Najpopularniejszy w Polsce blog z kategorii food&travel

Twój brzuch to dobro narodowe, ty bezdzietna lambadziaro!

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Chciałabym móc napisać, że żyjemy w kraju pełnym światłych, tolerancyjnych ludzi. Ale nie mogę, bo nie żyjemy. Mam jednak takie narzędzie, jak statystyki i wiem kto tego bloga czyta: 70% osób jest z Warszawy, reszta to inne duże miasta takie jak Kraków, Wrocław, Poznań czy Trójmiasto. Najmocniejsza grupa wiekowa to przedział między 25 a 40 lat. Możemy przyjąć, że stworzyłam sobie ekosystem, w którym porozumiewamy się na podobnym poziomie abstrakcji, doświadczeń, a często również i poczucia humoru. Dlatego mogę do Was pisać o takich rzeczach, jak poniżej i wiem, że wielu z Was te spostrzeżenia podzieli.

 

Kwestia rozrodu a sprawa polska

W wielu kwestiach potrafimy być dyskretni, jakoś tak przez osmozę posiedliśmy wiedzę, że o niektóre sprawy nie wypada pytać, a w inne nie wypada się wtrącać. W kwestii pieniędzy na przykład jesteśmy bardzo dyskretni – pytanie “Ile zarabiasz?” uznawane jest za szczyt niedyskrecji. Ale, kurwa, “Kiedy drugie?” nie jest absolutnie zaglądaniem ludziom do sypialni. Nie no, skąd?

Generalnie tematy okołomaciczne mają to do siebie, że lubią być roztrząsane na forum – rodzinnym, internetowym, jakimkolwiek. Byle publicznie. W teorii masz prawo decydować o sobie i swoich dzieciach, ale licz się z tym, że i tak zawsze znajdzie się pięciu chętnych, którzy wytłumaczą ci, że i tak robisz to źle. W ciąży źle o siebie dbasz, za mało żresz, żresz nie to co trzeba, za dużo wyjeżdżasz, za mało wyjeżdżasz, wpisz sobie co uważasz. Jakby rosnący brzuchy funkcjonował poza matką i stawał się dobrem wspólnym, a kobieta li tylko samobieżnym inkubatorem. Może to dlatego, że w ciąży baby głupieją i po prostu trzeba im wskazać jedyną właściwą drogę?

To samo z dotykaniem brzucha. Obce baby wyciągają łapy, bo brzuch już nie jest już twój. On jest wszystkich. Czy w jakiejkolwiek innej sytuacji wchodzimy nieproszeni w cudzą strefę prywatną z taką łatwością? No, może ewentualnie wtedy, kiedy panowie postanowią dać sobie po gębie.

 

Bezdzietne lambadziary wszystkich krajów – łączcie się

Daleko mi do palenia staników i nigdy nie nazwałabym siebie feministką. Ja tam lubię, kiedy facet otwiera przede mną drzwi albo przynosi kwiaty. To są drobne, miłe gesty i nie widzę nic złego w tym, że kobieta lubi się czasem poczuć kobieco. OMG, może dlatego, że jest kobietą? To jest jedna strona medalu.

Druga strona medalu jest taka, że drażnią mnie wszelkie nierówności wynikające li tylko z płci – różnice w płacach, w wielu zawodach traktowanie kobiet jako mniej rozgarniętych czy odmawianie im prawa do decydowania o własnym życiu rodzinnym. Bo oto gdy facet powie, że nie chce mieć dzieci, to kwitujemy to pełnym zrozumienia wzruszeniem ramion – no tak, w końcu dzieci to utrapienie. Ale kiedy kobieta powie to samo, to… To niech ją wszyscy święci mają w swojej opiece. Bo: egoistka! Jak jej nie wstyd?! Co z niej za kobieta, jak nie chce mieć dzieci?! I na koniec: kto ci na starość szklankę wody poda, lambadziaro?!

Przypominam, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety przychodząc na świat nie są temu światu NIC winni. Szok, nie?

 

Dziecko jako dobro narodowe

A jak już to dziecko masz, to i tak masz przejebane. Masz przejebane właściwie od momentu poczęcia, bo jak już ustaliliśmy od tej chwili twój brzuch staje się narodowym dobrem wspólnym. Przecież nosisz w nim nowego obywatela, który będzie zarabiał na nasze emerytury. Te pytania o czapeczkę to nie ze złośliwości, my po prostu nosimy w serduszkach taką (specjalną) troskę względem najmłodszych obywateli. Troska ta przejawia się następująco:

– Już mu dajesz gluten?
– Jeszcze mu nie dajesz glutenu?
– Nie zimno mu w nóżki?
– …głowę?
– Ja tu widzę problem z bioderkami/rączką/nóżką/apetytem/wpisz sobie co uważasz.
– Tititi, bobasku, chyba ci w tym wózku niewygodnie?
– Tititi, bobasku, mamusia nie chce cię nosić na rączkach?
– Tititi, bobasku, no co ta mama cię tak lekko ubrała?

Pytaj dalej, z pewnością odpowie.

 

Jeśli nie możesz zmienić świata, to zmień swoje podejście

I co właściwie z tym fantem począć, skoro nie można zaorać i wyprodukować społeczeństwa od nowa? Były już akcje z jakimiś wstążeczkami, że jak jest przy wózku, to znaczy “nie dotykać”, ale chyba średnio skuteczne, bo nawet ja nie pamiętam jakiego koloru powinna być wstążeczka. Ale za to raz pani w sklepie zapytała dlaczego nie mam przy wózku czerwonej wstążeczki, bo przecież ktoś może spojrzeć na dzidziutka złym okiem. No, powiem Wam – srogo. Pytanie brzmi: jaką wstążeczką należałoby obwiązać brzuch (z dzieckiem w środku lub bez), aby społeczeństwo łaskawie się od niego …?

Można to wszystko obśmiewać, można na pytanie “Kiedy drugie?” odpowiadać “Zaraz po zupie”, ale można też włożyć pewien wysiłek i wychować dzieci na ludzi cywilizowanych, z elementarną kindersztubą (trudne słowo) i wyczuciem, gdzie zaczyna się niezręczność. Plan wieloletni do tego bez gwarancji powodzenia. Do tego trudność polega na tym, że z Minecrafta się tego nie dowiedzą. I znowu, kurwa, schody.

Magda

Spodobał Ci się tekst? Jesteś lambadziarą bez brzucha, albo złą matką, która ośmiela się wychowywać dzieci po swojemu? Gratuluję. Podaj dalej, bo normalnych musi być więcej.

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Dodaj komentarz