Najpopularniejszy w Polsce blog z kategorii food&travel

Dziewczyny, przestańcie być dla siebie takimi pizdami!

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

– I jak twój Antek, zdrowo rośnie?
– Tak, wszystko fajnie, choć jeszcze jest na etapie gaworzenia.
– A ile ma?
– Roczek.
– KOCHANA, moja Tosia w tym wieku już recytowała „Pana Tadeusza” z pamięci!

– No, cześć, kopę lat! Co u ciebie, KOCHANA?!
– Dobrze, dziękuję, facet cały czas ten sam, właśnie się przeprowadziliśmy do większego mieszkania, prowadzę swoją firmę, dużo wyjeżdżamy, nie ma na co narzekać!
– A dziecko masz?
– Jakoś się jeszcze nie złożyło.
– Ojeeej, to ty życia nie znasz…

– KOCHANA, jak ty szałowo schudłaś!
– Wiesz, staram się o siebie dbać.
– No tak, no tak, trochę ci przybyło zmarszczek, KOCHANA, ale zawsze są jakieś konsekwencje!

– KOCHANA, jaką ty masz cerę! I żadnych zmarszczek!
– Ach, dziękuję, jakie to miłe!
– No tak, no tak, trochę ci się przytyło, KOCHANA, ale za to buźka, jak pupa niemowlaka!

Koleżanki, koleżanki…

Dużo pracujesz? Ojeeej, pewnie nie masz czasu dla rodziny. Nie pracujesz? Ojeeej, ja bym nigdy nie pozwoliła, żeby mnie utrzymywał facet. Wyszłaś za mąż? Ojeeej, to się może skończyć rozwodem. Nie wyszłaś za mąż? Ojeeej, pewnie cię nie szanuje, skoro się nie oświadczył. Rodziłaś naturalnie? Ojeeej, jakie to straszne. Miałaś cesarkę na życzenie? Ojeeej, nie poświęcasz się dla dziecka jak prawdziwa Matka Polka. Jesteś szczęśliwą singielką? Ojeeej, pewnie nikt cię nie chce i tylko udajesz zadowoloną, a w nocy wyjesz w poduszkę.

I tak, kurwa, do usrania.

Nikt nie wbije ci szpili tak skutecznie, jak koleżanka. Na koleżankę zawsze możesz liczyć. A to doniesie ci jakieś smakowite ploteczki na twój temat, których wcale nie masz ochoty słuchać, bo już i tak je słyszałaś. A to szepnie szefowi, że chyba coś z tobą nie tak i pewnie jedziesz na jakichś prochach, bo normalny człowiek nie jest w stanie się tak poświęcić pracy. Ewentualnie w drugą stronę – że wychodzisz z biura przed siedemnastą, żeby odebrać dziecko z przedszkola. A to przy porannej kawce zasugeruje, że ta nowa torebka, którą się tak cieszysz, nie do końca pasuje do koloru twoich oczu i generalnie jest bardzo fajna, tylko ty z nią jesteś słaba. Twój facet wyszedł na piwo z kumplami? Rzuć go! Nie wyszedł? Rzuć go! Pokłóciliście się? Rzuć go! Nie pokłóciliście się? Na wszelki wypadek i tak go rzuć, bo prędzej czy później się pokłócicie.

Koleżanki, koleżanki…

I to wszystko twoja wina. Bo kiedyś postanowiłaś, że będziesz szczęśliwym człowiekiem. Zakasałaś rękawy i wzięłaś się do roboty, podczas gdy koleżanki siedziały na dupie i wrzucały na fejsa zdjęcia kotów. Ułożyłaś swoje życie w taki sposób, aby spełniało twoje oczekiwania. To nie ma znaczenia, czy chciałaś mieć dużą rodzinę i codziennie gotować dla niej obiady, czy może wiedziałaś od dziecka, że spełnisz się podróżując i poznając świat, czy też poczucie bezpieczeństwa i satysfakcję daje ci pięcie się po szczeblach korporacyjnej kariery. To wszystko nie ma znaczenia, bo każdy jest inny i każdy ma prawo przeżyć życie tak, jak mu się podoba.

