Wyjazd możesz sobie zepsuć w bardzo prosty sposób i to już na starcie. Możesz sobie w ten sposób załatwić głód, niestrawność, a w najgorszym wypadku zatrucie. No, jak tak ma się zaczynać wyjazd, to chyba jednak warto poświęcić tych kilka dodatkowych minut, żeby zacząć godnie, a nie głodnie.
Z jedzeniem w trasie jest kłopot. Właściwie mamy trzy warianty do wyboru: stacje benzynowe, fast foody lub loterię przydrożnych knajp, które zwykle karmią źle w kierunku tragicznie. Alternatywą jest własny prowiant i nie mam na myśli jajek na twardo czy kanapek z kiełbasą. Mam na myśli pełnowartościowe, dobre jedzenie. Taki koszyk skomponujecie w moment, a cieszyć się nim będziecie wiele godzin.
Przyznaję, że jestem już dobrze wytresowana. W schowku zawsze mam coś do przekąszenia. Zawsze. Może dlatego, że pięćset kilometrów robi na mnie takie samo wrażenie, jak piętnaście – po prostu wsiadam i jadę. Ale nauczyłam się, albo właściwie życie mnie nauczyło, by zawsze przy okazji zakupów wrzucić do koszyka coś, co natychmiast będę mogła przełożyć do schowka i po prostu mieć ze sobą na wypadek tych kilkuset kilometrów. Poniżej moja lista przekąsek na podróż krótszą i bardzo długą. A na końcu mam dla Was jeszcze mały prezent.
1. Owoce i warzywa
Jabłka czy banany (pamiętacie, że dojrzałe są dopiero te, które zaczęły lekko brązowieć, prawda?) zawsze mam w domu. Są dostępne cały rok i doskonale nadają się na podróż. Co do zasady lepiej wybierać owoce, z których sok nie pocieknie nam po palcach. Fajnie do podjadania sprawdzają się też winogrona, a jeśli dysponujecie tym luksusem i macie kilka minut przed wyjściem z domu, to pokrójcie w słupki marchewkę, podzielcie na mniejsze różyczki kalafiora, który na surowo jest lekko orzechowy i po prostu pyszny albo umyjcie pęczek rzodkiewek i dorzućcie do swojego pudełka. Mając taki wybór człowiek czuje się jak w luksusowym bufecie.
Alternatywą, za którą przepadam, są przeciery owocowe w tubkach. Może i wymyślono je dla dzieci, a ja dawno już dzieckiem nie jestem, ale zjadam tego przemysłowe ilości. Szybko i skutecznie radzą sobie z małym głodem. Bo mały głód to wiecie – podstępna bestia. Zmusza człowieka do zjechania z drogi w miejsce, w które normalnie byśmy na pewno nie zjechali. A później mogą się dziać dziwne rzeczy.
2. Orzechy i suszone owoce
Tu jest taki repertuar do wyboru, że nawet najwybredniejsze niejadki znajdą coś dla siebie. Wiadomo, że orzechy i suszone owoce to wartościowa, bogata w wartości odżywcze przekąska, więc tym cenniejsza w sytuacji, kiedy eksploatujemy organizm bardziej, niż zwykle. A wielogodzinne podróże samochodem są męczące, niezależnie od tego, jak doskonale się do nich przygotujemy. Ja lubię mieszanki suszonych owoców i orzechów.OneDayMore, marka która jest partnerem tego postu, zrobiła idealne mieszanki do samochodu – zamykane i w kubeczku pasującym do tych okrągłych miejsc na napoje. Taka prosta rzecz, a tak cieszy. Ile razy Wam się coś rozsypało z foliowego woreczka, albo ten otwieraniu rozerwał się tak niefartownie, że większość zawartości wylądowała na kolanach? No właśnie. Rzadko zjadam całe opakowanie na raz, więc ta opcja jest dla mnie idealna.
