Co myślicie, kiedy słyszycie “wegańskie sushi”? Bo ja najpierw pomyślałam, że to nie może się udać. Jak to sushi bez ryby? Ryby najświeższej, najlepszej z dobrych. Tak to. I wiecie co? Nawet nie musicie dalej czytać. Sushi w Youmiko jest znakomite.
W sobotę, jakimś absolutnym fartem, łapiemy wolny stolik. Knajpa jest niewielka, pełna gości i raczej nie polecam zdawać się na łut szczęścia. Po prostu zróbcie rezerwację. Na miejscu kilka znajomych twarzy spotkanych wcześniej w innych knajpach. Youmiko to klon identycznej krakowskiej knajpy. Ci, którzy jedli w obu twierdzą, że u nas jest smaczniej. Bhawo my!
Menu jest krótkie, więc zamawiamy największy zestaw (79 zł), bo dzięki temu możemy spróbować wszystkich smaków. Do tego miseczka miso (8 zł) i kimchi (8 zł). Ceny bardzo frontem do człowieka, ale skoro nie ma tu ryby, która jest najdroższym składnikiem sushi, to jakie niby mają być? Ten zestaw w sposób absolutny zaspokaja głód dwóch osób.
Kimchi idealnie trafia w moje smaki, jest przede wszystkim mocno kwaśne, a ostrość pojawia się dopiero po chwili. Prosta zupa miso tutaj wzbogacona chrupiącymi plastrami rzepy przyjemnie rozgrzewa i spłukuje z języka pikantny posmak kimchi. Dobry, udany początek.
Później, na małych talerzykach, dostajemy nigiri, gunkan maki i hosomaki. Wyglądają uroczo, zwłaszcza nigiri z burakiem, który genialnie odnajduje się w tym zestawieniu dając lekko słodki, ziemny posmak. Gunkan maki wypełnione surową, chrupiącą okrą jest lekko pikantne. Później dowiadujemy się, że ten smak pochodzi ze srirachy, aktualnie najmodniejszego sosu we wsi. Miłym dodatkiem są tu prażone migdały. Porywają nas hosomaki z ogórkiem, prażonymi migdałami i awokado. Są lekkie, wyjątkowo smaczne i z jakiegoś powodu kojarzą mi się z wakacjami. Warto wspomnieć o idealnym ryżu – w sam raz kleistym i pełnym smaku.
Uramaki z batatem w tempurze i ogórkiem to zgrane, dobre smaki. Jest lekko kwaśno i dla równowagi słodko od inari tofu, czyli tofu na słodko, smażonego w głębokim tłuszczu, którego paseczki znajdujemy w rolkach. Jedynie ryż trochę skleja buzię, bo kawałki są spore, więc przez chwilę nic nie mówimy.
Futomaki z cukinią w tempurze, ogórkiem i shiitake są dość neutralne i koniecznie potrzebują towarzystwa wasabi, które stanowi świetną przeciwwagę dla delikatnego smaku i dodaje tej rolce charakteru. Zawijane uramaki już właściwie dopychamy. Jesteśmy syci, ale przyjemność wynikająca z jedzenia trwa do samego końca. Znajdujemy w nich dynię w tempurze, tykwę, chrupiące paski ogórka, a na wierzchu maślane w konsystencji awokado, chrupiące, cienkie plastry buraka i prażone wakame.
Poproszę tylko o zmianę wina podawanego na kieliszki, bo jest zwyczajnie kiepskie. Nie wszystko bio, co się świeci, czy jakoś tak. A tak bardziej serio – to jedyna rzecz, która była średnia. Cała reszta – sztos.
Mimo, że zjedliśmy wszystko i wyszliśmy naprawdę syci, to jednak brzuszki mieliśmy lekkie. Cieszę się, że Youmiko oferuje taką smaczną alternatywę dla klasycznych rolek. No i nie mogę się doczekać lata, kiedy natura w swej nieskończonej obfitości oferuje tak wiele warzyw i owoców. Przypuszczam, że wymyślą z nich świetne rzeczy.
Ja od prawie dwóch lat jestem na diecie wegańskiej. Zawsze lubiłam sushi, więc nie mogłam sobie odmówić przyjemności zrobienia roślinnej wersji. Z reguły robię sama w domu i jak dla mnie wychodzi pyszne, więc nie tęsknie za klasycznym przepisem. Ostatnio jadłam też naprawdę dobre wegetariańskie sushi w Besuto Sushi Bar http://www.besuto.pl. Na pewno jeszcze tam wrócę.
Jedna odpowiedź
Ja od prawie dwóch lat jestem na diecie wegańskiej. Zawsze lubiłam sushi, więc nie mogłam sobie odmówić przyjemności zrobienia roślinnej wersji. Z reguły robię sama w domu i jak dla mnie wychodzi pyszne, więc nie tęsknie za klasycznym przepisem. Ostatnio jadłam też naprawdę dobre wegetariańskie sushi w Besuto Sushi Bar http://www.besuto.pl. Na pewno jeszcze tam wrócę.