Dziś pomówimy sobie trochę o jedzeniu, o prostocie, o jakości i o szacunku do lokalnego produktu, który może stać się jedną z większych atrakcji turystycznych, wystarczy tylko mieć taki pomysł i chcieć. Właściwie pomówimy sobie o tym, czego najbardziej brakuje mi na polskim wybrzeżu. Bo piękne plaże mamy, knajpy mamy, potencjał mamy, dobry produkt też, tylko zechciejmy go wyciągnąć na światło dzienne, a wygramy wszystko.
O Uznamie pisałam Wam dość obszernie i nadal uważam, że to fenomenalny kierunek na weekend czy na wakacje. Z Rugią mam dokładnie tak samo, bo choć ta wyspa jest nieco inna, to także piękna i wdzięczna. A z Polski jest tu całkiem blisko. Przyznam, że na obu tych wyspach ujęła mnie nie tylko natura, brak reklam i straganów czy konsekwentnie piękna, uzdrowiskowa architektura (lub wiejska, w zależności od miejsca), ale też to, co poruszy każdego miłośnika dobrego jedzenia, wiem to na pewno: podejście do darów, jakie daje natura.
Obie wyspy stoją rybami, pisałam Wam już, że kanapkę ze świetnej jakości śledziem zjecie właściwie na każdym rogu i kosztuje wszędzie jednakowo – 2,5 euro. Bardzo to godne i chwalebne, niżej podam Wam adres knajpy, która chwali się, że ma najlepsze kanapki ze śledziem na całej Rugii. W ogóle polecam Wam próbować wielu wersji, bo niemal wszędzie dostępny jest śledź w bardzo różnych marynatach. Ja chyba pozostanę wierna solidnemu płatowi bismarcka, ale nikt nie powiedział, że Wasze upodobania muszą być podobne.
Na obu wyspach powszechnie dostępne są także ryby słodkowodne, więc w większości menus znajdziecie pełny przekrój. Ba! W niektórych hotelach dostaniecie także ryby na śniadanie. Oni się naprawdę nie pieszczą. Dość powszechna jest soljanka, bo choć jest to zupa z rosyjsko-ukraińskim rodowodem, to Niemcy także osiągnęli w jej gotowaniu mistrzostwo. I mówię to ja – osoba, która za zupami rybnymi nie przepada, ale mimo tego dobrą docenić potrafi zawsze.
Dla łakomczuszków ważna informacja jest taka, że wiele knajp dysponuje własnymi wędzarniami i wierzcie mi, nie ma w życiu wielu lepszych rzeczy, od jeszcze ciepłej, dopiero co uwędzonej ryby, która właśnie trafia na twój talerz. Jestem okropnym psem na wędzone ryby i za każdym razem, jak gdzieś dorwaliśmy dobre, to Jacek mnie poganiał, żebyśmy już jechali dalej, a ja jęczałam, że jeszcze jedną, jeszcze jedną! Czasem myślę, że mogłabym przeżyć życie na samych wędzonych rybach. I na winie.
Jest jeszcze rokitnik… Z tym rokitnikiem to śmieszna historia jest, bo z Pragi wróciłam przeziębiona. Właściwie rąbnęło mnie w momencie, w którym weszłam do domu. I przeżegnałam się nogą, bo natychmiast nabrałam głębokiego przekonania, że uczuliły mnie moje własne psy. Czujecie to? Od tylu lat nie byłam przeziębiona, że nie rozpoznałam objawów! Już oczywiście podjęłam decyzję, że zaczynam brać leki przeciwhistaminowe i zaraz zapisuję się na odczulanie, a w najgorszym wypadku amputuję sobie nos i zatoki, czy coś. Przecież psów nie oddam!
I wtedy dotarło do mnie, że to nie psy. To przeziębionko. No dobrze, w takim razie lipa, miód, łóżeczko, myślałam, że wystarczy, ale trzy dni później wylądowałam na Rugii we wciąż umiarkowanie dobrej kondycji. Czyli lipa, miód i łóżeczko nie wystarczyły. Wcale nie byłam zdrowa, nic a nic. Co nie przeszkadzało nam myszkować po małych sklepikach z lokalnymi produktami i dopiero tam dotarło do nas, że ryby owszem, ale rokitnik jest tu królem wśród lokalnych produktów. Później zwracaliśmy na niego większą uwagę, więc zauważyliśmy, że faktycznie rośnie wszędzie, także na wydmach. I tak oto dostaniecie tu wszystko z rokitnikiem i z rokitnika.