Ja zawsze chciałam podróżować i robię to od kilkunastu lat. Zawsze wiedziałam też, że kariera w korpo to nie jest moja ścieżka, więc prowadzę własną firmę i blog, który w cztery lata uczyniłam najpopularniejszym w swojej kategorii. Chciałam mieć faceta, który jest pozytywnym, spontanicznym gościem i mam. Jestem szczęśliwa do porzygu, bo tak sobie kiedyś postanowiłam i konsekwentnie zrealizowałam założony cel. A nawet jeśli się czasem potykam, to zawsze pamiętam, że prawdziwy rozwój wydarza się poza strefą komfortu. I dalej jestem szczęśliwa. Nikt nie wie ile to czasem kosztuje pracy, zarwanych nocy i wyrzeczeń, ale też ile daje zadowolenia i satysfakcji. Gdzie jest więc słaby punkt mojego życia? Och, KOCHANA, jest ich cała masa! Przede wszystkim nie mamy jeszcze dziecka (Ojeeej…), praca na swoim to nie to samo co ciepła posadka (Ojeeej…), blogi to takie śmieszne zajęcie dla nastolatków (Ojeeej…), no i nie mamy jeszcze dziecka (Ojeeej tak bardzo). Zawsze znajdzie się jakaś dobra duszyczka, która wie lepiej jak powinno wyglądać twoje życie i chętnie wytknie wszystkie domniemane wady oraz niedociągnięcia. Bo to nienormalne, żeby codziennie budzić się z uśmiechem na twarzy.

A gdybyśmy tylko zechciały być dla siebie życzliwe, wspierające i dobre? Świat byłby piękny, a my mogłybyśmy wszystko. Ale nie. Lepiej wrzucać na fejsa zdjęcia kotów, podglądać profile tych bardziej zadowolonych z życia i z fałszywą troską pisać: „Oj, KOCHANA, chyba na tych Malediwach ci się przytyło? Ściskam!”. A tak naprawdę znaczy to mniej więcej tyle: „Ale się ta krowa wozi, pewnie za kasę tego swojego obleśnego mężulka”.

Koleżanki, koleżanki…

Nie ma. Nie ma drugich szans, nie ma powrotów, nie ma litości. Jeśli choć raz wyłapię, że ktoś jest bezinteresownie złośliwy czy nielojalny – znika z mojego pola widzenia. Nie ma go – dostaje bana na fejsie i w życiu. Po co mi taka snująca się gdzieś w pobliżu menda, która gryzie w najmniej spodziewanych sytuacjach? W sytuacjach, które są dla mnie źródłem radości i chciałabym cieszyć się z ludźmi życzliwymi przy boku. Nie rozumiem funkcjonowania w takim środowisku – sztucznych uśmiechów i obrabiania sobie dupy za plecami. Szkoda mi energii, którą mogę spożytkować na bycie szczęśliwą. In – your – face – KOCHANA.

Wycinam takie „koleżanki” w pień i zawsze czuję się z tym doskonale. To jak wyrzucanie z szafy zbędnych ubrań, tylko lepiej. Nie potrzebuję, żeby mi ktokolwiek wbijał szpile, między pachnące kwiatki wkładał małe, śmierdzące gówienka złośliwości, uprzejmie donosił, że jakiś powodowany zawiścią palant powiedział kolejną bzdurę na mój temat i jednocześnie czerpał z tego donoszenia perwersyjną przyjemność. Bo zawsze miło jest dojebać temu, któremu idzie trochę lepiej. Temu, który ma zawsze na twarzy uśmiech zadowolenia. Temu, który lubi swoje życie. Choć odrobinę mu odebrać, nawet jeśli to będzie tylko dobre samopoczucie.

A kobiety w złośliwościach celują i nigdy nie są to zadowolone z życia babeczki, tylko smutne frustratki, wieczne zazdrośnice, te, którym się wszystko należy, tylko jakoś nie chcą się wziąć za robotę i po prostu po to sięgnąć. W kobiecą naturę wpisana jest zakamuflowana złośliwość. Złośliwość zbędna, która nic nie wnosi i nikomu nie pomaga. Malutka szpileczka ukryta w koku, ale zawsze w zasięgu ręki. Po co kogoś takiego trzymać blisko siebie? Ze strachu przed samotnością? Natura nie lubi próżni i puste miejsce po złośliwej koleżance zwykle szybko się wypełnia. Często treścią znacznie lepszej jakości.

plotki

Magda

foto główne: cdn1.tnwcdn.com
dolne: vironika.org

*inspiracji dla tego tekstu było wiele: życie, koleżanki, fajny film na YT (w szczególności dot. leadu, śródtytułów i “ojeeej” <3), rozmowy z przyjaciółką, życie oraz niezawodne koleżanki, które z tego miejsca najserdeczniej pozdrawiam!

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

91 Responses

  1. Jednak co “Magda”, to lepsza 😉 Tez mam takie podejście, że jak się komuś nie podobam, to wcale przebywać z nim nie odczuwam potrzeby. I tak jest lepiej dla wszystkich.
    No, może nie dla nich, bo muszą szukać kolejnego tematu do docinek.

