Najpopularniejszy w Polsce blog z kategorii food&travel

Kelner oswojony /Praga

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Obiecałam kiedyś kilka słów o dziwnym plemieniu z planety Praha, plemieniu od którego w dużym stopniu zależy zadowolenie nas – klientów, konsumentów, pasibrzuchów. Tym specyficznym gatunkiem są prascy kelnerzy. Zwiedzając to piękne miasto będziesz z nimi obcował wielokrotnie, więc warto się dowiedzieć jak NIE przywieźć złych wspomnień. Jeśli będziesz miał gorszy dzień, może być ostro. Jeśli jednak odpowiednio dostroisz się do pozornych fal niechęci wysyłanych przez tych oto dżentelmenów, okażą się potworem oswojonym, do tego z niezbyt ostrymi kłami.

Moje podejście do praskich kelnerów jest od lat takie samo: traktuję ich jak element krajobrazu, lokalny folklor, na który się godzę i z którym nie walczę. Wręcz uważam to za zabawne, choć bywam w tym odczuciu osamotniona. Nie pień się, nie unoś, bo tylko zrobisz z siebie głupka. Świata nie zmienisz, zaakceptuj to. Jedyną bronią, w jaką mogę cię wyposażyć jest przede wszystkim odpowiednie nastawienie. Dystans i poczucie humoru nie bolą. I pamiętaj – to ty jesteś panem sytuacji, więc bądź czujny, szybki i naucz się grać w tę grę. Im jesteś w tym sprawniejszy, tym lepsza zabawa.

Dlaczego nie warto walczyć z kelnerami w ogóle wiemy chyba wszyscy. Są zbyt ważnym ogniwem łączącym klienta i kuchnię, by ich denerwować. Chyba, że lubisz, kiedy ktoś dorzuci ci pod kotlet coś “od siebie”. Nie lubisz, prawda?

Dla porządku podzieliłam ich na trzy podstawowe kategorie. Jest również czwarta, z roku na rok coraz liczniejsza, a więc przedstawiciele gatunku, który znamy z własnego podwórka: młodzi, mili, uprzejmi. Ale dziś nie będzie o nich. Oni są nudni.

Stary Wyjadacz. Zazwyczaj można go spotkać w nieco lepszych restauracjach, często od trzydziestu lat pracuje w tym samym miejscu. Doskonale wie, że dania, które serwuje są smaczne, zna swoją robotę na wylot i jest w niej perfekcyjny. Nie oczekuj od niego uśmiechu, czy dobrego słowa. On ma cię tak głęboko w dupie, że nawet twoja wyobraźnia tam nie sięga, ale nigdy do końca wprost, bo to elegancka restauracja przecież. Jesteś głupim turystą i nie zasługujesz na wiele, ale płacisz, więc swoje minimum dostaniesz. To profesjonalista. Jest na niego sposób: potraktuj go z góry, ale zrób to z wyczuciem. Raz powinno wystarczyć. Niech wie, że ty tu rządzisz, ale nie przeginaj, bo elementarny szacunek należy się każdemu. Wówczas na twoich oczach dokona się cudowna przemiana gbura w pluszowego misia, który dopieści cię na wszystkie sposoby, gnąc się przy tym w ukłonach.

Średniopółkowy. W średnim wieku, w średniej knajpie. Ten typ bez mrugnięcia okiem wciśnie ci coś, co w najlepszym wypadku przypłacisz niestrawnością. Jeśli jednak zareagujesz szybko, najlepiej już na etapie wyboru dań, możesz czuć się bezpiecznie. Jest szybki, precyzyjny, pracuje jak dobrze naoliwiona maszyna i trudno mu coś konkretnego zarzucić. Charakterystyczne są dla niego drobne żarciki, małe, dobrze zakamuflowane złośliwości, które sprzedaje ci jako sympatyczną gadkę-szmatkę. Bo on nie śmieje się do ciebie, tylko z ciebie. Jeśli nie złapiesz – przepadłeś i nie licz na szacunek. Pretensje możesz mieć wyłącznie do siebie. Bo jesteś głupim turystą. Jeśliś jednak inteligentnym turystą, w lot złapiesz ironię, którą przemyca w co drugim zdaniu. Wzbij się na szczyty i bądź mistrzem ciętej riposty. Odpowiedz mu w takim samym tonie, niech wie, że wiesz. Raz. Gwarantuję ci, że z miejsca nabierze do ciebie szacunku. I tak oto, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, żartowniś zmieni się w uprzejmego profesjonalistę.

