5 sosów bazowych – przypuszczam, że to jedna z pierwszych rzeczy, jakich uczy się pierwszoroczniaków w szkołach gastronomicznych. A przynajmniej taką mam nadzieję. Każdy, kto zajmuje się jedzeniem powinien te sosy znać lepiej, niż abecadło. Pojęcie “sosów bazowych” stworzył XIX-wieczny szef kuchni, Anoine Carême. Sosy te, jak Europa długa i szeroka, jedzone są w wersji podstawowej lub stanowią punkt wyjścia do wielu wariacji. Wyróżniamy pięć sosów bazowych:
sos beszamelowy – bazujący na zasmażce, mleku lub śmietanie i obowiązkowo doprawiony gałką muszkatołową. Dość kaloryczny ze względu na zawartość masła.
sos demi-glace – bardzo gęsty, pełen umami, mocno zredukowany bulion z pieczonych kości. 100% smaku. Zawsze warto mieć zapas w zamrażalniku.
sos holenderski – ubijany, gęsty sos na bazie masła i żółtek. Doskonały do jajek w koszulce, kochają go także szparagi.
sos pomidorowy – pomidory, cebula, oliwa. Prosta podstawa kuchni włoskiej i doskonały punkt wyjścia dla dalszych eksperymentów. Lubi zioła, lubi czosnek.
sos Veloute – jasny sos na bazie wywaru, zwykle drobiowego, swą gęstość, podobnie jak beszamel, bierze z zasmażki.
Niestety, w szkole gastronomicznej do której uczęszczałam kazano robić sosy z torebek, a najbardziej wykwintne dania to schabowy z ziemniakami i ćwikłą ze słoika..dodam że to było technikum, nie zawodówka, i jeżeli ktoś chciał stworzyć coś bardziej ambitnego to musiał sobie radzić sam. Na 10 nauczycieli zawodu było 2 którzy faktycznie uczyli tworzyć sztukę kulinarną, mi niestety nie przypadł żaden z nich.
Tez chodzę do szkoły Gastro (3 klasa technikum) Nie znam nauczyciela,który pozwoliłby na dodanie cos sztucznego (chyba,ze trzeba cos odratować,to wtedy nie ma innego wyjścia,jeżeli idzie to na wydawke)Szczerze,może raz się zdarzyło,kiedy tematem zajec byl makaron,to wtedy cale 4 godziny robilismy makarony,a nikt nie chcial jesc samego,wiec kupilismy sos z torebki.:D(Pierwsza klasa)
Wczoraj właśnie starłam się z moim tatą, który sos pomidorowy uparcie robi jak zupę. Chyba mu pokażę ten wpis, chociaż nie wiem, czy da się przekonać 😉
3 Responses
Niestety, w szkole gastronomicznej do której uczęszczałam kazano robić sosy z torebek, a najbardziej wykwintne dania to schabowy z ziemniakami i ćwikłą ze słoika..dodam że to było technikum, nie zawodówka, i jeżeli ktoś chciał stworzyć coś bardziej ambitnego to musiał sobie radzić sam. Na 10 nauczycieli zawodu było 2 którzy faktycznie uczyli tworzyć sztukę kulinarną, mi niestety nie przypadł żaden z nich.
Tez chodzę do szkoły Gastro (3 klasa technikum) Nie znam nauczyciela,który pozwoliłby na dodanie cos sztucznego (chyba,ze trzeba cos odratować,to wtedy nie ma innego wyjścia,jeżeli idzie to na wydawke)Szczerze,może raz się zdarzyło,kiedy tematem zajec byl makaron,to wtedy cale 4 godziny robilismy makarony,a nikt nie chcial jesc samego,wiec kupilismy sos z torebki.:D(Pierwsza klasa)
Wczoraj właśnie starłam się z moim tatą, który sos pomidorowy uparcie robi jak zupę. Chyba mu pokażę ten wpis, chociaż nie wiem, czy da się przekonać 😉