Ten wpis to nie reklama, choć mógłby nią być. Niestety nie przybywam również do Was z regularnymi polecajkami tego typu, bo jestem dość stała w uczuciach i jeśli coś mi odpowiada, to po prostu się tego trzymam. Nie pamiętam więc ile czasu minęło od ostatniego tego typu wpisu, ale z pewnością dużo.
Wiadomo, że każdy ma swoich ulubionych twórców, którym ufa. Ja też. I raczej nie należą do nich osoby, które co dwa tygodnie reklamują nowy “najlepszy” krem. To jest dla mnie tak mało wiarygodne, że szkoda mi na samo oglądanie czasu, nie mówiąc o pieniądzach, które miałabym na to wydać.
Dlatego dzisiaj mam dla Was polecenia dziewczyn, którym ufam. Wszystkich tych kosmetyków używam regularnie, niektórych od przeszło roku, więc mam własne zadnie i nie zawaham się nim podzielić. Tylko czytajcie co do czego, bo nie wszystko podejdzie każdemu. Wiadomo.
Grow me tender, Anwen (wcierka do włosów)
Wcierka do włosów, która sprawia, że dość szybko pojawiają się baby hair. Kupiłam, ponieważ wielokrotnie polecała ją @aniamaluje, a później także @sliwkamarta. Rzeczywiście robi robotę, ale potrzeba czasu i systematyczności. Używam jej przed każdym myciem, najlepiej na noc. Ma właściwości lekko rozgrzewające, więc się nie zdziwcie.
W ogóle marka Anwen jest jedną z tych, które cenię. Jeśli dobrze pamiętam – zaczęło się od bloga o tej samej nazwie, a dziś proszę bardzo: jest np. w Rossmanie. Mega kibicuję. U mnie super sprawdza się też Pump It Up – mgiełka unosząca włosy u nasady. Chwilę trwało, nim nauczyłam się używać jej właściwie, ale już umiem. Otóż tak: spryskuję mokre włosy u nasady, rozczesuję i suszę głową w dół. Nie skleja, nie usztywnia, nie przetłuszcza, odbija u nasady. Jest sztos.
Skin Food i Skin Food Light, Weleda (kremy)
Podpatrzone u @harel. Uwielbiam ten krem! Ale! Po pierwsze moja skóra zimą robi się sucha i bardzo cierpi z powodu ogrzewania. Latem radzi sobie dużo lepiej. A najlepiej w tropikach. W tropikach w ogóle nie potrzebuję żadnego kremu. Ale mniejsza o fantazje: na polską zimę potrzebuję ciężkich kremów, najlepiej natłuszczających. I oczywiście zawsze szukam Świętego Graala, czyli ma natłuszczać i dawać ukojenie, oraz idealnie się wchłaniać i nadawać pod makijaż. Prawie niemożliwe. Chyba, że Weleda w tej kombinacji.
Obie wersje (ciemnozielona i Light) mają bardzo intensywny, ziołowy zapach. Na noc używam tej ciemnozielonej, cięższej i bogatszej, a na dzień wersji Light, która idealnie sprawdza się pod makijaż. Teraz, kiedy zrobiło się ciepło, coraz częściej rezygnuję z wersji ciemnozielonej, bo moja skóra już tego nie potrzebuje. Rewelacyjne są te kremy. Dobrze się wchłaniają, skóra jest miękka, delikatna, nawilżona. Perfekcja za bardzo niewielkie pieniądze. Czyli można.
Caffeine Solution 5% + EGCG, The Ordinary (serum)
Podpatrzone u @missferreira. Lubię tę markę właściwie za wszystko: skuteczność, jakość, doskonałą relację ceny do jakości, proste opakowania. To jest serum pod oczy z kofeiną, które jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki niweluje worki pod oczami. Nie mam z tym jakiegoś bardzo dużego problemu, ale każdy samodzielny rodzic wie, że to czego nie udało mu się zrobić w dzień – zrobi w nocy. A później jest jak jest. To serum działa, ale musicie po użyciu dać mu 10-15 minut.
