Najpopularniejszy w Polsce blog z kategorii food&travel

Co z tym weekendem? Poziom 511 Design Hotel & SPA w Ogrodzieńcu

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Klasę hotelu wyznaczają dla mnie trzy proste sprawy – wygodne łóżko, dobre śniadania i lokalizacja. Wszystkie trzy są dość oczywiste i nie wymagają szerszego omówienia. A jeśli przy tym wszystkim jest to hotel, z którego nie chce się wychodzić, to jest idealnie.

IMG_0961

Zanim jeszcze sprawdzę widok z okna i łazienkę najpierw kładę się na łóżku i już wiem, że tu wypocznę. W 511 zapadam się w łóżko jak w puch. Dosłownie. To ten przypadek, kiedy po powrocie do domu nie będę całowała naszego genialnego materaca za miliony monet. Wiem też, że największym bólem będzie poranne wstanie z łóżka. I nie mylę się. Z wieloma rzeczami trudno mi się było tutaj rozstać, ale z łóżkiem najbardziej, więc przykry obowiązek przesuwania budzika o kolejne dziesięć minut spadł na Jacka. A później znowu dziesięć minut. I jeszcze dziesięć.

IMG_0965
Rano tak…
IMG_1012
…a wieczorem tak.

Szczęściem mają też znakomite śniadania, więc ból poranka można dość łatwo złagodzić. W dużym stopniu pracują na lokalnych produktach i bufet śniadaniowy może nie jest nieskończenie długi, ale za to pyszny od początku do końca. Szczególnej uwadze polecam domowe pasztety i wypiekany specjalnie dla 511 chleb z cudnie chrupiącą skórką. Jest też sporo warzyw i owoców, a to dla mnie ważne. Przez cały dzień serwują też koktajle w hotelowym lobby.

Wybierasz więc co ci pasuje i z miejsca łapiesz totalnego leniwca: siedzisz na tarasie, popijasz kawę, gapisz się na białe skały w naturalny sposób wyznaczające granice hotelowego ogrodu… I wcale nie czujesz potrzeby, by robić cokolwiek innego niż to, co właśnie robisz.

IMG_1772

IMG_1781

Tu nie ma płotów ani zasieków. Skały witają cię przy wjeździe, włażą do wnętrza i przypominają, że jesteśmy w Jurze. Jest przestrzeń, psy biegają samopas, możesz też z nimi przyjść na śniadanie czy obiad i nikt cię nie wygoni. A warto, bo od niedawna kuchni szefuje Oliwia Bernady, świetna dziewczyna, kompletnie zafiksowana na jakościowym produkcie i dobrym smaku. Nie kombinuje przesadnie na talerzu, bardziej skupia się na tym, by było sezonowo, świeżo i przede wszystkim smacznie. Mieliśmy okazję spróbować dań z jej nowego menu i przed królikiem klęknęłam. Serio. A później pocałowałam Oliwię w rękę.

IMG_1814
Opalany ser kozi z chipsem z selera, grzybami enoki i redukcją z gruszki
IMG_1824
Królik sous vide z puree szpinakowym, konfitowaną szalotka i palonym pasternakiem. No dobra, przyznam się, kawałek królika wyjadłam jeszcze z talerza Julity z Wrzącej Kuchni. Ale za to ona wylizała talerz po marynowanym w limonce jesiotrze. Boże, ci ludzie naprawdę nie mają żadnych zahamowań.
IMG_1828
Beza z limonkowo-miętowym kremem mascarpone z musem z zielonego groszku i salsą jagodową
IMG_1829
Białe szparagi i mus z marakui, absolutnie doskonałe połączenie
IMG_1807
Oliwia ma tyle energii, że trudno jej zrobić ostre zdjęcie. Pasja i zaangażowanie 100%.

W tym roku mają swoje zioła, ale wiem, że planują już warzywnik. Szalenie doceniam takie podejście, bo wiem, że jest znacznie trudniejsze, niż standardowe złożenie zamówienia w firmie X. I to naprawdę fajne, kiedy nie musisz szukać miejsca na dobrą kolację, bo masz je pod nosem.

IMG_1776
Zbierają też dzikie zioła!

Nie wiecie jeszcze jednego o 511 – mają świetną, źródlaną wodę, którą są wypełnione nie tylko karafki na stołach, ale również… basen. A jeśli chcecie do tego masaż, to pamiętajcie, by na wizytę w hotelowym SPA umówić się z dwutygodniowym wyprzedzeniem, bo cieszy się sporym wzięciem. Co prawda udało mi się wbić w jedyną wolną godzinę, ale nie obiecuję, że też będziecie mieli tyle szczęścia.

IMG_0959
Poranny problem pierwszego świata – wejść do wody i naruszyć jej idealnie gładką taflę, czy tylko siedzieć i się gapić?

Podoba mi się to, jak sam budynek wkomponowany jest w krajobraz. Kompletnie nie widać jego rozmiarów, przysiadł gdzieś między skałami, wtopił się w nie i skromnie szpcze: “Wpadnij, jestem fajny”. Od Zamku w Ogrodzieńcu dzieli go kilka minut spaceru przez las. To świetna okolica nie tylko na spacery czy wypady rowerowe, ale również idealna do uprawiania wspinaczki.

IMG_1849IMG_1855

Idę więc w niedzielny poranek na spacer z psami, Jacka zostawiam na warsztatach. Robi tatar ze strusia, a gdzie jest ostry nóż, surowe mięso i dzielny facet, tam nie należy zadawać głupich pytań. Przechodzę więc między skałami i idę ścieżką. Po chwili kończy się las i otwiera panoramiczny widok na Zamek. Spadają mi kapcie i dopiero do końca dochodzi do mózgu, jak genialnie zlokalizowany jest ten hotel. Przysiadam na kamieniu, pasę oczy widokiem, psy zawierają nowe znajomości, a ja powoli zbieram się w sobie, by wrócić i sprawdzić jak braci blogerskiej idzie pichcenie.

IMG_1857
Tatar ze strusia
IMG_1049
Truskawki i rabarbar
IMG_1029
Brać blogerska w swoim żywiole, Pola i Precel wiernie asystują.

Fajnym pomysłem jest też zabranie dzieciaków na pobliską fermę strusi lub nad stawy, gdzie hodowane są pstrągi i jesiotry, by naocznie sprawdzić skąd pochodzą ryby i mięso trafiające na stół w 511. Czasem okazuje się też, że nie trzeba być dzieckiem, aby mieć ubaw po pachy.

IMG_1637
Ania/Czosnek w Pomidorach – zawsze wie, jak ładnie wyjść na zdjęciu
IMG_1662
Natomiast Tomek/Magiczny Składnik i Jacek/KK postanowili odkryć w sobie dziecko i pojeździć na jesiotrze. Nie pytajcie.
IMG_1723
A ty, kiedy ostatnio karmiłeś strusia?

IMG_1659

Jeśli lubicie weekendowe wypady w Polskę tak jak my, to 511 jest na liście obowiązkowych miejsc. Dostaniecie tam wszystko, a nawet więcej: świetną kuchnię, przyjazną obsługę, cudownie wygodne łóżka, czyste powietrze, zapierające dech w piersiach widoki i cały szereg atrakcji dla dużych i małych podróżników. I dla tych kudłatych też.

IMG_1861
Zapozowane, czy możemy już iść biegać?

Magda

Info

www fb
ul. Bonerów 33, Ogrodzieniec

*Ogrodzieniec odwiedziliśmy na zaproszenie 511

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

3 Responses

Dodaj komentarz