Z jakiegoś powodu bardzo lubię robić dla Was takie wpisy. Niestety jestem dość przywiązana do swoich wyborów zakupowych, więc kompletnie omija mnie bzik ciągłego poszukiwania nowości. Stąd tego rodzaju wpisy pojawiają się rzadko, musi mi się uzbierać odpowiednia ilość rzeczy. A zawsze są to znaleziska, które poleciłabym przyjaciółce.
We wpisie znajduje się współpraca reklamowa z Coffeedesk, CroVibes oraz lokowanie marki własnej
Jeśli znajdziecie tu kilka pomysłów na prezenty świąteczne, to ekstra. Wiem, że sama ucieszyłabym się ze wszystkich tych rzeczy, gdybym tylko ich nie miała. Ale mam. Dlatego teraz polecam Wam.
Im jestem starsza, tym bardziej wybiórcza. Są twórcy, których obserwuję od dawna, znam ich filozofię, także tę związaną z podejściem do współprac reklamowych. Oni nie polecają byle czego i są bardzo selektywni, jeśli chodzi o dobieranie sobie reklamodawców. Ja jestem dokładnie taka sama. Nie wyobrażam sobie rozmieniać się na drobne, zbyt długo pracowałam na Wasze zaufanie, żeby polecać byle co. Taka zasada. Może zarabiam mniej, ale lepiej śpię. Znajdziecie w tym wpisie m.in. rzeczy polecane przez influ, które kupiłam i okazały się hitami, ale też rzeczy polecane przez moje osobiste koleżanki (które także kupiłam i okazały się hitami). Wszystkie puszczam w obieg i polecam dalej, bo mi się genialnie sprawdziły, wniosły coś w moje życie, uczyniły je lepszym, milszym lub ładniejszym. A czasem też zabawniejszym. To co, lecimy?
Tanio, a dobrze – The Ordinary i Milucca
Jeśli chodzi o kosmetyki, jestem tak nudna i powtarzalna, że aż samej sobie współczuję. Albo gratuluję, bo od mnogości dostępnych opcji kręci mi się w głowie i z miejsca pasuję. Rzadko więc pojawia się w mojej kosmetyczce coś nowego. Ale tu mam dwa hiciory, bo dwa naprawdę drogie kosmetyki wymieniłam na dwa tak tanie i tak bardzo identycznie skuteczne, że ja nawet nie.
Po pierwsze malutki, poręczny i wściekle wydajny korektor The Ordinary High Coverage Formula. Kosztuje ok. 30 zł, co w porównaniu z droższym o stówę YSL Touche Eclat (taki złoty w pisaku z pędzelkiem, pewnie kojarzycie), którego do tej pory używałam, jest bardzo miłą różnicą. Śmiem twierdzić, że The Ordinary jest lepszy. Nie wchodzi w zmarszczki, nawilża, ma bardzo dobre krycie, idealnie wtapia się w skórę i daje przyjemnie satynowe wykończenie. Sztosik za grosik.
Drugi hit to marka, której wcześniej nie znałam: Milucca. Puder Let Me Fix This! wysadził z podium Translucent Loose Setting Powder Laury Mercier. Nie wiem ile opakowań tego pudru zużyłam, ale dużo. Bez promocji kosztuje w okolicach 200 zł. Milucca natomiast… złotych 20! Robi dokładnie to samo, nie bieli, utrwala makijaż, idealnie stapia się ze skórą i – co najlepsze – Laura Mercier mnie odrobinę wysuszała, a Milucca tego nie robi. Sprzedawany jest w małych, poręcznych opakowaniach.
Boże, jak o tym wszystkim piszę, to czuję się taka przebiegła!
Butelka Fellow
To już nawet nie jest moja butelka. Była moja przez jakieś dwadzieścia sekund, póki nie zobaczył jej mój syn. Że taka z rurką? Taka świetna? No, to tyle się widziałyśmy.