(Gen)ius wrinkle remover, Alkemie (serum)
To jest moje odkrycie, ale wrzucam Wam przy okazji. Po pierwsze kupiłam to kiedyś na pałę, bo mi się spodobało opakowanie. Po drugie kilka miesięcy przeleżało nieruszone. Po trzecie dopiero przed chwilą odkryłam, że to polska marka. Prawo ja. Brawo, naprawdę. A to jest takie złoto! Co prawda na opakowaniu jest napisane, aby używać tego na noc, ale ja używam rano, pod krem i ewentualny makijaż. Bardzo wydajny produkt, mocno promuje nawilżenie, robi skórę delikatną i miękką. Faktycznie w przypadku zmarszczek mimicznych, np. wokół oczu, widać różnicę. Moja rada jest taka, by używać naprawdę niewielkiej ilości i odczekać chwilkę z nałożeniem kremu.
CeraVe (żel do mycia twarzy)
To także podpatrzone u @missferreira, która była uprzejma podzielić się jeszcze jedną radą, która na serio zmienia życie i stan skóry. Otóż do wytarcia twarzy po myciu zacznijcie używać… ręczników papierowych. Serio. Na zwykłych ręcznikach namnażają się bakterie, te papierowe są czyste (i wcale nie jednorazowe, możecie je później zużyć do sprzątania łazienki, więc w sumie recykling). CeraVe (u mnie wersja nawilżająca, która nie daje tego okropnego wrażenia ściągnięcia skóry po myciu) plus ręczniki papierowe to jest game changer – bardziej jednolita cera, lepiej nawilżona, zero jakichkolwiek niedoskonałości. Zamierzam kontynuować i pozostać temu rozwiązaniu wierna. Jakkolwiek dziwnie by nie brzmiało.
Choice Mask, Medavita (maska do włosów farbowanych)
Dawno temu polecała te maski @majabohosiewicz. Występują w różnych odcieniach, ja konsekwentnie używam odcienia “silver” do blondów. Która z Was farbuje się na blond, ta doskonale wie, że wcale nie jest łatwo utrzymać chłodny odcień. I bez wątpienia znacie te wszystkie fioletowe maski, które może wpływają na kolor, ale już na rozczesywanie i nawilżenie włosów pływają wprost przeciwnie. No więc oto jest Święty Graal każdej blondynki: utrzymuje kolor w ryzach, włosy są wyraźnie nawilżone, łatwo się rozczesują, są sprężyste. To jest moje 6?… 10?… opakowanie. Nie wiem, nie liczę. Innej nie chcę. Wadą może być cena, ale za to wszystkie pozostałe kosmetyki, które Wam w tym wpisie polecam są tanie, więc nie płaczcie.
Aha, najlepiej nałożyć tę maskę na mokre, umyte włosy i zostawić w spokoju na pół godziny, a później dokładnie spłukać.
Balsam DobraNocka i Lekki Oddech (dla dzieci), Klaudyna Hebda
Tu przyznam, że nie pamiętam kto polecał, ale ta marka przewija się regularnie u wielu twórców, których cenię. Zresztą Klaudyna Hebda też zaczynała od blogowania. I proszę bardzo.
Pierwszy z tych balsamów pomaga zasnąć, drugi udrażnia drogi oddechowe w przypadku przeziębienia. Naturalne olejki eteryczne, przyjemne ziołowe zapachy i widoczna skuteczność. Oboje z Dzidziutkiem polecamy. Może nie jestem w 100% eko-mamą, ale tam, gdzie mogę się odwołać do naturalnych metod – tam się odwołam. No i tu zawsze.
Zastanawiam się nad Mieszanką Spacerową. Czy ktoś z szanownych rekomenduje? Rzeczywiście odstrasza komary i kleszcze? Jeśli polecacie, to dajcie znać. A jeśli nie polecacie, to też dajcie znać.
I na dzisiaj to tyle.
Całuję w czułe miejsce!
Magda
Spodobał Ci się wpis? To fajnie 🙂 Będzie mi miło, jeśli go udostępnisz. Dziękuję!