Najpopularniejszy w Polsce blog z kategorii food&travel

3 powody, dla których Eger jest lepszy od Budapesztu

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Lubię kameralne miejsca i dobre wino. Z kameralnymi miejscami wygrywa u mnie tylko dzicz, las i odludzie. Ale nie o tym ta bajka. Węgierski tydzień zaczęliśmy jeszcze w Polsce, u Lorków w Koziarni, degustacją wyjątkowych win od Imre Kaló – szalonego winiarza z Egeru. Powiedzmy, że umiejętnie wprowadził nas w klimat i przez kilka dni w Budapeszcie czekałam na ten Eger, jak dziecko na prezenty bożonarodzeniowe.

1. Wino, wino i jeszcze raz wino

Ten region jest winnym zagłębiem i gwarantuję, że znajdziecie tu wina, które Was porwą. Do tego w śmiesznych cenach. Warto też wcześniej umówić się na degustację w którejś z winnic. My mieliśmy to szczęście, że próbowaliśmy win Simona, jednego z największych węgierskich winiarzy. Do tego u niego w piwnicy. Do tego ugotował nam najprawdziwsze węgierskie leczo, które było cudowne w swej prostocie. A później siedzieliśmy długo w noc, gadaliśmy, próbowaliśmy kolejnych butelek i nikt nie wyszedł trzeźwy. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz? Warto taką wycieczkę zaplanować z wyprzedzeniem i skontaktować się z wybranymi winiarzami, aby zawczasu umówić się na degustację. Oprócz dwóch wymienionych bardzo warto odezwać się do: St. Andrea z Egerszalók, Thomasa Pooka, Orsolya Pince i Bela Vincze. Z kolei jedną z piękniejszych piwnic (jeśli nie najpiękniejszą) i wcale niezłą knajpę w jednym miejscu ma Gal Tibor. Obok restauracji Macok tam właśnie warto jeść. No i obsprawić się na zapas. My przywieźliśmy zaledwie pół bagażnika wina. Nadal nie wiem dlaczego tak mało.

2. Dolina Pięknej Pani

Wyjątkowe miejsce. Powiedzmy, że to taki sporych rozmiarów skwer otoczony wyłącznie piwnicami. Na pierwszy rzut oka wyglądają jak wejścia do knajp, ale każde drzwi kryją stoły, bar i sporą piwnicę wykutą w tufie. Tuf to taki kamień, dość miękki, który twardnieje w kontakcie z powietrzem. Nie wiem ile takich piwnic jest tu wydrążonych, ale jeśli wypijecie tylko jeden kieliszek w każdej, to i tak w połowie będziecie się czołgać. Czyli dość. Spróbujecie tu pięknych, rocznikowych win i gwarantuję, że polegniecie pod urokiem tego miejsca. Przyznam, że dopiero po powrocie sprawdziłam skąd pochodzi nazwa tej doliny, ale powiedzmy, że ukuliśmy swoją teorię i uważam ją za lepszą – otóż po odpowiedniej ilości wina każda pani staje się piękna. Eger jest psotny, uwielbiam go.

3. Urocza kameralność i gorące źródła jako bonus

Eger nie jest dużym miastem, ma rozkoszną starówkę, górujący nad nią zamek i przynajmniej dwie knajpy, które karmią bardzo dobrze. Całkowicie mi to wystarcza do szczęścia. To takie miasto na romantyczny weekend – ze spacerkami za rączkę, z dobrym winem, z siedzeniem w basenach z gorącą wodą tak długo, aż paluszki zrobią się pomarszczone jak u dziecka praczki. Gorących źródeł mają tu pod dostatkiem, ale chyba najbardziej warto wybrać się do Egerszalók oddalonego od Egeru zaledwie kilka kilometrów. Znajduje się tu jedno z najbardziej niezwykłych źródeł z wapiennym osadem, który na zboczu góry uformował parujące baseny. Jest takich miejsc zaledwie kilka na świecie, a jedno z nich mamy na wyciągnięcie ręki. Nic, tylko jechać. A później już tylko wracać. Taki przynajmniej mam plan.

eger węgry

eger węgry

eger węgry

eger węgryeger węgry

eger węgry

eger węgry

eger węgry

eger węgry

eger węgry

eger węgry

eger węgry

img_0173-1

eger węgry

eger węgry

eger węgry

eger węgry

eger węgry

eger węgry

eger węgry

eger węgry

eger węgry

eger węgry

eger węgry

Magda

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Dodaj komentarz