Najpopularniejszy w Polsce blog z kategorii food&travel

hejt w sieci

Hejterzy, wypie*dalać!

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Hejter (czytać głosem Krystyny Czubówny): ssak z gatunku homo sapiens, żeruje głównie na dużych portalach i chętnie łączy się w stada. Swoją prawdziwą naturę objawia dopiero w świecie wirtualnym. Jego umaszczenie może postronnego obserwatora wprowadzać w błąd, jest to bowiem gatunek jadowity i jako jeden z niewielu spośród występujących w przyrodzie, niczym tego faktu nie sygnalizuje. Atakuje bez ostrzeżenia, a do płotu dobiega w mniej, niż pięć sekund.

Gdzieś przeczytałam, że polski internet jest najbardziej hejtującym internetem na świecie. W ogóle nie jestem zaskoczona. Wszyscy się z tą kloaką stykamy, choćby wtedy, kiedy nam paluszek zjedzie za nisko i na którymś z portali objawią się oczom naszym nadobnym komentarze. Szambo płynie wartką rzeką i nikt z tym nic nie robi.

Hejt boli, krzywdzi i wyrządza wiele złego. Myślę, że w taki czy inny sposób doświadczył go każdy z nas. Hejt to przemoc. Ale czy hejter w ogóle wraca myślami do tego zła, które zostawia za sobą w internecie? Nie sądzę. Nie sądzę by miał rozwiniętą inteligencję emocjonalną i skłonność do autorefleksji. Jak myślę “hejter”, to zaraz widzę orangutana. Takiego z kreskówki, z tępym spojrzeniem. Ewentualnie ogolonego na glacę Sebixa, którego repertuar ogranicza się do pięćdziesięciu słów i wąskiego wachlarza chrząknięć. Hejtowanie nie jest rozrywką inteligentnych ludzi.

Internetowy Zespół Tourette’a

Być może kiedyś zostanie opisana taka jednostka chorobowa. Bo to wszystko szalenie mili ludzie są. Dopóki nie zasłonią się monitorem – wtedy im się włącza Internetowy Zespół Tourette’a, ty jebana suko. Przy okazji wychodzi, że nie łapią ironii, sarkazmu, zwykle nie rozumieją tekstu pisanego, wszystko odbierają personalnie i komentują tak bardzo nie na temat. A niektórzy nie wiedzą co to zespół Tourette’a, więc nie złapią tego żartu dwa zdania wcześniej.

To trochę jak z przestraszonym psem – nie wie co się dzieje, więc na wszelki wypadek kąsa. Hejtowanie tytułu bez przeczytania całego artykułu to jest norma. Kiedyś mnie to jeszcze denerwowało, nie lubię się powtarzać i tłumaczyć kilka razy tego samego, szczególnie, jak widzę, że przede mną stoi betonowy słup. Dziś tylko wzruszam ramionami, bo rozumiem, że oto właśnie mam do czynienia z ofiarą XXI wieku. Bo dziś każdy ma dostęp do internetu. I nie zawaha się go użyć.

Wolność, równość, pińcet plus!

To nie jest tak, że nagle wzrósł odsetek głupich ludzi. Oni po prostu stali się bardziej widoczni. Wszyscy w którymś momencie dostali dostęp do internetu i się w nim spotkali, wywołując zyliardy różnorakich interakcji. Tylko nie wszyscy ogarnęli, że to nie są Simsy. Szczerze mnie fascynuje głębokie przekonanie, że w internecie jest się anonimowym i wszystko wolno. Nawet jak pod zdjęciem stoi imię i nazwisko – luz, to jest wystarczający poziom anonimowości. Hejtują, bo mogą. Bo jest wolność słowa i każdy może pisać, co mu się podoba.

I to jest ten moment, w którym powinniśmy wyjaśnić sobie jedną kwestię: wolność słowa to prawo do wyrażania swoich poglądów. Nie prawo, do lżenia kogo popadnie. Lżenie kogo popadnie to jest chamstwo, a nie wolność słowa. I nawet podpada pod paragraf. Ja już mam grubą skórę i mało co mnie rusza, ale jak pod którymś wywiadem dla dużego portalu czytam o sobie: “Kim jest ta kurwa?”, to myślę: “Mon Dieu, kto cię w życiu tak skrzywdził, biedny żuczku?…”. To nie jest normalne. Jeśli z człowieka wypływa takie coś w stosunku do obcej osoby, która porusza tak mało kontrowersyjny temat, jak jedzenie, to powinien pójść na terapię, bo tu sama woda święcona już nie pomoże.