Z tymi butelkami jest tak: 18 godzin trzymają temperaturę (ciepło/zimno), mają podwójne ścianki, wnętrze jest ceramiczne, co uważam za bardzo ważne, bo metaliczny posmak wody to nie jest mój ulubiony smak, pasują do standardowych uchwytów i mają wymienne zakrętki, a więc może być z rurką, może być całkowicie szczelna, np. na kawę. Totalnie uniwersalny i bardzo jakościowy prezent. Firma Fellow produkuje sporo różnych wersji w różnych rozmiarach i kolorach, możecie je obejrzeć tutaj.
W ogóle Coffeedesk jest super, jeśli dla siebie lub kogoś bliskiego szukacie czegokolwiek związanego z kawą lub herbatą. To jest moja kolejna współpraca z nimi i za każdym razem znajduję coś, co koniecznie muszę mieć. Mam też dla Was kod, który przy zakupach od 250 zł daje 50 zł zniżki, czyli całkiem sporo. Proszę bardzo: KRYTYKA50. Enjoy!
Zestaw Bialetti x Dolce&Gabbana
Ile kawiarek Bialetti potrzebuje jeden człowiek? Pozwolicie, że odpowiem sama sobie: nie ma limitu.
Serio, mam taką słabość do tej marki, ale taką, że od ich sklepów we Włoszech trzeba mnie odciągać siłą. I z nikim się nie umawiałam na pokazanie Wam tego zestawu, ale ludzie… A ta kawiarka jest tak samo wspaniała, jak pozostałe tej marki. Tylko lepsza. Ja ją dostałam w prezencie i aż pisnęłam, jak otworzyłam pudełko. To nie jest tak, że nie wiedziałam o jej istnieniu. Doskonale wiedziałam, ale szkoda mi było forsy. A czy prezenty to nie powinno być właśnie coś, co bardzo chcesz mieć, ale sobie odmawiasz?
Dostajecie taki zestaw w wielkiej, metalowej, pięknie zdobionej puszce, w środku jest kawiarka i mniejsza puszka, a w niej kawa. Tutaj możecie zobaczyć tę i inne opcje. I tu także działa mój kod “KRYTYKA50”, który daje wam 50 zł zniżki na zakupy od 250 zł. To jest prezent idealny dla każdego kawosza, który ceni sobie ładne rzeczy.
Cóż… Ile kawiarek Bialetti potrzebuje jeden człowiek? Pozwolicie, że odpowiem sama sobie: nie ma limitu.
A widzieliście tę błękitną?
Dokładnie.
Torba HAY
Moja miłość od pierwszego wejrzenia, polecona przez koleżankę. Ta torba jest złotem i pomieści absolutnie wszystko: całe życie, psa, bagaż doświadczeń i zakupy na tydzień. Uszyta z płótna, które prawdopodobnie nie porwie się nigdy, doskonale nadaje się do prania. Mam ją od półtora roku, prałam wielokrotnie (mam kremową) i istnieje szansa, że spędzimy razem jeszcze przynajmniej dekadę. To taka torba na zakupy, tylko fancy, więc zupełnie fajny pomysł na prezent. Ma też dwie przepastne boczne kieszenie. Znajdziecie ją w kilku sklepach on-line, nie linkuję do żadnego konkretnego. Kosztuje ok. 200 zł, w zależności od sklepu. Tu akurat zdjęcie z byflou.com.
Bielizna Le Petit Trou
Idźcie, przebierajcie, oglądajcie i bądźcie dla siebie dobre. Chyba, że czyta to jakiś narzeczony, to wiesz, stary, co robić. Le Petit Trou to polska marka. Produkują wysokiej jakości, wyjątkowo ładną bieliznę. Taką bieliznę, która nie jest sztampą i idealnie nadaje się na prezent. Mam kilka fatałaszków od nich i niezmiennie są moimi ulubieńcami. Kibicuję tej marce od dawna, bardzo fajnie się rozwijają. A swoich trzeba wspierać, zgadza się? Tutaj link do strony Le Petit Trou.
Babski wyjazd do Chorwacji z CroVibes (i ze mną!)
