Czubajka kania, czasem nazywana też “sową”, to wspaniały grzyb, choć nie wszyscy je zbierają, bo nie wszyscy wiedzą jak odróżnić kanie od muchomorów sromotnikowych. Bez sensu byłoby z powodu niewiedzy omijać tak wspaniałe grzyby! Nie obawiajcie się, ten wpis powstał po to, abyście już nigdy nie popełnili tego błędu. Niektórzy mówią, że kania to schabowy z lasu. I coś w tym jest.
Kania jest naprawdę świetnym grzybem, należy do rodziny pieczarkowatych i odznacza się delikatnym smakiem. Jak ich nie ma, to nie ma, ale jak są, to zwykle jest klęska urodzaju. Lubią stanowiska słoneczne, a więc szukajmy ich w trawach lub na polanach, choć trafiają się i w środku gęstego lasu. Kanie są też jednymi z najłatwiejszych do znalezienia grzybów Zdarzało mi się wypatrzyć kanie z samochodu! Ich duże, jasne kapelusze widać z daleka. No i lubią rosnąć stadnie.
Jak odróżnić kanię od muchomora?
Jak już raz się nauczycie, to nie ma możliwości, że pomylicie kanie z muchomorami. Ale są trzy cechy, które rozwiewają wszelkie wątpliwości: po pierwsze pod kapeluszem kania ma coś w rodzaju miękkiego pierścienia wokół nóżki. Nie jest on do niej przytwierdzony (choć z pozoru tak wygląda) i można nim poruszyć w górę i w dół. Po drugie nóżka na całej długości ma w środku dziurkę. Wystarczy ją złamać lub przeciąć, aby być pewnym co zbieramy. Po trzecie blaszki nie dorastają do samej nóżki, kończą się pierścieniem wokół niej, a ponieważ nie są do niej przyrośnięte – łatwo można nóżkę wyjąć. Choć ta ostatnia cecha może budzić największe wątpliwości u kogoś, kto wcześniej nie zbierał kani.
Mniej doświadczonym grzybiarzom zalecam zbieranie w pełni rozwiniętych kapeluszy, bo te w kształcie jajka mogą budzić wątpliwości. A z grzybami nie ma żartów i jeśli coś budzi wątpliwości, to na pewno nie należy tego jeść.
Jak jeść kanie?
Najpowszechniejszym (i moim ulubionym) sposobem na kanie jest obtoczenie ich w jajku i bułce tartej i usmażenie, zupełnie jak schabowego. Są przepyszne. Ale spokojnie możecie pokombinować i zrobić na przykład wegetariańskie flaczki z kani, tak jak robi się z boczniaków.
Jak przechowywać kanie?
Kanie trzeba przerobić dzień, góra dwa po zbiorze, bo dość szybko tracą sprężystość i robią się smutnym kapciem. Ile zjemy na świeżo, tyle nasze. Pozostałe warto ususzyć. I tu mamy trzy możliwości:
1. Suszymy w kawałkach i tak przechowujemy w szczelnie zamkniętym słoiku.
2. Suszymy w kawałkach, następnie mielimy w młynku do kawy i przechowujemy w szczelnie zamkniętym słoiku. Taki puder jest doskonałym dodatkiem do zup i sosów znakomicie wzbogacając ich smak. Możemy tak postąpić również z innymi suszonymi grzybami. Pisałam o tym sposobie tutaj.
3. Suszymy w całości. I tu jest sztuczka – kanie suszone w całości możemy następnie namoczyć w mleku, dzięki czemu kania wróci “do formy”. Dalej osuszamy ją ręcznikiem papierowym i postępujemy z nią jak ze świeżym grzybem: panierujemy i smażymy z obu stron na złoto. Uważam, że ten patent jest świetny, bo można zjeść zimą coś, co właściwie nie jest o tej porze roku dostępne.
I to tyle. Nie rezygnujcie ze zbierania tych grzybów. Uważam, że to jedne z najsmaczniejszych grzybów, jakie możemy spotkać w naszych lasach. No i wcale nie taki kontrowersyjny – kanie się albo kocha, albo kocha.
Magda
Uważasz, że to przydatny wpis? To fajnie 🙂 Będzie mi miło, jeśli go udostępnisz. Dziękuję!