Nie mam czasu, bo ktoś w internecie nie ma racji

Czas – najcenniejsze, co mamy. Żadna minuta już nie wróci, jesteśmy tylko starsi, życie ucieka w szalonym tempie. I teraz sobie to imaginujcie: siedzi taki baranek przed komputerem i naparza ile pary w paluchach, już te dwa ostatnie obwody, jakie mu zostały w pustym łbie, prawie mają zwarcie. Ale on ciśnie dalej. Po co? Po co on to robi, zamiast pójść na spacer, odetchnąć głęboko i… żyć? Aha, bo ktoś w internecie nie ma racji. No, to wiele wyjaśnia. Jak ktoś w internecie nie ma racji, to nie można przejść obok tego obojętnie.

I wyobraźcie sobie taką sytuację: nasz baranek, po długim i całkowicie bezowocnym życiu, umiera i trafia przed oblicze Pana. Ten pyta go na co poświęcił swój cenny czas na Ziemi? A on na to: “Na napierdalankę na Onecie”.
Niech mu ziemia lekką będzie.

A grupy i fora dla mamuś? Słodki Jezu, to jest koniec internetu, tam zawracają bociany. Jak one klną zawodowo! Menel z wieloletnim stażem mógłby brać u nich korepetycje. Internet nazywa je “madkami”. Madki też mają Internetowy Zespół Tourette’a. Doświadczyłam ich czaru i szarmu przy okazji tekstu o dzieciach w restauracji. Dwieście pozytywnych komentarzy blednie w obliczu jednej madki, która potrafi rozkręcić taką awanturę, że zastanawiam się, czy korzysta z usług niańki tylko po to, żeby się kłócić w internecie. Bo jak inaczej znajduje na to czas?…

Głupi nie wie, że jest głupi

Ja swoje poletko uprawiam w taki sposób, że jest od hejtu wolne. Wy tego nie widzicie, ale Wielki Brat czuwa i lekką ręką rozdaje bany. I w ogóle się z tym nie kryję. Właśnie dlatego nikt tu nie obraża ani Was, ani mnie. Kiedyś już pisałam o tym, dlaczego blogerzy usuwają komentarze. Tutaj. Usuwają, bo mogą i nikt im nie będzie z brudnymi buciorami właził do salonu. Ja się na to nie godzę, więc sprzątam we własnym zakresie. Zauważyłam, że Wy też czasem pogonicie kota jakiemuś trollowi. To miłe. Jest jednak w internecie nieme przyzwolenie na hejt, tak jakby był nieodłącznym elementem krajobrazu.

Uważam, że jedynym medium, które mogłoby nadać ton walce z hejtem, są duże portale. Internetowe miejsca użytku codziennego. Portale jednak zasłaniają się źle pojętą wolnością słowa i w efekcie są upstrzone hejtem, jak ściana gównem, które przeleciało przez wentylator. Marzę o chwili, kiedy wreszcie ktoś tę internetową hołotę weźmie za twarz i zacznie moderować komentarze. Marzę o chwili, w której duże portale się dogadają i solidarnie zaczną usuwać hejt. Brzmi jak utopia, bo ostatnim, co potrafią Polacy jest dogadywanie się. Ale ustaliliśmy już, że wolność słowa nie jest tożsama ze zgodą na obrażanie kogokolwiek; jest natomiast pojęciem nadużywanym. Marzę więc o oczojebnych banerach na Onecie, WP, Gazecie i wszystkich innych portalach. O banerach krzyczących: “PORTAL WOLNY OD HEJTU”.

I szach-mat, świry.

Magda

P.S. Ten tekst nie powstał dla jaj, choć śmiesznie się zaczyna. Ten tekst to smutny obrazek sporej części polskojęzycznego internetu, na którą spokojnie mogłaby spaść bomba atomowa. I nie zapłakałby nikt.

P.S.2 Kto wie czego parafrazą jest tytuł?

Też uważasz, że świat bez hejtu byłby lepszy? To podaj dalej!

 

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email
Kup moje książki
W pakietach taniej!
169,00 

Najniższa cena w ciągu ostatnich 30 dni: 169,00 .

Add to cart
109,00 

Najniższa cena w ciągu ostatnich 30 dni: 109,00 .

Add to cart
109,00 

Najniższa cena w ciągu ostatnich 30 dni: 109,00 .

Add to cart

16 Responses

  1. Duże portale… wolność słowa! O słodka naiwności… Tam się hejtu nie usuwa a wręcz go czasem podkręca bo jest pożądany… Click, click, click, te portale są… robione dla reklamy… parafrazując Republikę 😉

  2. Ja ogromną różnicę między polskim a zagranicznym internetem zobaczyłam na youtubie. Pod angielskimi filmikami ludzie o różnych poglądach potrafią prowadzić dysputy na kilkadziesiąt komentarzy i ani razu się nie obrazić, a u nas jak ktoś się z kimś nie zgadza to jest od razu pocisk. Już nie będę wspominać o wszystkich, którzy rzucają “lewactwem”, “żydokomuną”, “pedalstwem” itp. wszędzie, gdzie ktoś ma inny pomysł na siebie, niż typowy Sebix.

