Rockandrollowych chłopców z Pogromców Meatów znacie na pewno świetnie, a jeśli Wam ich mięsno-kanapkowa działalność w jakiś sposób umknęła, to koniecznie nadróbcie. Rockandrollowi chłopcy potrafią gotować i udowodnili to wielokrotnie. Ostatnio wczoraj wieczorem.
Zrobiliśmy im mały desant w nowej miejscówce nad Wisłą, która niniejszym dołącza do mojej króciutkiej, wrednie wymagającej listy miejsc nad Wisłą, w których warto zjeść. Koncept jest prosty, podobny do tych, które już znamy w wykonaniu tego duetu, choć tu nieco powiększył się team.
Jest jeden tylko minus i musicie o nim wiedzieć z góry – tu na jedzenie trzeba chwilę poczekać. Nie liczcie na to, że dostaniecie swoje dania w takim tempie, jak w niektórych budach dają zapiekankę z mrożonki półmetradługasupercena. No więc nie. Ale warto poczekać. Jedzenie jest przygotowywane na świeżo i wierzcie mi – wybiega poza standardowy street food.
Zrobiliśmy im przegląd menu i poza sałatką i frytkami zjedliśmy wszystko. No, dobra, prawie wszystko, bo te porcje są – jak to u nich – gargantuiczne. Pieski były z tego powodu bardzo szczęśliwe i przychylają się do mojej opinii, że to miejsce, w którym warto zjeść.
W menu znajdziecie nawiązanie do Pogromców, a więc kanapkę z cudownie rozpływającą się w ustach łopatką (26 zł), ciągnącym mimolettem, domowym ketchupem i prawdopodobnie najlepszymi ogórkami świata, które wcale nie są pikantne, ale za to chrupią jak marzenie i mają mnóstwo smaku. Ale nad tymi kanapkami rozpływałam się już tyle razy, że dajmy spokój.
Mam przekonanie graniczące z pewnością, że przebojem tego miejsca będzie kanapka z kalmarami (25 zł), przy której uwalacie się po łokcie. To takie przyjemne! To cieknące po palcach aioli, ten kontrastujący słodyczą ananas, ta perwersyjna przyjemność z przyjmowania miliona kalorii bez krztyny poczucia winy. Aż mi rym wyszedł, takie to dobre!
A skoro kalmary, to i owoce morza w tempurze (29 zł) z sosami: chimichurri i majonezem chipotle – rzecz doskonała w swej prostocie, krążki kalmarów mają idealną konsystencję i w żadnym wypadku nie są gumowe, a sosy wyraźne i zwyczajnie świetne. Acz jedno działo wytoczę. Dwa razy trafiłam na krewetkę, którą po prostu wyplułam, bo smakowała błotem. Istnieje prawdopodobieństwo, że nad tym produktem należy się pochylić i rozważyć innego dostawcę.
Dla roślinożerców mają fenomenalny hummus (11 zł), który wcale nie jest przystawką, tylko pełnoprawnym daniem. Pojawia się z chipsami warzywnymi, kuleczkami ciecierzycy i świetną sałatką z chrupkiej, lekko kwaśnej czerwonej kapusty. Hummus jest wyborny, nieco grudkowaty, ale to akurat wpisuje się w moje upodobania, doprawiony tak idealnie, że naprawdę nie potrzeba tu już nic więcej. Wegetarianie będą zachwyceni i jestem o tym przekonana.
Na koniec kurczak Jerk (22 zł) z tą samą sałatką, która jest dodawana do hummusu i polentą. Kurczak jest idealnie delikatny, soczysty, rozpływa się w ustach i jak wszystkiemu tutaj – trudno mu odmówić pełnego smaku. Przypnę się jednak do polenty, która choć smażona, to nieco rozmokła pod kurczakiem i kompletnie bez smaku.
Chłopcy rockandrollowcy są jeszcze na rozruchu, więc z tego powodu oraz prostej prawdy, że potrafią gotować – odpuszczam im lekką ręką tych kilka drobnych potknięć. Co więcej – to miejsce ma potencjał by stać się równie oblężoną nadwiślańską żarłodajnią, jak cudne Munchies, które ma w moim serduszku z cebuli swój prywatny pokoik, a ja mam cichą nadzieję, że wrócą.
Magda
Info
fb
Bulwar Flotylli Wiślanej (przy moście Poniatowskiego), Warszawa
Rockandrollowi chłopcy: Tomasz Tomaszek, Andrzej Andrzejczak i ekipa
2 odpowiedzi
latam za Twoimi recenzjami jak kundel za suką w rui… i… trafiasz w dziesiątkę i w mój gust w jakichś 90%.
łowcy syren są OBŁĘDNI – ja spróbowałem dwóch kanapek: pulled pork i kalmary – obie prawdziwie wyśmienite.
dzięki
Wczoraj był ostatni dzień ich działalności nad Wisłą…? Tak zrozumiałem z dyskusji załogi. Tak czy inaczej załapaliśmy się w godzinach wieczornych na łopatkę i kalmara. Ta pierwsza jak najbardziej na propsie, druga trochę za mało wyrazista jak dla mnie, ale akurat w kalmary celowała żona i była zadowolona. Najmłodsza zajadała się frytami ze świetnym domowym keczupem. Ogólnie zaliczyłem już wszystkie trzy ich miejscówki i tu było mi jakoś najmilej. Mimo wszystko nadal uważam, że 25 zł za samą kanapkę, bez frytek, wyserwowaną z tymczasowego kontenera, to trochę za dużo.