Klasyk. Najłatwiej go spotkać, gdy zapuścisz się poza główne turystyczne szlaki, w miejsca, które odwiedzają wyłącznie autochtoni. Stary Wyjadacz ma cię w dupie, ale Klasyk ma cię w dupie jeszcze głębiej. Tak, to możliwe. Obsłuży cię, to jasne, ale dopiero na końcu. I zrobi to z nieskrywaną niechęcią. Nie mówisz po czesku? Bo jesteś głupim turystą. Nie pogadasz sobie z nim. Ani teraz, ani nigdy. Pogódź się z tym. I nie myśl sobie, że jakoś wkupisz się w jego łaski. JESTEŚ GŁUPIM TURYSTĄ, nikim więcej, więc znaj swoje miejsce. Akceptuj albo giń. Spotkanie z Klasykiem potraktuj jak kolejną przygodę, niech ci nie przychodzi do głowy odbierać jego zachowania osobiście. On do ciebie nic nie ma, z trudnością w ogóle rejestruje twoją obecność. No i wie, że więcej się nie spotkacie, więc ty też o tym pamiętaj. I nie unoś się, nie ma sensu. Ale rachunek sprawdź dwa razy. Nie twierdzę, że Klasyk jest oszustem, ale sprawdź rachunek. Dwa razy.

A tak naprawdę, to są zazwyczaj świetni ludzie, do szpiku kości profesjonalni, pod maską “praskiego kelnera” całkiem sympatyczni, więc zalecam zaopatrzenie się przed wyjazdem w dwie walizki dystansu i tyle samo poczucia humoru. Czasem sobie myślę, że poza gbura jest dla nich formą rozrywki, by nie umrzeć w pracy z nudów.

Przy okazji przypominam film “Obsługiwałem angielskiego króla“, jedną z niewielu ekranizacji, które w niczym nie ustępują książkowemu pierwowzorowi. Niby historia kelnera, ale jak opowiedziana?! Warto i obejrzeć, i sięgnąć po Hrabala. Wersja filmowa pokazuje też w całej krasie przepiękną, pyszniącą się wszystkim co w secesji najlepsze, restaurację Francuską w Domu Reprezentacyjnym. Po dziś dzień nie straciła nic ze swego uroku. Warto wstąpić choćby na kawę.

Magda

Info:

www

Francouzska Restaurace

Náměstí Republiky 5, 110 00, Praha 1

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

4 odpowiedzi

  1. No szkoda, że nie trafiłam na ten przewodnik przed swoją praska przygodą. Skończyło się tym, że w sumie praskie jedzenie wspominam strasznie 😀 Wybieraliśmy restauracje bez przewodników, jak się okazywało bardziej na chybił niż trafił…

  2. Właśnie wróciłem z Pragi. Szkoda, że wcześniej nie trafiłem na ten artykuł. Ostatni punkt-idealny.
    Najlepszy był paragon-napisane: “sugerowany napiwek 10%”, a pod spodem “sugerowana kwota” i do ceny właściwej doliczone mniej-więcej 40 % wartości rachunku. Dodam, że knajpa nie była najwyższych lotów. Gdy powiedziałem kelnerowi z ilu ma mi wydać, dodając faktyczne 10%, pan musiał się wrócić z połowy drogi jeszcze raz zapytać o kwotę. Wydawał się zaskoczony faktem, że umiem liczyć.

Dodaj komentarz