– Nie idź tam, jest beznadziejnie! – przestrzegała przyjaciółka. Czy posłuchałam? Ależ! Czy pożałowałam? Tylko raz. To całkiem niezły wynik.
Enoki Street Food to niewielki lokal przy Chmielnej. Tak dla odmiany nie jest kopią kopii, lecz ma własny charakter. Lekko psychodeliczne malowidła na ścianach stanowią wdzięczne zajęcie dla oczu, bo ciągle znajdujesz w nich coś nowego. Ktoś zadał sobie dużo wysiłku, by ręcznie przenieść swoje fantazje na ściany.
W związku z przestrogami zaczynamy ostrożnie, jak na nasze możliwości. Bierzemy tylko jedną zupę, Pork Ramen (24 zł) i Pea Paku (13 zł). Zupa może nie rzuca nas na kolana, ale z pewnością jest smaczna. Podoba mi się, że gruby makaron, który odkrywam na dnie, jest wciąż sprężysty i al dente, plastry wieprzowiny także są miękkie i delikatne. Dużo tu zieleniny, jest pak choi, bambus, kiełki, biała rzepa, grzyby mun, czy nieodzowne enoki. Enoki są tutaj w każdej zupie, ostatecznie nazwa zobowiązuje.
Pea Paku, czyli coś w rodzaju klusek gotowanych na parze, nieco gasi nasz entuzjazm. O ile farsz jest smaczny, lekko kwaśny sos na bazie majonezu z wasabi także miło łechce podniebienie, ale letnia klucha jest letnią kluchą, przykleja się do zębów, jest trochę zbyt twarda i trochę zbyt zbita. Gdyby ciasto było miękkie, ciepłe i puszyste, nie miałabym do tego dania żadnych zastrzeżeń.
Rozochoceni świńskim ramenem zamawiamy jeszcze dwie zupy: Miso Ramen (22 zł) i Duck Rice Noodles (26 zł). Z jakiegoś powodu domagamy się także Lentil Paku (13 zł), które legitymują się tym samym niezbyt smacznym ciastem i zupełnie jadalnym farszem z soczewicy. Sos ten sam.
Miso Ramen to przyjemna, nieco lżejsza zupa z tymi samymi rubasznymi kluchami, jakie znajdziemy w Pork Ramen. Opcja wege wymaga tofu, które tu oczywiście również jest, są także glony wakame, grzyby shitake, mun i enoki, są kiełki groszku i fasoli mung, jest pachnotka i sezam… Dużo się w tym papierowym kubeczku dzieje i może nie jest to miso mojego życia, ale zjadam tę zupę ze smakiem i bez grymaszenia. Wciąż sporo tu umami, a umami to król.
Zamawiamy też kimchi, które okazuje się być słone, jak diabli, kwaśne jak diabli i posiadające tę cudowną właściwość, że nie chcesz go przestać jeść. Kimchi mają naprawdę dobre.
Z zup najsłabiej wypada Duck Rice Noodles, czyli zupa z kaczką, makaronem ryżowym, orzechami arachidowymi i smażonym czosnkiem. Makaron jest lekko rozgotowany, kaczka mogłaby być delikatniejsza, a sam bulion bardziej esencjonalny. Nie napiszę, że ta zupa jest zła, ale napiszę, że może być lepsza. Biorąc pod uwagę, że to street food, do tego podany w papierowym kubeczku i z jednorazowymi sztućcami, cenę, czyli 26 zł naprawdę powinien usprawiedliwiać smak. A tymczasem jest to zupa za piętnastaka. Tak, piętnastak byłby w sam raz.
Tak więc Enoki Street Food nie rzuciło nas na kolana, ale mając w pamięci najbardziej srogie rozczarowania, wcale nie uważam, że karmią źle. Bardzo przyzwoitą zupą jest Pork Ramen, wersja wege, czyli Miso Ramen także jest więcej, niż jadalna. Myślę, że chętnie tam jeszcze kiedyś wpadnę. Ot tak, bez wyśrubowanych oczekiwań. W końcu to street food.