    Pozdrawiam
    Magda 🙂

  2. Pozbyłam się ze swojego życia takich koleżanek już jakiś czas temu. I początkowo jakoś dziwnie się czułam, z tak małą ilością bliskich ludzi wokół mnie. Dzisiaj wiem, że znaczy to wiele więcej i nie zamieniłabym tego na nic innego 🙂

  3. Między innymi dlatego koleżanek miałam zawsze relatywnie mało 😉 Do liceum jakoś szczególnie nie przejmowałam się swoimi relacjami z innymi ludźmi – jako najlepsza uczennica w klasie sadzana byłam przez nauczycieli z najgorszymi łobuzami, przez co nie miałam w klasie typowej “psiapsióły”, z którą stanowiłabym nierozrywalny duet. Bo wiadomo – przyjaciółki siedziały zawsze razem w ławce, a ja z żadną z dziewczyn nie mogłam. Za to w liceum/w czasie studiów poznałam kilka “mend”. Z początku nie rozumiałam ich postępowania i tłumaczyłam je sobie na milion sposobów. Później zmądrzałam i zaczęłam zrywać kontakty. I wcale nie żałuję, znajomych mi nie brakuje – bo tak jak piszesz, natura nie znosi próżni. I ci, którzy mi zostali, są ze mną i za mną, nie czując potrzeby wbijania mi szpil na każdym kroku. Dlatego z czystym sumieniem polecam zrywanie toksycznych więzi – to wychodzi tylko na zdrowie! 🙂

    1. Też całą szkołę przesiedziałam w ławce albo sama albo z łobuzami (chyba w ramach resocjalizacji, bo dobrze się uczyłam i miła ze mnie dziewczynka była). Koleżanek to raczej nie, ale kolegów zawsze mnóstwo. Z facetami i lepsza zabawa, i pogadać lepiej, i śmiesznie, i zawsze KONKRET.

      1. Radzę uważać na takie myślenie. Z kobietami jest po prostu taki problem, że uczy się nas, że mamy ze sobą rywalizować, nie lubić się nawzajem. Jeśli większość kobiet ogranicza swoje ambicje do wyjścia dobrze za mąż to przypierdalanie innym samicom ma za zadanie podniesienie własnej pozycji. Zamiast zająć się czymś sensownym, spędzamy godziny na malowaniu się, czekaniu, ubieraniu – w ciągłym strachu, żeby uroda nie przewinęło, bo to jedyne, co mamy. Fajnych kobiet jest wiele, tylko to zwykle te, które nie wpisują się w ramy społeczne, a nie wpisywać się jest trudno, bo presją społeczna. Nie bądźmy dla siebie sukami, tak utrwala się świat, w którym jesteśmy lalkami i breloczkami.

    2. “Syndrom najlepszej uczennicy”, gdy po latach dowiadujesz się, że nauczycielka najpierw mówiła o Tobie na zebraniu, potem rodzice stawiali Cię za przykład koleżankom po zebraniu, a potem koleżanki z Tobą nie gadają… Czasem dowiesz się, że ta, a ta koleżanka powiedziała, że Cię lubi (aha, fajnie, że w ogóle gadałyście o tym czy mnie lubić czy nie…). I właśnie dlatego ludzie wolą wyrastać na półgłówki. Być dobrym uczniem, to znaczy być stawianym za przykład i być przez to znienawidzonym przez pół klasy (pewnie kujon, pewnie konfident). Chwalenie uczniów przez nauczycieli jest największym rakiem w szkołach. Być najgorszym… tylko dlatego, że jest się najlepszym…

  4. I przez kogo tak naprawdę te kobity się tak zajeżdżają (obowiązki domowe, matczyne, małżeńskie, społeczne i jeszcze do tego fitnessy i kosmetyczka)? Przez inne kobity! Kobieta kobiecie wilkiem!

    Czytałam kiedyś w mądrej książce, żeby się otaczać ludźmi szczerymi, życzliwymi, świadomymi. Mieć niewielu znajomych, którzy cieszą się Waszym szczęściem i cenią podobne wartości. Też bez żalu rozstaję się z ludźmi, od których wieje “złem” 🙂

    Fajny tekst.

  5. Czasami niestety nie da się takiej osoby całkowicie wyeliminować z otoczenia ( członek bliskiej rodziny), ale zredukowałam kontakty z nią do minimum 🙂 Nigdy nie zrozumiem takiego zachowania, choć wiem, że bierze się ono z zazdrości 😉

  6. Najbardziej bawi mnie, kiedy dziewczyny które idealnie mogłabym dopasować do powyższego opisu, ochoczo publikują link do tego tekstu (swoją drogą naprawdę świetnego!), pisząc jak bardzo się z nim zgadzają 🙂

  7. Kobietom po rozmnożeniu odbija. Widzę to nawet po teoretycznie ogarniętych osobach, co przed ciążą pisały teksty takie jak ten. A potem urodziły dziecko i nagle, w przeciągu kilku miesięcy, z początkujących mam w stylu “nic mi nie wychodzi” zamieniły się w ekspertki, które wiedzą lepiej. Pozjadały wszystkie rozumy, cytują z pamięci porady internetowych psychologów albo marketingowców podających się za psychologów, albo jakieś badania z dupy ze Stanów, które 20 lat temu obalono przez złą metodologię… ale to nic, pasują pod tezę, więc się je nadal cytuje w mediach. Po prostu znają się na wszystkim i wiedzą najlepiej, bo przecież właśnie zostały matkami! Jeny, czasami aż mi ich żal.

