Polignano a Mare to nie tylko najsłynniejsza w całej Apulii plaża, choć to ona jest głównym wabikiem na turystów. Pokazywałam Wam jak to naprawdę wygląda na insta stories. Miałam wrażenie, że większość ludzi przyjeżdża tu tylko dla niej. Błąd, przyjaciele. Duży błąd – Polignano a Mare to znacznie więcej.
Na rozgrzewkę warto trochę powłóczyć się po starym mieście. Wąskie uliczki, przytulone do siebie kamieniczki, dużo bieli i charakterystycznych dla tego regionu zielonych okiennic, choć częściej, niż gdzie indziej trafiają się też niebieskie. Sporo sklepików, także tych z rękodziełem i ceramiką. Dużo knajpek, ale tu mieliśmy przypały, więc pozwolicie, że nie będę Wam polecała nic przypadkowego, typu “tu taki makaronik z takim sosikiem jedliśmy”, tylko dwa miejsca, które pokochacie.
Dalej plaża Cala Paura – oczywiście, to ta najsłynniejsza nie tylko w Polignano a Mare, ale i w całej Apulii – na którą piękny widok będziecie mieli i z mostu Lama Monachile, który sam w sobie również stanowi atrakcję, jak i z kilku tarasów widokowych. Sama plaża jest kamienista i cała jej uroczość polega przede wszystkim na oglądaniu jej z góry. Gdybyście jednak zapragnęli popływać, to pamiętajcie o odpowiednich butach z gumowymi podeszwami. Woda jest tu cudownie przejrzysta, a przy pełnym słońcu mieni się najbardziej nieprawdopodobnymi odcieniami błękitu.
Z kolei najlepsze widoki na tę piękną zatoczkę od strony starego miasta znajdziecie na Terazza Santo Stefano. Ale idąc wzdłuż wybrzeża traficie na kilka niezłych punktów widokowych. Z jednego z nich dostrzeżecie bardzo znaną i bardzo piękną restaurację Grotta Palazzese. Znajduje się w jaskini z jednej strony otwartej na morze. Jeśli macie wolne +/- 200 euro na osobę i żadnych dzieci ze sobą, to zróbcie rezerwację.
A jeśli coś stanie Wam na przeszkodzie i nie zakosztujecie fine diningu z widokiem, to z serca polecam Wam dwa miejsca. Po pierwsze bardzo znana i szeroko polecana Pescaria. Tu powinniście się uzbroić w cierpliwość, bo czeka Was długa kolejka. Ale warto. Nie wahajcie się ani chwili i zamówcie godną bułę z ośmiornicą. Da Wam uciech sto i paliwo na resztę dnia.
Drugim miejscem, które bez zastanowienia Wam polecę jest Massari Mozzarella Bar. Obie miejscówki są blisko siebie tuż przy moście Lama Monachile. Massari to jest czyste złoto i naprawdę ubolewam, że nie ma takich barów u nas. Zjecie tu na miejscu lub zabierzecie na wynos różnego rodzaju sery, ale królowa jest tylko jedna – okrągła, pełna smaku, pyszna mozzarella. Możecie wziąć większą, możecie mniejszą, możecie też wybrać z kilku rodzajów nadzienia – z szynką gotowaną, z suszonymi pomidorami, z bazylią czy tuńczykiem. P.S. Pomidory i szynka najlepsze.
I na koniec wybierzcie się pod pomnik Domenico Modugno. Po co? – zapytacie. A ja Wam mówię: idźcie. Znacie typa! To on śpiewał “Nel blu dipinto di blu”, czyli… Vooolare, ooo-o! Cantare, ooo-o-o!