3. Musli
Wreszcie ktoś pomyślał i zrobił dobre, czyste w składzie mieszanki “na raz”. Do musli OneDayMore wystarczy dodać jogurt, który dostaniecie już na każdej dużej stacji benzynowej i macie gotowe śniadanie. A dla tych, co wolą wodę lub mleko – też można. Nie ma tu żadnych dodatków, których nie powinno być, jest za to prosto i jakościowo: płatki owsiane, jęczmienne czy orkiszowe, nasiona babki jajowatej, kokos, suszone owoce, naturalne przyprawy, jaglanka, orzechy, etc. Mi chyba najbardziej podchodzi wersja dla skoncentrowanych ze względu na dużą ilość orzechów i superfoods, bo przepadam za morwą, którą niestety spotyka się bardzo rzadko, a to szalenie wartościowy owoc. Jeśli musli zasmakuje Wam w wersji “na raz”, to mają też wersje w dużych tubach. Co więcej – nie jest to produkt z księżyca, do którego nabycia potrzebne jest specjalne hasło i platynowa karta członkowska, nie jest też niebotycznie drogi. To jest normalna rzecz, którą dostaniecie w wielu sklepach lub w sklepie internetowym TUTAJ w bardzo rozsądnych cenach i przede wszystkim ma świetne, czyste składy. I bardzo dobrze, że rynek odpowiada na coraz większe zapotrzebowanie na naturalne produkty, a do tego robi to tak zręcznie.
4. Czekolada
Jedna uwaga – latem nie trzymajcie jej w samochodzie chyba, że lubicie płynną. Dobrą, gorzką czekoladę dostaniecie wszędzie, choć w stosunku do nadziewanych papelad jest w miażdżącej mniejszości. Dlatego tym bardziej kupujmy to, co dobre, żeby nigdy nie zniknęło z półek. Dobra czekolada dla zmęczonego organizmu to zastrzyk energii. Właśnie dlatego ma ją w plecaku każdy, kto wybiera się w góry. Czekolada rządzi, czekolada radzi, czekolada nigdy nas nie zdradzi!
5. Kanapki
No to już są luksusy, doprawdy. Ale jeśli macie tych kilka minut więcej, to naprawdę warto. Pomijam taki szczegół, jak wspomnienie dzieciństwa i niekłamana przyjemność płynąca z jedzenia kanapki w trasie. od kanapki zaczyna się prawdziwa podróż. Dla mnie punktem decydującym o produkcji kanapek jest na ogół granica państwa – jeśli ją przekraczamy, to do koszykowego menu obowiązkowo wjeżdżają kanapki. Staram się mieć na nie zarezerwowany czas nawet jeśli wyruszamy nad ranem. Wówczas wstaję pół godziny wcześniej i robię kanapki “na wypasie”. Pomijam tylko dodatki, które sprawiają, że chleb staje się mokrą breją, takie jak pomidory oraz sałatę, bo więdnie. Jeśli pomidory, to koktajlowe w osobnym pudełku – idealne do przegryzania. Ale doskonale sprawdzają się wszelkie pasty (na zdjęciu pasta z twarogu i suszonych pomidorów plus rzodkiewka), wędliny, sery żółte, lubię też ogórki kiszone. No wiecie – fantazja jest od tego aby bawić się na całego. Kanapki koniecznie.
6. Kubek termiczny lub termos
Totalnie użyteczna rzecz. Wystarczy do naszego koszyka z przysmakami wrzucić kilka torebek ulubionej herbaty, a wrzątek jest na każdej stacji. Wolę też robić kawę do swojego kubka i nie korzystać z tych papierowych z plastikowym wieczkiem. O kubkach Contigo już kiedyś pisałam i nadal pozostaję im wierna. Dość powiedzieć, że wraz z gorącą zawartością można je wrzucić do plecaka lub torebki i ze spokojem w sercu rzucać nimi gdzie popadnie – ten kubek nie uroni ani kropli.
Mam jeszcze dla Was mały upominek – do końca kwietnia na hasło “odmkkulinarna” macie w sklepie OneDayMore 10% zniżki na cały asortyment, link TUTAJ. Smacznego!
Jak widzicie punktów jest zaledwie sześć, ale tak naprawdę w każdym z nich macie taką paletę przysmaków, że już nie ma żadnego usprawiedliwienia dla zapychania się przypadkowym byle czym. Choć jeśli poczujecie się lepiej, to wyznam Wam w wielkiej tajemnicy – tylko proszę, niech to pozostanie między nami – że zawsze mam w samochodzie żelki. I nic na to nie potrafię poradzić.
Cudownie smacznych podróży!
Magda
Partnerem postu jest polska marka OneDayMore, która produkuje naturalne musli.
Spodobał Ci się wpis? To fajnie. Będzie mi miło, jeśli podasz go dalej 🙂