    1. Zostały matkami, prowadzą bloga parentingowego – wiedzą najlepiej, koniec 😉
      Strach się czasem odezwać. Albo osobiście rzucą się do szyi, albo wywołają niepotrzebną gównoburzę wśród swoich czytelników, a wtedy jest już pewne, że ktoś podejmie się tłumaczenia oczywistości i tak w kółko 😉

      1. Zapewne masz rację. Mnie chyba odbiło wcześniej, dlatego do rozmnożenia rozum zdążył wrócić i go już mocno przywiązałam na dwa supły, żeby znów nie uciekł. 🙂

      1. ^ i to jest to klasyczne wbijanie szpili, jak się komuś noga powinie :v

      2. A wiesz z czego to się bierze? Ludzie odbijają sobie swoje wyimaginowane przed laty krzywdy, bo biorą wszystko osobiście. Wszyscy po równo.

        Powiedziała, że ma dobry krem na zmarszczki – przeszkadzają jej moje zmarszczki?!
        Powiedziała, że ma fajną odżywkę na objętość włosów – myśli, że mam mało włosów!?
        Powiedziała, że widziała dobry korektor na cienie pod oczami – aż tak źle wyglądam?!
        Robimy to nieświadomie i nigdy nie odpuszczamy. W większości przypadków najbardziej chcemy dopiec chwalipiętom. A te mamuśki z “sukcesami” swoich dzieci, przesadzają i to grubo. Po latach zgryzoty kopiemy nawet leżącego, bo z natury jesteśmy źli, po prostu źli. Wbijający szpilę wie najlepiej, jak bardzo szpila boli. Lepiej wbijać niż mieć wbitą. Dzięki za odpowiedź, ale powiem Ci, że wstyd mi, że to napisałam 🙂 Dziś jestem inną osobą, ale pamiętam, że ten artykuł bardzo poprawił mi humor 🙂 Pozdrawiam 🙂

    1. Ha dokładnie, ja też wklejam 😀 I często musiałam odpowiadać na pytania, po co mi koty? Pytania były najczęsciej retoryczne, bo oczywiście dlatego, że nie mam dzieci 😛 A jak już będę mieć, to zobaczę, jak wszystko się zmieni i nie będę mieć czasu na takie fanaberie. 😀

  8. Zajebiste. W sumie przypomina trochę coś co Ziemkiewicz trafnie opisuje w swoim “Polactwie”. Myślę jednak że nie jest to wrodzoną cecha kobiet, lecz w naszej kulturze kobietom się na to pozwala. Facet facetowi zaraz albo coś dosadnie powie albo strzeli z byśki, a kobiecie? Pomijając ćwiokow w “żonobijkach” facet powie najwyżej “głupia picz” i macanie ręką. Mam po prostu wrażenie, że kulturowo a nie biologicznie jest to dopuszczone.
    Świetny tekst. Życzę zdrowia do dalszego oddawania się szczęściu jak najdłużej.

  9. Ja jestem singielka mam 33lata a jak już kogoś mam od razu słyszę on nie dla Ciebie,jestes głupia że mu szansę dajesz,albo daj sobie spokój,jeszcze ten jedyny będzie,wiecie co nie jestem zwolenniczkom szybkich ślubów gdzie wariatkowo wychodzą za mąż szybko dla kasy albo bo One się boją zostać same.I tak słuchałam porad i przez 11lat doliczylam się 10zwiazkow,deprdsji,znecania się nade mną bo ja się nie nadaje,bo jestem za głupia,brzydka,itp.Taknie ludzie zniszczyli nie wspomnę o bliskich mi osobach.z rodziny.I tak zrezygnowałam jeden po drugim bo niby dla nikogo się nie nadawała,ale teraz wezmę się za siebie i dam popalić za kasę za mąż na pewno nie wyjdę tylko z miłości i nie mam ziaru utrzymywać kontaktu z osobami gdzie dla nich jestem określoną itp.aczkolwiek już ma pewno na ślub nie zaproszenie nawet jagbym miała kogoś i miała brać ślub cywilny.Chce być szczęśliwa,zadowolona z życia i mieć święty spokój a nie manipulatorów naokoło.