Tego się nie spodziewaliście, co? Cóż, nikt się nie spodziewa Hiszpańskiej Inkwizycji, ani do czego jest zdolna kobieta. A ja dopiero biorę rozbieg. Pomysł wspólnych wyjazdów chodził za mną od roku, ale bez konkretów. Ale ostatnio sprawy się krystalizują i nabierają rozpędu jakoś samodzielnie. I tak oto mogę Was zaprosić na dwa wyjazdy w dwóch wiosennych terminach: jeden wyjazd na Istrię, a drugi do Zagrzebia. Chorwacja wiosną to jest bajeczna bajka, zapewniam Was.
Z założenia wyjazdy te (przynajmniej te dwa, czy kolejne też – zobaczymy), są bardzo kameralne i przeznaczone wyłącznie dla kobiet. Bardzo proszę, aby chłopcy się nie oburzali, tylko kupili taki wyjazd swojej ukochanej.
Dlaczego tylko dla kobiet? Już wyjaśniam. Ponieważ są to totalnie hedonistyczne wyjazdy, nie bierzemy w tej kwestii jeńców, będą dobre hotele, znakomite restauracje, winnice, trufle, ciut zwiedzania, ale bez przesady. Krótko mówiąc: wino, kobiety i śpiew. Dobre życie. I bardzo, bardzo mi zależy na tym, aby babeczki czuły się komfortowo. Komfortowo, to znaczy aby mogły być do końca sobą, nie wciągać brzucha i mieć wszystko gdzieś. Jak im się oko rozmaże, to też mają mieć to gdzieś. Bo jak babki uwalniają swoją energię i stają się naprawdę sobą, to góry przenoszą się same. Właśnie dlatego oba te wyjazdy są wyłącznie kobiece, a od strony organizacyjnej zajmuje się nimi Agnieszka Puszczewicz, właścicielka biura podróży CroVibes, cudowna kobieta, która Chorwację zna na wylot i będzie naszą przewodniczką.
P.S. Podpowiadam, że wyjazd możecie sobie też zażyczyć w ramach prezentu gwiazdkowego. Nie ma za co!
Torebki Fabiola
Proszę bardzo – kolejna polska marka, która robi to dobrze. Kiedyś te torebki polecała Julia Oleś na swoim instagramie. Wydały mi się bardzo dobrej jakości, więc pyk. Z Fabiolą jest tak, że wybieracie wszystko: fason, rodzaj skóry, kolor podszewki, okucia. Jakość i wykonanie w stosunku do ceny, to jest absolutny sztos. Do tego, jeśli chcecie, możecie mieć personalizowane przetłoczenie. Jak widać na zdjęciu – ja chciałam. Mam od nich dwie torebki i nie wydaje mi się, aby to było moje ostatnie słowo. Tutaj jest link do ich strony.
“Mapa marzeń. 150 miejsc na 4 pory roku”
W momencie, kiedy publikuję ten wpis, “Mapa marzeń” w jednym, jedynym egzemplarzu leży obok mnie na biurku. Cały nakład przyjechał już z drukarni do magazynu, Mikołaj wszystkie egzemplarze podpisał, ale wysyłki ruszają dopiero teraz. Zatem jestem jedyną osobą, która tym, którzy kupili tę książkę, może powiedzieć: “Okocicie się, taka jest piękna!”. A tym, którzy jeszcze nie kupili: “Zamówiłam górką tylko trochę, nakład jest tylko jeden, jest mały, a dodruków nie będzie. Jak chcecie się załapać na coś absolutnie pięknego, to ten moment jest TERAZ!”. Jeszcze zdążymy z wysyłką przed Bożym Narodzeniem. Jeszcze obowiązuje zniżka 20 zł na każdy dodatkowy egzemplarz (można dodać w koszyku). Jeszcze do każdego zamówienia dostajecie e-book gratis. Jeszcze…
Jeśli szukacie niszowego prezentu, to już znaleźliście. Nakład jest limitowany i możecie mieć pewność, że tej książki nie znajdziecie w przyszłym roku w koszyku w supermarkecie za 9,90. To jest perełka.
