Zachwyca mnie włoskie podejście do kuchni. Za każdym razem. Prostota i jakość, zręczne łączenie smaków. Czasem na bazie kilku produktów można stworzyć nieskończenie wiele dań, a Włosi są w tym niekwestionowanymi mistrzami. Ale oprócz produktu dobrej jakości wiecie co jest równie ważne? Wiedza.
Wiedza czasem niemal sekretna: jak te produkty łączyć, w jakiej kolejności, co wrzucić na patelnię najpierw i na jak długo. To są niuanse, słodkie sekreciki, które w garści mają włoskie mammy. Weźmy ten tytułowy makaron. Czy wiecie jakie błędy są popełniane najczęściej? Proszę:
1. Nie solenie wody
O, przyjaciele! Gdy woda na makaron zawrze należy ją posolić i to od serca. Włosi mówią, że powinna być tak słona, jak woda morska. Pomyślcie o tym.
2. Wylewanie całej wody, w której gotował się makaron
Poza małymi wyjątkami, takimi jak poniższy przepis, zawsze do sosu należy dodać nieco wody, w której gotował się makaron. Dzięki temu sos stanie się bardziej kremowy, lepiej oblepi makaron. Trochę wody musi być!
3. Polewanie makaronu sosem
Odwrotnie! To makaron wrzuca się do garnka z sosem i miesza, miesza z miłością. Dzięki temu cały makaron będzie rozkosznie unurzany w sosie. A sos to życie.
4. Rozgotowywanie makaronu
Rozgotowany makaron jest paskudny i tuczy. Idealnie jest wtedy, gdy jest al dente, a więc stawia lekki opór zębom. Aby makaron był idealnie al dente trzeba go gotować o minutę krócej, niż producent podaje na opakowaniu. Ta minuta jest potrzebna, bo makaron w gorącym sosie dojdzie do idealnego poziomu. Chyba, że sos nie jest gorący (patrz poniżej), to gotujemy “na styk”.
Lubię takie ciekawostki, mam nimi wypakowaną głowę. Lubię też uczyć się nowych rzeczy i dowiadywać dlaczego coś jest takie, a nie inne. Nakładem wydawnictwa Albatros wyszła wspaniała książka, którą koniecznie powinniście mieć w swojej bibliotece, jeśli kuchnia włoska pociąga Was tak jak mnie. I Włochy w ogóle. Elena Kostiukovitch pisząc “Sekrety włoskiej kuchni” odwaliła kawał solidnej roboty. To nie jest książka kucharska, choć jest szalenie smakowita. Jest na tyle dobrą pozycją, że przedmowę do niej napisał sam Umberto Eco.
Czego się z tej książki dowiecie? No cóż… Prawie wszystkiego! Mamy tu przelot przez kolejne regiony, ich specyficzne smaki, flagowe dania i lokalne produkty, ale też znakomicie zarysowane tło historyczne. To wszystko zręcznie przeplatane rozdziałami o podstawach włoskiej kuchni: pomidorach, oliwie, makaronie, pizzy (oczywiście) czy poczuciu szczęścia, jakie daje świetny posiłek jedzony w równie dobrym towarzystwie. To jest ogromna ilość wiedzy i tak długa bibliografia, że prawdopodobnie nigdy samodzielnie nie udałoby się nam do tej wiedzy dotrzeć. Wiecie, to taka książka, która stanie się biblią każdego italofila, wiem to. Myślę, że warto mieć tę pozycję na półce i sięgać po nią przed, w trakcie lub zamiast wyjazdu do Włoch. Fajne jest to, że dowiecie się z niej bardzo dużo o każdym z regionów, bo przypominam, że Włochy są szalenie różnorodne i czasem można mieć wrażenie, że północ i południe to dwa różne państwa. A “Sekrety włoskiej kuchni” pozwolą Wam te różnice zrozumieć i… rozsmakować się w nich.
Coż, u mnie przy jedzeniu można czytać, więc zapraszam Was na bardzo wakacyjny przepis. Jest dość szczególny, bo tego sosu nie gotujemy, podobnie jak nie gotujemy pesto, ale mimo wszystko musimy go przygotować dzień wcześniej. Zapewniam Was, że warto dać mu dobę na przegryzienie. Zróbcie sobie zatem miskę takiej pasty, weźcie w rękę książkę i teleportujcie się do Włoch.
Spaghetti al pomodoro crudo – przepis
Składniki na 4 porcje
– 400 g spaghetti (waga przed gotowaniem)
– 500 g pomidorów dobrej jakości (mogą być malinowe lub bawole serce)
– 100 g zielonych oliwek bez pestek
– 50 g kaparów
– 1 niewielka cebula
– 1 ząbek czosnku
– listki z 3 gałązek świeżego oregano
– garść natki pietruszki
– oliwa
– sól i pieprz do smaku
– parmezan do posypania przed podaniem
Wykonanie
Dzień przed konsumpcją przygotowujemy sos. Pomidory kroimy w plastry o grubości ok. 0,5 cm, a te dalej na ćwiartki. Cebulę kroimy w drobniutką kostkę, oregano i pietruszkę drobno siekamy, podobnie oliwki. Jeśli macie drobne kapary, to dodajcie je w całości, jeśli te większe z ogonkami, to także je posiekajcie. Czosnek przepuszczamy przez praskę. Wszystko to umieszczamy w misce lub garnku, solidnie podlewamy oliwą, solimy, pieprzymy, mieszamy, aby wszystkie składniki pokryły się oliwą i pod przykryciem zostawiamy do następnego dnia. Uwaga! W temperaturze pokojowej. Powinno to wyglądać tak:
Tuż przed podaniem gotujemy spaghetti, odcedzamy i przekładamy do sosu. Dokładnie mieszamy i natychmiast podajemy obficie obsypując każdą porcję tartym parmezanem.
Wiem, ten przepis nie jest powszechnie znany, ale myślę, że warto się z nim zakolegować. Jest bardzo wakacyjny, bardzo szybki i tak na dobrą sprawę poradzą sobie z nim dzieci. Zadbajcie tylko o składniki dobrej jakości, niech pomidory pachną słońcem, niech będą słodkie i soczyste. Dajcie im czas i odrobinę miłości – pomidory puszczą sok, zmiękną, smaki się połączą, a Wy teleportujecie się do Włoch bez wychodzenia z kuchni.
Takie gotowanie sprawia, że życie staje się po prostu dobre. A w życiu z grubsza o to właśnie chodzi – o to, żeby było dobre.