    1. Może wiele w swoim życiu Droga Paulino przeszłaś ale bardzo Cie proszę abyś postarała się pisać zgodnie z zasadami gramatyki polskiej. Chciałabym zrozumieć cokolwiek z tego co napisałaś ale brakiem interpunkcji i niedbalstwem uniemożliwiłaś to.

      P.S. Nie jest to przejaw złośliwości ale zauważenie faktu i poinformowanie o nim (żeby nie było), bo może Droga Paulino nie zdajesz sobie z niego faktu.

      Pozdrawiam,

  10. Oj tak… Doskonale wiem jak to jest i pomimo, że jestem z natury trochę sentymentalna, to uczę się tak jak ty odcinać od takich “koleżanek” 😉 A te wszystkie, które twierdzą, że jestem głupia bo “chcę żyć w sielance, a życie takie nie jest” powinny się zabrać za swoje życie i sprawić aby ich też było sielanką, zamiast na siłę szukać sobie problemów z byle G* i tylko wynajdywać preteksty aby zaczepiać innych.
    Pozdrawiam serdecznie i gratuluję mądrego tekstu 🙂

  11. Na szczęście nie mam takich koleżanek. Ale, żeby nie było zbyt różowo, są takie osoby w mojej rodzinie. I niekoniecznie są to kobiety. Osobą, która zawsze, ale to zawsze musi dowalić mnie i każdej innej znajomej kobiecie jest mój teść. Jego uwagi są często absurdalne, ale swoją absurdalnością potrafią wręcz zwalić z nóg. Do pewnego momentu można próbować się z tego śmiać, bagatelizować, ale ciężko się odciąć od takich osób, jeśli są bliskimi członkami rodziny, chociaż to jest jedyna rzecz, która można zrobić, bo stawianie granic nie przynosi rezultatu.
    A najgorzej jest, kiedy taka osobą jest Twój własny rodzic. W naszym społeczeństwie nie ma przyzwolenia, aby odciąć się od toksycznego rodziciela. Trzeba być bardzo silnym psychicznie.

  12. I komentarze dają tylko te kobiety, które nigdy nie wsadziły innej szpili – jasne, bo uwierzę 😛
    Kobiety mają jedną wspólną, durną cechę, uwielbiają wszystko analizować, rozgrzebywać, pamiętać każdą kąśliwą uwagę na ich temat i NAJWAŻNIEJSZE pielęgnują uczucie smutku, poniżenia, przegranej. Mężczyźni dadzą sobie po razie i sprawa jest czysta, potem razem wypiją wódkę, albo więcej słowa nie zamienią i mają to głęboko w dupie… a co robi kobieta? Zrywa kontakt, bo nie będzie otaczać się złośliwymi zołzami o czym nie omieszka poinformować innych… Bitch, please!

    1. Właśnie miałam napisać, że niektóre komentarze, mówią same za siebie. Złośliwość, złośliwość i jeszcze raz krytyka! Co za różnica czy jesteś singielką, żoną, matką, podróżnikiem, czy domatorem?!? Kuźwa!!! Kobiety ogarnijcie się! Każda twierdzi, że “mnie to nie dotyczy”, taaa uwierzę. Której z nas nie zdarzyło się skrytykować innej?!? Nie mówię tu tylko o znajomych, ale znanej aktorki, prezenterki tv, czy napotkanej dziewczyny na ulicy, bo np. miała lepsze ciuchy. Ja na ogół jestem szczera i zazwyczaj walę prosto z mostu co myślę, ale tak, też, nawet czasami nieświadomie zdarzyło mi się kogoś ocenić. Koniec, kropka. Takie życie…takie czasy…

  13. Post bomba 🙂
    dlatego zawsze wolałam towarzystwo chłopaków, jakoś z nimi nie ma takich problemów,
    nie obgadają Cię do przyjaciółek itd, a koleżanek mam bardzo mało, takie hermetyczne grono,
    przyjaciółkę wręcz jedną 🙂
    pozdrawiam Kinga

  14. Mocne 🙂 jak już mówiłam mojemu mężowi niestety kobiety się nienawidzą nawzajem (jak zaczął obserwować to złapał się za głowę), ale to dlatego, że często za dużo na siebie bierzemy, za dużo wymagamy i nie umiemy sobie odpuścić:) i zaczynamy siebie samych nienawidzić. Dużo prościej jest jeśli sobie damy żyć i lubimy same siebie – praktykuje i polecam:)

  15. To ja kroplę cukru tu dodam; wiem że często bywa jak w tekście, ale jakos moje koleżanki są na piątkę. Może dlatego że mam ich niewiele i prawie żadnych przypadkowych (jak np z pracy). I wierzę w sens tłumaczenia “zołzom”, że 1. co dajesz innym, wraca do Ciebie 2. warto sie wspierać i dodawać sił nawzajem.
    Z siostrzanym pozdrowieniem!!!

