Latanie ma mnóstwo zalet, ale też jedną podstawową wadę – ograniczoną pojemność bagażu. Po Europie często podróżujemy samochodem, bo poza wolnością, jaką daje ma też coś bardzo, bardzo ważnego: duży bagażnik. I oczywiście miejsce dla psów na tylnej kanapie.
Z Włoch zawsze bez wyjątku wracamy objuczeni jak wielbłądy. Uwielbiam włoskie zamiłowanie do dobrych produktów, ich powszechną dostępność i naprawdę wysoką jakość. Oznaczenia DOC czy DOP nie są czymś nadzwyczajnym. Włosi są dumni ze swoich lokalnych produktów, a my się tego dopiero uczymy. No i nie bez znaczenia jest w tym wszystkim ich zmysł estetyczny, bo i prezentacja na zwykłym straganie i opakowania w delikatesach wyglądają tak, że chcesz kupić wszystko. Cóż, tym razem też nasz samochód zachowywał się jakby był zrobiony z gumy. Już, już nam się wydawało, że nic więcej nie dopchniemy, a jednak się udawało. I na drugą nóżkę.
Zawsze przywozimy mnóstwo wina. Włoskie wina są dobre i w bardzo rozsądnych cenach. Butelka, która tam kosztuje 8-10 euro w Polsce potrafi kosztować stówę i więcej. Często jeszcze większa różnica jest w przypadku droższych win. Po co przepłacać? Tym razem też zaszaleliśmy i oprócz kilku win z Alto Adige mamy Luganę znad jeziora Garda, czy Falanghinę, którą bardzo lubię, a na trochę bardziej specjalną okazję Barolo. Zwykle przy alkoholowych zakupach dominują u nas czerwone wina, bo takie mamy upodobania. Natomiast zapomnieliśmy o Campari i Aperolu, czego nie wybaczyłam sobie do dziś, głównie z powodu ceny.
Zapas oliwy to podstawa, bez oliwy ani rusz. Wybieramy różne – i drogie, i tańsze, w zależności od przeznaczenia. Dobra oliwa jest w Polsce diablo droga, a włoskie ceny jakoś łatwiej przełknąć. No i wybór jest znacznie większy nawet w zwykłym supermarkecie, nie mówiąc o małych producentach, do których łatwo trafić.
Sery to oczywistość, staramy się także pamiętać o naszych przyjaciołach, stąd na zdjęciu widzicie kilka identycznych, trzydziestomiesięcznych parmezanów, które niebawem trafią w dobre ręce. Grana Padano, parmezan, gorgonzola, provolone — one zawsze trafiają do naszego koszyka i zawsze robimy zapas. Burrata do szybkiego zjedzenia także jest i salami z jelenia, które kupiliśmy w Południowym Tyrolu. Do tego kilka opakowań wędlin, takich jak prosciutto crudo czy pysznej włoskiej mortadeli. Tych raczej nie kupujemy na wagę, bo próżniowe opakowanie gwarantuje, że dojadą do Polski wciąż świeże. Zwykle wpadną też jakieś oliwki, kapary i anchois. Do tego kilka różnych miodów, czasem jakieś ciekawe przetwory. Tym razem mamy konfitury jabłkowe z Południowego Tyrolu.
Oprócz tego, że produkty bio, eko, doskonałej jakości produkty lokalne to we Włoszech norma, to jest jeszcze jeden walor takich zakupów: za każdym razem, kiedy otwierasz wino, ścierasz ser na makaron czy zajadasz się miodem, który pachnie zupełnie, jak kwiaty cytryny, przypomina ci się jak było fajnie. To sto razy lepsza pamiątka i żywsze wspomnienie, niż magnes na lodówkę (choć tych mamy już na tyle pokaźną kolekcję, że cała jedna transza leży w kartonie w garażu, a na nowe rozdanie już powoli brakuje miejsca. To znaczy, że potrzebujemy większej lodówki, proste.).
Wszystkie powyższe rzeczy są raczej oczywiste, ale co powiecie na… rośliny? Takie w doniczkach. Pamiętam, że kiedyś szmuglowaliśmy sadzonki karczochów dla Pana Ziółko, tym razem weszliśmy do ogrodniczego tylko po drzewko cytrynowe, a wyszliśmy jeszcze z mandarynką, pokaźnym krzakiem wawrzynu i niewiele mniejszym rozmarynem. A teraz uwaga, będzie prawdziwy hit: na obu drzewkach owocowych są owoce, wawrzyn ma jakieś półtora metra, rozmaryn metr i zapłaciliśmy za to wszystko 86 euro. I to wyjaśnia, dlaczego we Włoszech nie mamy umiaru.
Magda
10 odpowiedzi
Co za udany shopping!!:)) A a propos oliwy mam pytanie – jak poznać tę lepszą w sklepie – czy musi być jakiś konkretny rodzaj, oznaczenie na butelce? Do tej pory sugerowałam się ceną – wstyd przyznać;)
Nie wybieraj mieszanek i szukaj oznaczenia kwasowości. Najlepsze mają poniżej 0,5.
Oki! dzięki serdeczne!
Wędliny warto kupować na wagę w tzw. norcineriach, w większości bez problemu pakują próżniowo (tj. sottovuoto) i wszystko zachowuje świeżość spokojnie do 30 dni :).
A zakupy wspaniałe!
<3
Też zawsze wracamy rodzinnie z Włoch samochodem wypchanym po brzegi – wina, aperol, makarony, oliwa, zioła, słodycze, a także buty, torebki… Włochy to idealne miejsce na zakupy 😀
Wino, zawsze i w każdej ilości, przynajmniej do czasu, aż importerzy nie zrozumieją, że kurs euro to 4,3 a nie 10 zł. Sery zawsze, ja bym jeszcze do tego co masz dorzucił pesto w kilku wersjach
Pieseł na ostatnim zdjęciu niesamowicie zadowolony 😀
mój golden zjadłby wszystko od razu 😉 Nawet liście laurowe i cytryny 🙂
W tym roku samochód uginał się pod ciężarem włoskich dóbr! Makaron, kilogramy parmezanu i oczywiście litry wina, limoncello i grappy! Niestety 2 kilogramy parmezanu zniknęły z lodówki w 2 miesiące, a teraz nie pozostało nic innego jak planować kolejną podróż i uzupełnienie zapasów! 🙂