Są soki, konfitury, wszelkie przetwory, ale także kosmetyki (no jasne, że kupiłam sobie krem do twarzy, heloł), są cukierki, żelki, a nawet piwo! Choć to ostatnie odkryliśmy dopiero w ostatni dzień, nad czym ubolewam, bo na pewno pomogłoby mi w zdrowieniu. No dobrze, skoro rokitnik jest pod ręką, to zastosowałam terapię rokitnikową i okazało się, że uderzeniowa dawka witaminy C w jeden dzień postawiła mnie na nogi. Dzień wcześniej nie miałam siły, żeby z plaży wejść pod górkę i zalec w hotelowym łóżku, a dobę później skakałam po tych głazach jak łania. W deszczu!
I teraz popatrzmy na to wszystko z naszej perspektywy. Z perspektywy lokalnego produktu, z którym tak ciężko się przebić. Z perspektywy kebsów i pangi, która w smażalniach, ukryta pod panierką nieudolnie próbuje udawać dorsza. Przecież lokalny produkt, to jest czyste złoto! Tego właśnie ludzie szukają, to jest tak bardzo nęcące – te wszystkie prawdziwe smaki, których nie ma gdzie indziej.
Wiecie co mnie bardzo ujęło i na Rugii i na Uznamie, a o czym Wam nigdy nie napisałam? Na obu wyspach spotkacie sporo mini-straganików wystawionych przed domy, asortyment różni się w zależności od tego, czym trudni się właściciel. Kupicie tam głównie miody i przetwory, ale przy większości nie znajdziecie żywego ducha. Jest za to słoik czy kasetka, do której wrzuca się należność i samodzielnie pobiera zakupiony produkt. Powiedzcie mi, czy to nie świadczy dobrze o tych ludziach? Jeśli mają do siebie (i do turystów!) takie zaufanie, to dla mnie wynika z tego bardzo prosty wniosek, że chyba fajnie się tam żyje.
Knajpy, które warto odwiedzić:
Traditionsräucherei Lietzow
To właśnie oni chwalą się najlepszą kanapką ze śledziem na całej wyspie. Jest rzeczywiście bardzo smaczna, ale zaklinam Was – jeśli tylko dostępna będzie soljanka, koniecznie ją zamówcie. Jest gęsta, mocno pomidorowa, świetnie doprawiona i wypełniona po brzegi godną ilością ryby. Soljanka przebija wszystko, nawet te kanapki ze śledziem. Uwaga! Otwarci są tylko do 19:00.
Gdzie? Spitzer Ort 7, 18528 Lietzow
Restauracja w hotelu Panorama
Jeśli wpadniecie tu na kolację, to spodziewajcie się białych obrusów. To trochę droższa restauracja, wielokrotnie wymieniana w przewodniku Michelin. Mają fenomenalny widok na morze, taras i szeroki wybór ryb w menu. Zdecydowanie miejsce warte uwagi. W tym hotelu spaliśmy i jest bardzo przyjemny (świetne śniadania!), jednak nie polecam go dla podróżujących z dziećmi, bo plaża jest tu kamienista. Ale za to pieski są mile widziane, także w restauracji.
Gdzie? An der Steilküste 8, 18551 Lohme
Pier 32
A to miejsce poleciła nam nasza czytelniczka. Jest pięknie zlokalizowane, tuż przy piaszczystej plaży, menu odpowiada na potrzeby osób nieco bardziej wymagających i na talerzach, oprócz ryb oczywiście, znajdziecie takie dodatki, jak pesto z czosnku niedźwiedziego, czy prawdziwy szafran w rybnej. Bardzo przyjemne miejsce i właściciel trochę wariat, a trochę śmieszek. Bardzo sympatyczny.
Gdzie? Hauptstraße 32, 18551 Glowe
Schreiber’s Fisch
Przydrożna knajpeczka z kilkoma stolikami, króciutką kartą i własną wędzarnią. Zatrzymaliśmy się z powodu tej ostatniej, a później okazało się, że cała reszta też jest dobra. To bardziej bar, niż knajpa, stąd nie dociekałam jaki szczep mam w kieliszku, ale czerwone wino też mają tu godne. I bardzo przyjemny widok.
Gdzie?
Starrvitz 4-7, 18556 Dranske
Zajrzyjcie też do postów, w których pisałam więcej o obu wyspach. Zdjęcia Was zachwycą, wiem to! Rugia tutaj, Uznamtutaj.
Magda
Partnerem postu są
Spodobał Ci się post? Będzie mi super miło, jeśli podasz go dalej!
Wygląda na to, że Rugia i Uznam to moje następne urlopowe kierunki! 😉
Proszę wybaczyć ignorantce, ale czym jest to czarne, wyglądające na zwęglone, pieczywo?
Jedna odpowiedź
Wygląda na to, że Rugia i Uznam to moje następne urlopowe kierunki! 😉
Proszę wybaczyć ignorantce, ale czym jest to czarne, wyglądające na zwęglone, pieczywo?
Pozdrawiam,
Aga