  16. Masz racje, fajny tekst i fajna utopia z milymi koleżankami tylko… Nie rozumiem co jest nie tak z kotami. Koty są suoer. Niektórym dają więcej radości ni wyjazd na Malediwy. Wiec nie rozumiem czepiania zwłaszcza w tekście o nim właśnie;)

  17. Hm. Ale mówisz: pizdami. No wiem, musi chwycić, “laski nie byćcie dla siebie wredne” i inne mysieptysie tak nie grzeją, jak pizda na wjazd. Tylko jest tak: mam pizdę, to jest jedna z moich ulubionych części ciała, coś mi mówi, że nie jestem odosobniona – nawet może bez odgryzania se języka zdołam się powściągnąć od rozwijania tego. Mówienie o innych per pizda żeby mu pocisnąć mnie wkurza – to bardzo przewrotne disowanie kobiecości, nie lubię to.

  18. Kiedyś słyszałam, że jesteśmy średnia pięciu osób, które nas otaczają. Zadając się z takimi wrednymi koleżankami, które nie mają pasji i wiecznie narzekają sami po części się tacy stajemy. Po co nam osoby, które ciągną nas w dół? Staram się, by w moim otoczeniu były osoby inspirujące od których mogę się dużo nauczyć i czerpać radość życia garściami. Dzięki temu sama się taka staje.

  19. Tak bardzo prawdziwe, ze az troche smutne… Tylko jedna rzecz mi sie nie podoba – glebokie przekonanie, ze sukces jest efektem tylko i wylacznie naszej pracy. Niestety, to nie prawda. Na sukces sklada sie praca + szczescie, a na to drugie nie mamy wplywu. Ludziom, ktorym sie uklada, brakuje czasem pokory i nabieraja przekonania o wlasnej genialnosci, tracac przy okazji empatie. Wiem, o czym mowie – tez tak kiedys mialam. Do czasu, az przez pecha – z samej gory spadlam na sam dol. Nie nazywaj dziewczyn wrzucajacych zdjecia kotow na Facebooka nieudacznicami i frustratkami – one tez mogly bardzo chciec miec fajnego faceta i prosperujaca firme, mogly tez bardzo ciezko nad tym pracowac, ale zabraklo szczescia po prostu… 🙁

    1. Nie ma nieszczescia, a szczescie mozna wykreowac. Tylko w polskiej mentalnosci to nie ma miejsca. Schematy myslowe przekazywane pokoleniowo typu “na czarna godzine”, “co to bedzie?”, “kara boska” itd. itp. blokuja nas i jako pojedyncze osobowosci i jako spoleczenstwo. Pora z tym skonczyc.

  20. Gdy pozostaje suwerenna i dojrzala osobowoscia, to nikt mi zadnej szpili nie wbije. Po prostu mnie to nie obchodzi: czy ktos ma wieksze mieszkanie, bo we wlasnym czuje sie swietnie, czy jego dzieci sa geniuszami, gdy moje rozwija sie zadawalajaco, czy ktos jezdzi bardziej wypasionym samochodem, gdy lubie swoje autko, czy tez czy ktos jest bardziej plynny finansowo, gdy moje zasoby materialne pokrywaja moje potrzeby. Przestancie zwracac uwage na uwagi kolezanek, to one przestana wam wbijac szpile. Zabralnie rezonansu, po prostu.

    1. Absolutnie nie przestaną. Nikt się rym zbytnio nie przejmuje bo każdy wie że takie są realia ale zawsze będą takie co będą tak robić. To jest silniejsze od nich z powodu głęboko zskorzenionych kompleksow lub wzorców od rodziców.

      1. Ale dojrzalosc polega na tym, ze czlowiek wyzwala sie z kompleksow. Dla lepszego zycia, dla lepszego swiata zycze wszystkim dojrzalosci.

