Zrobienie ciasta filo, to nie bułka z masłem. Jest to zajęcie czasochłonne, upierdliwe i wymagające wprawy. Wiedzą to wszyscy, którzy kiedykolwiek próbowali. Dlatego w greckich sklepach wybór mrożonego filo jest tak duży. Ale są jeszcze specjaliści od ręcznej roboty, którzy w kwadrans porcję ciasta wielkości pizzy rozciągają na kilka metrów, tworząc tak pożądane, cieniutkie jak papier płaty. Nie bez powodu filo po grecku znaczy “liść”. W istocie nim jest.
Greckie desery są szalenie słodkie, często zatopione w miodzie lub syropie z cukru, cynamonu i wody. Sentymentem darzę baklavę, która uwodzi kleistością miodu i chrupkością orzechów, nie gardzę bugatsą szczodrze wypełnioną kremem waniliowym lub serem przypominającym nasz twaróg, a już świeże kataifi, ciastka owinięte niteczkami miejscami chrupiącego ciasta, przyprawiją mnie o szybsze bicie serca.
I oto jest miejsce, gdzie od przeszło pięćdziesięciu lat wytwarza się ręcznie niteczkowate kataifi i osławione ciasto filo, którego małym sekretem jest dodatek raki. A z nich te wszystkie słodkie przysmaki. Zwyczajowo nie ma dużego szyldu, bo wszyscy okoliczni restauratorzy i tak wiedzą od kogo kupić ciastka. Są otwarte na oścież drzwi, a wewnątrz roześmiani babcia i dziadziuś, właściciele, którzy całe życie spędzili w tych ścianach. Trzy lata temu dołączył do nich syn i od tej pory, już we trójkę, zaopatrują okoliczne restauracje i kawiarnie. I czasem takich poszukiwaczy skarbów, jak my.
Magda
Info
Obok Muzeum Historii i Folkloru, które znajduje się na ul. Emmanouil Vernardou 28 w Rethymno na Krecie