Nie będę Wam ściemniać, że kompot wigilijny to moja ulubiona rozrywka. Nie lubię go tak samo, jak nie lubię karpia. Albo inaczej: nie lubiłam go przez większość mojego życia. Aż trafiłam do miłych pań Ukrainek, które w Jastarni, w małej budce, karmią tak, że oszaleć można. Pisałam o tym miejscu tutaj. No i tamten kompot pity ni z gruchy, ni z pietruchy – we wrześniu… Tamten kompot był kozacki.
Zatem zróbmy to. Zróbmy to tak, żeby nie było nam przykro przy wigilijnym stole. Przepis jest bazą, możecie dodać garść suszonych moreli, możecie dodać żurawinę. Co sobie stryjenka winszuje. Ale śliwki mają być wędzone, kompot słodzony miodem i koniecznie schłodzony porządnie przed podaniem. Letni lub lekko ciepły kompot z suszu przyprawia mnie o dreszcze. Uważam, że porządne schłodzenie go, to jest game changer.
Kompot z suszu a.k.a. kompot wigilijny – przepis
Składniki
– 2-3 laski cynamonu
– 5-6 goździków
– 250 g wędzonych śliwek
– 200 g suszonych jabłek i gruszek
– ok 2 łyżek miodu
– 2,5 l wody
Wykonanie
To jest strasznie, niebywale, niewymownie wręcz skomplikowane: wszystko poza miodem umieszczamy w garnku, doprowadzamy do wrzenia i gotujemy przez jakiś kwadrans. Następnie studzimy, dosładzamy miodem, przecedzamy przez sito i wstawiamy do lodówki na przynajmniej dwie godziny, a najlepiej na całą noc.
I elo.
Spróbujcie. O dziwo – to się da wypić.
Magda
Spodobał Ci się ten niewymownie trudny przepis? To fajnie 🙂 Będzie mi miło, jeśli go udostępnisz. Dzięki!