Budapeszt powinien stać się modny. Latamy do Rzymu, Mediolanu, Londynu, ostatnio też do Skandynawii, a do Budapesztu mamy zaledwie maleńką godzinkę lotu i jakoś nie słyszę, żeby był szczególnie popularną destynacją. A mamy tyle dobra przed czubkiem nosa!
Przyznaję, że tym razem przesadziliśmy wielokrotnie. Pojechaliśmy na Gourmet Festival, absolutnie cudowną imprezę, na której bistra i gwiazdkowe restauracje karmiły ramię w ramię i robiły to fenomenalnie, do tego nie żądając za to astronomicznych kwot (relacja i zdjęcia tutaj), więc samo to było już wystarczającym powodem do permanentnego przejedzenia. Ale nieee…, my sobie dorzuciliśmy jeszcze kilka restauracji. Dziennie. Plus festiwal popołudniami. Pokazywałam Wam tą patologię na InstaStories – zajrzyjcie tam do mnie (na insta znajdziecie mnie pod “krytykakulinarna“, jakie to zaskakujące). Wszystkie kolejne patologie też Wam będę pokazywać, żebyście wiedzieli czego nie robić w domu.
Że ja nie pękłam, to jest jakiś cud. Ale warto było. Do ostatniego okruszka. Do tego zamiast się samodzielnie napinać – tym razem oddałam się w ręce Małgosi Minty (Minta Eats), która oprowadziła nas po swoich ulubionych zakamarkach. A do nich ja dokładam kilka swoich zakamarków i głodni chodzić nie będziecie. Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy, albowiem cudnymi są te zakamarki.
Artisan
Artisan to piekarnia. Ale jaka! Chleb proponuję kupić, jeśli jest, bo może nie być. Do południa wychodzi wszystko. To jest mokry sen każdego glutenożercy. Na miejscu zaś dostaniecie coś na ciepło i świetną kawę. Ja z rozkoszą pochłonęłam z pozoru prostą, lecz doprowadzoną do perfekcji tartę na idealnie listkowanym cieście francuskim z beszamelem, ziemniakami i szparagami. Wszystko w niej było idealne. No i drożdżówki. Ach, drożdżówki jak wzorzec z Sevres. Delikatne, puszyste, rozpływające się w ustach drożdżówki, które nawet w stanie skrajnego przejedzenia z rozkoszą wepchniecie do brzuszków. Artisan wymiata.
Gdzie? Sas u. 7, Budapeszt
Déryné
Jedna z najstarszych kawiarni w Budapeszcie. Wpadnijcie tu na śniadanie – mają szakszukę, ale i foie gras też się znajdzie z jajkiem poszetowym i bardzo dobrym pieczywem. Warto również dla wyjątkowej urody wnętrza i dość niezwykłego klimatu. Kelnerzy oczywiście na elegancko, a w ciepłych miesiącach przed wejściem budka z bagietkami, drożdżówkami, palmierami i innymi łakociami. Niektórzy mówią, że to obowiązkowy adres w Budapeszcie.
Gdzie? Krisztina tér 3, Budapeszt
Budapest Bisztro
Klimat podobny, jak w Déryné lecz menu śniadaniowe daleko bardziej rozpustne. Znajdziecie tu kilka wariantów śniadań z foie gras i nie odmawiajcie sobie, bo Węgrzy są sporym producentem tego przysmaku i znajdziecie go w menus bardzo wielu restauracji. Budapeszt to doskonałe miejsce, żeby najeść się na zapas. A w Budapest Bisztro na śniadanie zjecie nawet solidnego… stejka. A co?!
Gdzie? Vécsey u. 3, Budapeszt
Börze
Börze nie jest stare, jest miejscem dość młodym, ale nawiązującym do najlepszych gastronomicznych tradycji Budapesztu. Börze to właściwie przedszkolak, ale te wnętrza! Porywająco piękne! No i bardzo przyzwoite ceny, bo trzeba Wam wiedzieć, że knajpy w Budapeszcie nie należą do najtańszych. W Börze zwróćcie oczy swe nadobne w kierunku dość powszechnych w tym mieście twarogowych, panierowanych klusek podanych z marmoladą morelową. To jest absolutna cudowność i idealna równowaga między smakami słodkim i kwaśnym.
Gdzie? Nádor u. 23, Budapeszt
Pasaret Bisztro
Miejsce dla mięsożerców, bazujące na sezonowym, lokalnym produkcie i do tego z mocno slowfoodowym zacięciem. Porcje raczej z tych dużych, więc miejcie to na uwadze i przyjdźcie tu z pustymi brzuchami. Są w pewnym oddaleniu od centrum i trzeba tu przyjechać specjalnie, ale absolutnie warto. Pełną recenzję popełniłam tutaj.
Gdzie? Pasaréti tér, 1026, Budapeszt
Stand 25
Szef kuchni to zwycięzca Bocuse d’Or. To zobowiązuje. I rzeczywiście zjecie tu pysznie, ale warto pamiętać, że między porą lunchową, a kolacyjną są zamknięci. Lokalizacja w Belvárosi Piac, dość popularnej wśród turystów hali może wyprowadzać na manowce, ale Wy już wiecie, że tu warto. Nie mam cienia wątpliwości, że pracują na bardzo dobrych produktach, bo to po prostu wychodzi w smaku. No i nie jest to nic onieśmielającego, to po prostu bardzo dobrze karmiące bistro.
Gdzie? Belvárosi Piac, na parterze po prawej stronie od głównego wejścia
Langos Papa
Z langoszami jest trochę jak kiedyś z zapiekankami u nas – wiecie, wtedy kiedy jeszcze ktokolwiek robił dobre. Jedni powiedzą, że Langos Papa daje najlepsze, a inni, że nie. Kwestia upodobań. Wpadam tu za każdym razem, kiedy jestem w Budapeszcie, choć nie mogę Wam obiecać, że dogadacie się w sprawie dodatków. Węgrzy dość po macoszemu traktują język angielski. Ale nawet najprostsza wersja tego przysmaku jest tu po prostu pyszna.
Gdzie? Belvárosi Piac, na pierwszym piętrze po lewej od głównego wejścia
Gdyby jakimś cudem było Wam mało, to hedonistyczny przewodnik po budapesztańskich uciechach nie tylko gastronomicznych znajdziecie tutaj. A jeśli zapragniecie wyskoczyć do niedalekiego Egeru, to kliknijcie tutaj.
Nie ma opcji, żebyście wyposażeni w te adresy choć przez sekundę poczuli głód. Lub nudę. Za to przejedzenie i ogólne zadowolenie z życia – non stop kolor. Dlatego życzę Wam smacznego i nie zapomnijcie popić czymś dobrym na trawienie!
Magda
Spodobał Ci się wpis? To super! Będzie mi bardzo miło, jeśli go udostępnisz lub zostawisz po sobie jakiś ślad 🙂