Yannick Alléno – obsypany gwiazdkami jak laska w białych kozaczkach brokatem szef kuchni, firmujący swoim nazwiskiem piętnaście restauracji w najbardziej prestiżowych lokalizacjach na świecie. Jego nazwisko to poważny brand. Dior to też poważny brand. A co wynika z mariażu haute cuture i haute cuisine?
Menu jest dość krótkie, więc bez zbędnej zwłoki decydujemy się na gazpacho z bazylią (15 eur.), które okazuje się być przyjemnie gęste, kremowe i odświeżające, jednak nieco płaskie w smaku. Brakuje mu polotu, tego ostatniego smaku, który sprawia, że danie z półki “może być” przebojem wchodzi do pierwszej dziesiątki. Ostatnio u Adasia Kowalewskiego zjedliśmy o niebo lepsze. W Bydgoszczy, ok?
Ta, nie dość, że byle jaka, to jeszcze bardziej ugotowana, niż usmażona. Bez wątpienia sytuację trochę ratują chrupiący fenkuł, marchew i rzodkiewka, bo swoimi wyraźnymi smakami przykrywają nieco żałość, jaką prezentuje sobą mięso, ale wciąż jest to tak słabe danie, że w połowie sobie odpuszczam, bo nie widzę żadnego sensu w dręczeniu swojego podniebienia.
Wołowina mnie zażenowała. Miałam ochotę na trochę delikatnego, krwistego, czerwonego mięsa, a dostałam jakieś różowe coś do żucia. Blisko 150 zł. za 100 g. fatalnego mięsa. Ktoś tu kpi z klientów i robi to wyjątkowo bezczelnie. Ceny nie zaskakują, bo takie są tutaj w większości restauracji z pretensjami do kuchni wysokiej. Tyle, że w większości tutejszych restauracji naprawdę stają na wysokości zadania. Jak zwykle byłam jedyną, której takie rzeczy przeszkadzały, bo najwyraźniej jedzenie z metką robi na ludziach tak duże wrażenie, że już poza faktem spożywania posiłku w tym miejscu, nie potrzebują nic więcej do szczęścia. Nie rozumiem ani tej fascynacji, ani tego onieśmielenia.
Dlaczego o nich piszę? Zwykle nie wspominam o średnich czy kiepskich knajpach, które przytrafiają nam się podczas podróży, wolę opisać i umieścić w przewodniku tylko te, które uważam za godne polecenia i które nie sprawią Wam zawodu. Polskie knajpy to inna bajka, bo restaurator przeczyta i jak jest rozgarnięty, to wyciągnie wnioski, a to przyniesie korzyść i jemu, i jego klientom. Tak więc przejechanie się po kimś, kto karmi źle ma logiczne uzasadnienie. Francuz raczej nie będzie tego czytał. Tutaj wyjątek wynika ze sporego zaskoczenia, jakim okazał się być mariaż dwóch potężnych marek kojarzonych z doskonałą jakością. Spodziewałam się pięknego kulinarnego doświadczenia, a wyszłam totalnie rozczarowana. Co prawda śmiałam się z tego wszystkiego bardzo głośno, ale chyba tylko dlatego, że wakacje rozluźniają.
Zastanawiam się czy Christian Dior chciałby być kojarzony z taką jakością? Zastanawiam się jak zareagowałby Yannick Alléno, gdyby mu podano taką wołowinę? Zastanawiam się, czy w ogóle zdaje sobie sprawę z tego, co firmuje swoim nazwiskiem?
Jedyne, co koniecznie powinniście zjeść u Diora w St. Tropez to D’choux. I nic więcej.
Magda
Info
RUE FRANÇOIS SIBILLI 13, SAINT TROPEZ