Znam ból szukania miejsca, w którym przyjmą nas z psem. Wiem jak to jest negocjować i przekonywać, że “w drodze wyjątku”, “dopłacę” oraz “przysięgam, nie wyrywa dermy z siedzeń w przeciwieństwie do dzieci sąsiada”. Kochani moi miłośnicy czworonogów, ja wiem, że z Was są dobrzy ludzie, więc trochę Wam ułatwię życie. Oto miejsca, które są cudne, dobre i piękne. I akceptują pieski (a jedno jest tylko dla kotków <3). Naturalnie w “Cudnych manowcach”, niezmiennie dostępnych tutaj znajdziecie tych miejsc znacznie więcej.
Disclaimer: bardzo proszę, byście każdorazowo ustalili z właścicielami warunki Waszego pobytu i poinformowali, że pojawicie się w towarzystwie pupila.
Jagodowa Polana
Ach! Miejsce cudne, panorama Tatr taka, że paluszki lizać i piękna Marta, która Was podkarmi zdrowo, różnorodnie, kolorowo i w oparciu o naturalne, jakościowe produkty. Czego chcieć więcej? Naprawdę, widok z tutejszego tarasu zapiera dech, jest jak wygrana w totka. Fenomenalna miejscówka z ogromnym terenem i okolicą doskonale nadającą się na długie spacery i z pieskami i z dziatwą. Nic, tylko jechać!
(tu mi gdzieś przepadły zdjęcia, więc zajrzyjcie na ich stronę)
Relatywnie blisko miasta stołecznego, jest tu ciepło, przytulnie, bardzo domowo i… kotolubnie. To jedyne miejsce w tym zestawieniu, które nie przyjmuje piesków, ale koty jak najbardziej. Myślę, że to cenna informacja dla wszystkich kocich mam i tatusiów. Poza tym domowe jedzenie, rzeka szemrząca na skraju ogrodu, cisza, spokój i fajna energia.
Spędziłam tu kilka dni i znakomicie się czułam. Spory kawałek terenu spadającego do jeziora jest znakomicie zagospodarowany, są hamaki, altany, niewielka plażka i łagodne zejście do wody. Są też smaczne posiłki, fajny design zahaczający o Skandynawię i miejscowe pieski łagodne jak baranki.
Przeogromny otwarty teren, kilka wyjątkowo klimatycznych chat, wyborne jedzenie, świetna energia. Tak w kilku słowach można podsumować to miejsce. Jest zielone, bujne, gościnne i skłaniające do błogiego lenistwa. Ta część Suwalszczyzny jest uroczo pagórkowata, trochę przypomina Bieszczady, a Cisowe Wzgórze znajduje się w samym sercu tej cudowności.
Wyborne jedzenie, ale naprawdę wyborne (!), własna jagnięcina i niesamowity ogród. Koniecznie wybierzcie się tu w okresie kwitnienia kwiatów, a więc bliżej lata. Oszalejecie, przysięgam. Nigdy poza jakimiś ogrodami botanicznymi w różnych miejscach na świecie nie widziałam czegoś podobnego! Kwiaty otaczają dom, kwiaty wylewają się z parapetów, wewnątrz na każdym kawałku płaskiej powierzchni stoją doniczki. Słuchajcie, teraz na to wpadłam – posiadanie dużej ilości roślin zrobiło się ostatnio bardzo modne. Jeśli należycie do tej grupy kwiatomaniaków, to tam dostaniecie spazmów, nie mówiąc o tym ile się o kwiatach dowiecie. I można z pieskiem naturalnie.
Niesamowite miejsce wypełnione dobrym smakiem i sztuką. Ale nie ma w tym nic onieśmielającego, wprost przeciwnie. Do tego otworzyli przeurocze bistro. To jest takie miejsce na lniane spodnie, dobre wino w kieliszku, długie rozmowy. Pokoi jest zaledwie kilka, ale są od dużych po ogromne, bardzo wygodne, bardzo stylowe i przytulne jednocześnie. W jednym z nich jest wanna wpuszczona w podłogę, z której przez panoramiczne okno rozpościera się bajeczny widok. Tak, Siedlisko Blanki jest naprawdę spoko.
Kuchnia wege oparta na naturalnych, sezonowych produktach, ciekawa historia w tle i ogólna przyjazność wszystkim żywym istotom. Jest tu spory teren, ale też okolica sprzyja długim spacerom. Piękne miejsce z duszą, zachęcające do prawdziwego resetu.
Ilekroć myślę o tym niezwykłym domu natychmiast czuję przypływ energii. Nie wiem, jest tu coś takiego… Czakram czy co? Kwieci to uroczy dom gościnny, w którym fajnie podjecie, zrelaksujecie się, albo wybierzecie na umiarkowanie wymagający trekking, bo Góry Izerskie nie są przesadnie wysokie, ale też mało znane, co uważam za atut. Kwieci to bardzo, bardzo przyjemne miejsce.
Wielki teren z własnym stawem (pokaźnym!), jest tu też zupełnie osobny domek, który można wynająć. Dużo swobody, szalenie ciepła właścicielka i taki widok, ale TAKI, że dech zapiera. Co ciekawe, widok jest głównie z bramy czy też drogi dojazdowej. Bo dalej zamykacie się w potężnym ogrodzie pełnym zakamarków. Jest miejsce na ognisko, jest mały plac zabaw, ale wszystko na tyle rozrzucone, że nikt nikomu nie będzie przeszkadzał.
Stare Polaszki są spoko, mają nawet staw z wyspą w kształcie serca i łany lawendy. Kaszuby nie są może najpopularniejszym kierunkiem, a szkoda, bo to piękny kawałek Polski. Sercem tego miejsca jest Kasia – śliczna dziewczyna o zaraźliwym uśmiechu i gołębim sercu, która przychyli Wam nieba jeśli tylko będzie taka potrzeba. I w sumie to jest w tych wszystkich wspaniałych miejscach najwspanialsze – ludzie.
W sosnowym lesie, blisko plaży i szumiącego Bałtyku, z kilkoma niezłymi adresami na dobre jedzenie, które właścicielka chętnie Wam podpowie. Nie wiem jak Wy, ale dla mnie klasyczny nadmorski zestaw, czyli wiatr szumiący w sosnowych koronach i fale rozbijające się o brzeg to jest najlepszy antydepresant i uspokajacz świata. No, mam słabość do Bałtyku, co poradzę? A w Pensjonacie Kalmus jest… calm. Na tyle, że w ogrodzie, w stosownym oddaleniu, stoi osobny domek przeznaczony dla tych, którzy pragną dłużej poimprezować – aby nie przeszkadzali pozostałym gościom. Miło.
Bardzo blisko Warszawy, bardzo serdeczne miejsce. Córka właścicieli chętnie przejmie Waszą progeniturę i pokaże okolicę, Wy się zrelaksujecie w hamaku, a wieczorem usiądziecie przy wspólnym ognisku. To taki pomysł na ucieczkę od miasta, ale bez wielkiej wyprawy. No i jest świetne jedzenie, domowy chleb, a w sezonie cudowne, pachnące słońcem pomidory.
Wyglądając normalności ściskam Was serdecznie. Mam nadzieję, że niebawem znów to wszystko się odetka i będziemy jeździć gdzie chcemy, kiedy chcemy i z kim chcemy. I jeszcze żeby można było się przytulać do kogo chcemy i dzielić jedzeniem bez testów wykonanych mniej, niż 72 godziny temu.
Magda
Uważasz, że to przydatny wpis? To fajnie 🙂 Będzie mi miło, jeśli go udostępnisz. Dziękuję!