  3. Z powodów, o których piszesz powyżej nie komentuję już nic, nie udzielam się w dyskusjach, nie chcę, żeby ktoś wylewał mi na głowę wiadro pomyj tylko dlatego, że mam własne zdanie i raczę się z nim obnosić w internetach – “ziemii świętej” cebulactwa.

  4. Hejt zniszczył możliwości poznania innych, nierzadko ciekawych opinii i spojrzeń na dany temat pod konkretnym artykułem, wpisem czy newsem. Kiedyś przeglądałem komentarze w poszukiwaniu odmiennej optyki, w formie rozszerzenia informacji zawartych w publikacji. Dzisiaj mowa nienawiści całkowicie pozbawiona merytorycznej wartości skasowała chęć podzielenia się ciekawym przemyśleniem z grupą zainteresowanych. Duża w tym rola także sporej grupy samych blogerów, którzy również najmniejsza merytoryczną krytykę traktują jako atak i hejt zamiast przyczynek do ciekawej polemiki.
    Jest niewiele portali i blogów, na których lubię poczytać komentarze. Może ze trzy, maks cztery. W tym ten. Choć przyznam że nie zawsze mój komentarz zasłuży na publikację 🙂

  5. Polska to kraj frustratów. Wystarczy jakikolwiek artykuł, choćby tylko o pogodzie, a pod nim za chwilę znajdzie się cała masa komentarzy nie na temat i bezsensownej “napie*dalanki”… Staram się zwykle nie zaglądać co dzieje się niżej niż koniec artykułu, po prostu osłabia mnie ta cała brudna, chora strefa “komentarzy”… Hejterzy to dla mnie ludzie, którzy nie mają własnego życia i żadnego sensownego zajęcia. Przegrani już na starcie, z własnego wyboru.

  6. czytałam wywiad z polskim fotografem, który wyjechał kilka lat temu za granicę. W wywiadzie powiedział coś, co otworzyło mi oczy: w Polsce nie ma żadnej dyskusji, które nie kończy się walką na śmierć i życie, w której nie ma co najmniej krwi, jeśli nie g…wna dookoła. Celem każdego rozmówcy jest tak przypierd….ić, żeby przeciwnika jak najbardziej poniżyć. Mówi ten fotograf, że w kraju, w którym teraz jest rozmawia się po to, żeby poznać pogląd innych osób na ten sam temat, nauczyć się czegoś, zabrać coś ze sobą do domu do przemyślenia. Brzmi jak nieosiągalna imaginacja? A jednak jest to możliwe, ale nie wiem, czy w Polsce histerycznych pieniaczy. Kiedykolwiek!!!!!

  7. Himilsbach to był mądry Ktoś!
    Polski internet dopuszcza jedynie dyskusję ludzi którzy zgadzają się na dyskutowany temat. Innych głosów nie przewiduje. Nie wie co to jest konstruktywna krytyka. I że mogę mieć inne zdanie i mam prawo komentować. Takie przypadki w polskiej sieci są niedopuszczalne! Ma być pięknie zgodnie z linią i tak samo! Inaczej wszyscy napadną na tego ‘innego’ i dawaj używać sobie na nim. Że się czepia że się kłoci i że w ogóle po co się odzywa. Bagno!

  8. Moim zdaniem hejt nie powinien być usuwany, tylko ludzie powinni ponosić konsekwencje tego, co mówią. Inaczej się nie nauczą i będą bredzili o wolności słowa i dalej spamować hejtem gdzie się da, zakładać inne konta, dopóki ktoś im się do tyłków nie dobierze i nie zacznie wyciągać konsekwencji. Ale to jest nieopłacalne, hejterska narracja jest bardziej kontrowersyjna i lepiej się sprzedaje, w gazetach coraz częściej się pojawia bardziej lub mniej zawoalowany hejt, pytanie czy to przykłąd idzie z góry czy prawa popytu i podaży.

  9. Amen. W swojej książce pt “Szwedzi. Ciepło na polnocy”, autorka (Polka, mieszkająca w Szwecji na stale) opisuje jak sobie tam radza między innymi z problemem hejterow. Jest program w TV, który ich demaskuje- cala Szwecja dowiaduje sie jak wyglądają i gdzie mieskaja:) Wiadomo, że to kropla w morzu, ale niejeden się zastanowi czy warto jadem zalewać internetowa przestrzeń…

Dodaj komentarz