Takie weekendy nie zdarzają się codziennie. Mangalica przerobiona, zapasy kiełbasy, kaszanki, pasztetu i całej reszty mocno nadgryzione zębem winnych pasibrzuchów. Jadwiga, Marcin i Kuba Lorkowie jak zwykle ugościli nas wspaniale i z przytupem. Były też świetne wina, cydry i destylaty. Tu się chce być, chce wracać, za tym miejscem się tęskni, bo jest wyjątkowe. Podglądajcie poczynania Lorków na ich facebooku. Może się tu spotkamy?