Macie tu 150 pomysłów na wyjazdy w całej Polsce, przez okrągły rok. Miejsca mało znane, bajecznie piękne, a to wszystko podane w albumowej formie z genialnymi zdjęciami, na kredowym papierze i w twardej oprawie. 320 stron, prawdziwa cegła.
Sądzę też, że jest to ostatnia książka, przy której udaje mi się utrzymać tak niską cenę za tak wysoką jakość. Tu mam mały smuteczek, bo wiem, że masa ludzi kocha papierowe książki i chciałabym, żeby były dostępne dla wszystkich zawsze.
Wy tego nie wiecie, ale ja patrzę na tę książkę, która leży obok mnie na biurku, i myślę sobie, że to najpiękniejsza pozycja, jaką wydałam. Serio, wzrusza mnie to bardzo, gdy marzenia stają się ciałem. Jak przyjedzie do Was kurier, to się za mną zgodzicie, wiem to.
Kocham artystów, bo prawie na pewno brakuje im którejś klepki. Ale w tym pozytywnym sensie. Człowiek ze wszystkimi klepkami nie ma dostępu do takiego bezmiaru wyobraźni. Tak uważam. A ja tak uwielbiam ludzi, którym brakuje jakiejś klepki! Ale w tym pozytywnym sensie.
Dziki las to Magda Kubiak. Jej kolaże (wydruki, nie oryginały) kupicie tutaj. Mam ten powyżej z Maryjką i uwielbiam go pasjami. Magdę spotkacie na różnych targach rzeczy niezwykłych oraz ładnych, ale najłatwiej będzie Wam po prostu zmówić kolaż przez internet. To też może być super prezent, wystarczy oprawić.
Termofor (nie śmiejcie się, poczytajcie!)
Całkiem spore jest grono osób, które w sprawie termoforu śmiało mi się w twarz. Póki nie spróbowało. I kto się teraz śmieje? Ten, kto ma zęby!
A tak bardziej serio – weźcie sobie kupcie termofor. Termofor zimowe komfortowanko pod kocykiem przenosi na taki poziom, że ja nawet nie. Albo przed spaniem, jak człowiek sobie na kilka minut wrzuci termofor pod kołdrę, o rany! Albo jeśli macie trudności z zasypianiem – rozgrzejcie stopy termoforem. Zaśniecie w dwie minuty. Nie ma za co.
Termoforów znajdziecie w internecie masę. Rekomenduję wybrać większy, niż mniejszy. Ten na powyższym zdjęciu, w wełnianym kubraczku, pochodzi z tej strony.
Nawet jeśli ktoś uważa, że to rozwiązanie dla starych ludzi, to ja wolę byś stara i mądra, niż młoda i mieć zimne stopy. I elo.
Adoptuj fokę – WWF
Ten manewr wykonuje regularnie. Nie jako główny prezent, raczej coś, co jest dodatkiem do prezentu głównego. W cudzym imieniu adoptowałam już całkiem sporo dzikich zwierząt. Na stronie WWF, o tutaj, możecie adoptować rodzimą fokę szarą. Jednorazowa opłata wynosi od 30 zł w górę, czyli w sumie ile kto może. Akurat w tym roku w trendzie są foki, ale możecie też adoptować rysia, niedźwiedzia, żubra, tygrysa czy panterę śnieżną. W zależności od tego, z jakim zwierzęciem kto się identyfikuje. Morświn też jest.
Na maila dostajecie certyfikat z imieniem i nazwiskiem, możecie go wydrukować i oprawić.
Uważam, że to jest mega fajny prezent lub bonus do prezentu, który raz w życiu robi coś dobrego dla świata, a nie zawsze tylko dla nas. Choć dla nas też, bo jak pomagamy, to sami ze sobą czujemy się lepiej, więc w sumie korzyści są obustronne – i dla foki, i dla nas.
I w tym odcinku to tyle.
Życzę Wam cudownych, ciepłych Świąt. A najbardziej życzę Wam, aby były takie, na jakie macie ochotę.
Magda
Spodobał Ci się wpis? To fajnie 🙂 Będzie mi miło, jeśli go polubisz lub udostępnisz. Dziękuję!