  21. To wcale nie jest tak, że tylko kobiety są złośliwe, to kwestia charakteru. Pracuję w męskim zespole i tylu męskich plotkarzy, pełnych krytyki (do kobiet i mężczyzn) i zawiści nigdy wcześniej nie spotkałam. Jeden z gorszych w moim odczuciu nt kobiet – ‘ona ma już 35 lat i bez dziecka, żenada! niedługo będzie za późno i będzie płacz po nocach’ I też nie sądzę, że faceci wbijanie szpili olewają. Jak jednego chłopaka się doczepili, że jest raczej sflaczały to miał taką załamkę, że biegał codziennie na siłownię, żeby tylko innym facetom zaimponować. Nie dla siebie/zdrowia. I tu tkwi cały szkopuł – żeby zaimponować SWOJEJ płci i odepchnąć potencjalnych rywali. Faceci mają o tyle lepiej, że się conajwyżej pobiją, adrenalina im opadnie i spokój. Natomiast nie wyobrażam sobie bijących się kobiet…

    Patrząc po komentarzach poniżej prawie każda z wypowiadających się kobiet nie ma koleżanek. Tu sama pozwolę sobie wbić szpilę i zauważyć, że jest to conajmniej dziwne. Można być ‘damskim kumplem’ ale z facetami nie da się porozmawiać o wielu rzeczach z racji oczywistych. Pewien bloger znany z pisania o związkach określił nawet raz, że jeśli potencjalna wybranka nie ma koleżanek albo woli grono facetów, to znaczy że coś jest z nią nie tak i czas uciekać.
    Ja jestem typową drama queen – czasami histeryzuję bez powodu, kłócę się z koleżankami (których mam sporo) i obstawiam, że co jakiś czas każda z nas życzy innej ‘śmierci’, ale takie już jesteśmy. I myśląc o tym teraz wcale źle się z tym nie czuję, wręcz przeciwnie! Zawsze możemy na siebie liczyć, a taka wbita szpila potrafi czasami dać do myślenia…

    Moja myśl końcowa -jesteśmy dorośli! Jeśli ktoś Ci wbija szpilę (obojętnie jaka płeć) i Ci się to nie podoba zareaguj od razu! Wystarczy rzucić ‘nie twoja sprawa’, ‘nie podoba Ci się to twój problem nie mój’ ‘patrz na siebie a nie na innych’ ewentualnie użyć niecenzuralnej wersji.

    1. “Można być ‘damskim kumplem’ ale z facetami nie da się porozmawiać o wielu rzeczach z racji oczywistych”

      No nie wiem, ja z moim facetem rozmawiam o wszystkim, o czym tylko zapragnę rozmawiać. Dla Ciebie “oczywiste”, a ja nawet nie mam bladego pojęcia, jakie kwestie masz na myśli pod pojęciem “oczywiste”? Jeżeli coś jest dla mnie zbyt intymne, by się tym podzielić z moim facetem, to tym bardziej nie podzielę się tym z jakąkolwiek koleżanką, bo mało komu ufam tak, jak mojemu facetowi.

    2. A ja mam sporo przyjaciół płci męskiej, z którymi świetnie mi się rozmawia, notabene z własnym mężem też. Koleżanki też mam, jak najbardziej. A ludzi płci obojga, którzy chcieliby wciskać mi szpile lub w jakikolwiek sposób szkodzić, unikam. To co, czy coś jest ze mną nie tak?

  22. Zgadzam się z tobą Magdo! Podpisuję się pod tym obiema rękami. Ja już od czasów szkolnych wolę relacje z facetami, bo są konkretni, nie marudzą, nie zazdroszczą tak jak baby i nie plotkują o byle gównie…Ja też skutecznie odcinam się od takich toksycznych ludzi, którzy nie wnoszą nic dobrego do mojego życia. Tutaj kilka słów ode mnie, czyli co myślę o prawdziwej przyjaźni damsko-damskiej i nie tylko. Ten test chyba uzupełni trochę twój 🙂 http://zdrowyrozsadekk.blogspot.com/2017/02/czy-istnieje-jeszcze-dzisiaj-prawdziwa.html

    Ps.Podziwiam Cię i śledzę twojego bloga, bo tak jak ty podróże i jedzenie to nieodłączny element szczęśliwego życia. Szkoda, że nie każdy o tym wie….

  23. Zawsze myślałam że z tymi koleżankami to jakieś mity, ale jak słyszę, co dziewczyny z roku mówią o innych dziewczynach z roku to zaczynam wierzyć 😛 Całe szczęście że mam odskocznię w postaci moich kumpli którzy absolutnie nie interesują się życiem swoich znajomych.
    Gdy słyszę hasło “kochana” od razu dostaję drgawek. Czemu kobiety muszą wszystko tak infantylizować? Jakbym mówiła per “kochany” do mojego kumpla to natychmiast spróbował by zakończyć znajomość, podejrzewając mnie o zarywanie do niego, a jak za mną lata jakaś dziewczyna ze swoim “kochanie” to nikt nas za lesbijki nie bierze, co za niesprawiedliwość 😛

