zaiste prorocze były Pani słowa – tym razem nie miałam ochoty pocałować kucharza w rękę. Raczej weszłabym w interakcję z inną częścią jego ciała. Otóż chętnie wlałabym mu na gołe dupsko za taki brak szacunku do jakościowych produktów. A kucharzy jest dwóch i nam trafił się ten rzekomo lepszy…
Trzy świnki i to tylko po starej znajomości, bo taka relacja smaku do ceny jest absolutnie nie do zaakceptowania.
Magda
Jedna odpowiedź
Co za ceny…52 złote zapłaciłam ostatnio za całego świeżego łososia, stąd moja reakcja.Za takie pieniądze można ugotować coś super jakości i mieć pewność, że będzie smaczne.
Pozdrawiam