Może zacznijmy od krótkiego wyjaśnienia. Dlaczego w Opasłym wypada czytać? Otóż jest to miejsce z piękną literacką historią. Niegdyś znajdowała się tutaj księgarnia Państwowego Instytutu Wydawniczego, a w latach 60 również mała kawiarnia, nazywana też “Cafe Snob”, w której spotykali się tacy magicy pióra jak Głowacki, Słonimski czy Lec, stałym gościem był również Gustaw Holoubek.
Dlatego u nich wypada czytać przy jedzeniu. Uważam to za wyjątkowo miłe, bo lubię łączyć te dwie przyjemności – jedzenie i czytanie, toteż nagminnie i z rozkoszą łamię zasady savoir-vivre’u. Tutaj ktoś je już złamał za mnie. Miło. Ale my nie o książkach dzisiaj. W ogóle dzisiaj będzie trochę inaczej. Mniej o poszczególnych smakach, a więcej o ogólnym wrażeniu. Nie ma większego sensu rozwodzić się nad aktualnym menu, bo to regularnie się zmienia i zaraz inne będzie aktualnym.
Posiłek rozpoczęły fajne, ugotowane al dente szparagi z sezonowego menu oraz mus z gorgonzoli i orzechów włoskich z fenkułem i wiśnią (28 zł.). Gęsty, ciężki, pełen smaku mus z finezją przełamany słodyczą wiśni i zwiewną lekkością mieszanki sałat, którą znam aż za dobrze, bo dokładnie taką samą jem w domu. Lubię jadać w knajpach mających tych samych dostawców, u których robię zakupy.
Vitello tonnato (46 zł.) to grube na palec plastry delikatnej cielęciny, z umiarem okraszone sosem z tuńczyka. Do tego nadające daniu charakteru i konkretnych nut kapary, marynowana cebula, papryczki i sałata. Nic przekombinowanego, również jeśli chodzi o prezentację. A to się akurat dobrze składa, bo jakoś zupełnie nie czuję tego dania na talerzu pełnym karkołomnych figur.
Z moją towarzyszką trochę spieramy się o pierś kaczki w sosie z miodem gryczanym i kaszą z siemieniem (55 zł.), ale idzie nam o smak, nie o znakomicie delikatną konsystencję. Główny zarzut to nadmiar słodyczy, ale oddalam go, bo to danie jest jednak przepięknie skomponowane. Motywem przewodnim rzeczywiście jest słodycz, lecz słodycz broniąca się brawurowo. Subtelna i niezwykle na miejscu, a żurawina i chrupiące siemię w kaszy to znakomite posunięcie. Jest tu wyraźna tendencja do dążenia w kierunku smaku słodkiego, ale to jednak idealna równowaga bierze górę. Mistrzowski balans. Na zdjęciu widać, że kaczka nie jest różowa, ale jest to wynik gotowania jej metodą sous vide. Zapewniam, że była jedną z delikatniejszych w ostatnim czasie.
Zgodnie wybieramy degustację mini deserów (39 zł.), spośród których najbardziej za serce chwytają mnie lody na maślance. Absolutna petarda. Czy można zamówić litr i zabrać do domu?
Kręgliccy mają to do siebie, że nie zawodzą. A przynajmniej mnie z ich strony nie spotkał zawód nigdy. Mam też nieodparte wrażenie, że kuchnia Agaty Wojdy, to kuchnia z jednej strony bardzo dojrzała, wyważona i z dużą wprawą łącząca smaki, a z drugiej pełna uczucia, tkliwości i tego szczególnego rodzaju prostoty płynącej z serca. Z jakiegoś powodu kojarzy mi się z kuchnią Adama Chrząstowskiego, jeszcze z czasów Ancory. Może charaktery podobne?… Coś w tym gotowaniu jest, jakiś wspólny mianownik. Może chodzi o tę pewność i sprawność w łączeniu smaków? A może o dążenie do prostoty, do czystej formy? Nie znajduję jednoznacznej odpowiedzi, jednak gdzieś w człowieku czuję, że Agata i Adam w kwestii garów porozumieliby się bez słów.
Kuchnia w Opasłym Tomie od początku do końca trzyma poziom i fason. Jest spójna i szczera, za co bardzo ją szanuję. Nie przesadzają ze sztuczkami z molekularnego poletka, raczej skupiają się na daleko ważniejszej czynności: na karmieniu. Karmieniu na serio, nie dla oklasków, fleszy i fejmu, tylko dla ludzi. No i jak ich nie lubić?…
Magda
Info
www fb
ul. Foksal 17, Warszawa
Chef: Agata Wojda