  24. Ha! Ale to wszystko zależy od sytuacji. Pasuję idealnie do opisanego wzorca kobiety. Złośliwa jestem i wredna, ale… No właśnie. Pomimo wszystkich paskudnych przytyków do koleżanek, to właśnie do mnie dzwonią gdy mają problem. Czyli kwestia wyczucia co, komu i kiedy można wytknąć. No i oczywiście forma jest ważna. Robię to tak, że nikt tego na poważnie nie bierze 🙂 Wszyscy wiedzą że “Kaśka żyć nie może, jak komuś nie dokuczy”. Taka złośliwość z przymrużeniem oka.
    Gdyby mojemu środowisku to nie odpowiadało, to nie miałabym kilku telefonów dziennie…

  25. Bardzo celne. Takich koleżanek mam, a raczej miałam sporo. Ale ważniejsze jest, że mam – od bardzo dawna przyjaciółki, na których nigdy, w biedzie czy szczęsciu się nie przejechałam 🙂

  26. Ojej… jesteś młodsza pewno ze dwa razy a tak dobrze piszesz, tak dobrze myślisz ! żebym mogła ciebie czytać 10 lat temu to byłabym już wtedy mądrzejsza, a tak musiałam sama do tego dojść

  27. Ojej. Znam aż dwie takie. Jedna zaraz idzie na emeryture, za bardzo żyje życiem innych, wsiąknęła w to za bardzo, ojejuje non stop, o dziwo nikt nie ma odwagi wprost zwrócić jej uwagi, mimo że to wkurza. Ja zwróciłam, byłam be. Druga, sporo młodsza ode mnie, z jakimś kompleksem, poczuciem mniejszej wartości, który kazał jej chwalić się tym co ma (facet, ile zarabia, jak jej dziecko go pokochalo same ochy i achy), wbijajac szpileczki mnie która jest w związku na idleglosc (ach hak cudownie przy nim zastpiac codziennie, ojej, a ty się meczysz pewnie bo nie możesz tak, jak ja), nie ruszalo mnie to, bo jestem świadoma swojego szczęścia, ale zaczęło mnie to już nudzić, nie powiem było też irytujące czasami. Zrobiłam w końcu to samo co ona, choć wydało mi się to cholernie infantylne. No ale, mam spokój, nie zablokowalam jej przed sobą, bo mimo wszystko to fajna dziewczyna, tylko jakaś taka pogubiona teraz. Jeśli wyciągnie z tego naukę, odnajdzie się na tyle, żeby naprawdę cieszyć się swoim życiem. Szanse daje. Raz. Każdy ma prawo do błędu.

  28. HEj tekst fajny, prawdziwy, tak większość kobiet jest zazdrosnych i złośliwych. Taka nasza natura, każdy jest inny, ma swoje zdanie i trzeba to szanować a nie kogoś hejtować jak w wypowiedziach poniżej. Z osobistego doświadczenia powiem, że koleżanki mogą mówić co chcą, ale to ja mam rozum i muszę myśleć. Jestem po rozwodzie, miałam 5 koleżanek, które mnie wspierały bądź nie. Każda inaczej odnosiła się do tej sprawy, ale ja nigdy nie traktowałam ich jako wyroczni. Uważam, że każda pomogła mi w jakiś sposób, na swój sposób (jedna skrytykowała, druga zmieniała temat, trzecia pozwoliła się wypłakać, czwarta dała zajęcie żeby nie myśleć o tej dla mnie tragedii, piąta od razu urwała ze mną kontakt) i jestem im za to wdzięczna, ważne były sobą, a ja miałam do kogo się zwrócić. Moja mama gdy jako nastolatka chciałam robić to co moje koleżanki z klasy (głupie rzeczy), zawsze się mnie pytała ” Jak inni będą się wieszać, to ty też?” Uważam, że trzeba mieć koleżanki, ale i własny rozum!

  29. Genialny artykuł, z przyjemnością przeczytałam i jak wiele poprzedniczek – mówię TAK! Niestety tak jest. I choć człowiek bardzo stara się wyeliminować takie tałatajstwo ze swojego życia, zdarza się, ze z przyczyn od nas niezależnych jeden czy dwa przypadki ostają się w naszym życiu, skutecznie sącząc jad… Ahhh dzięki Ci za ten tekst! Aż nabrałam sił żeby wstać i iść i się uśmiechać w ten jakże chujowy dzień 🙂 Pozdrawiam!:)

  30. tak, tak, tak i jeszcze raz TAK. zgadzam się w 100%, koleżanki, znajome, koleżanki koleżanek i inne… Każda “ciocia dobra rada” i radzi zawsze w tym temacie, w którym sama jest kulawa. Do tego kobiety zachowują się jakby miały monopol na narzekanie i nieszczęścia a każda na większe na pewno niż TY. Na fb zdjęcia ze swoim misiaczkiem a w domu bieganie za nim z wałkiem (albo na odwrót 😀 ). Zgadzam się w całej rozciągłości!

Dodaj komentarz