Najpopularniejszy w Polsce blog z kategorii food&travel

10-ciu Wspaniałych, czyli subiektywny przewodnik po najciekawszych bieszczadzkich artystach

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

Bieszczadzcy artyści, ci prawdziwi, którzy tworzą wartościowe rzeczy. Jak ich wyłuskać w zalewie turystycznej tandety, od której uginają się stragany i stoły w lokalnych galeriach? Przygotowywałam to zestawienie dość długo, właściwie cały dziewięciodniowy pobyt w Bieszczadach przetykany był spotkaniami. Szukałam, jeździłam, rozmawiałam i – nie ukrywam – świetnie się przy tym bawiłam, bo nie dość, że utalentowani, to jeszcze szalenie ciepli i otwarci. O ile kilku z nich znałam wcześniej i wiedziałam, gdzie pójść, o tyle niektórych odkryłam dopiero teraz. Pytając, rozmawiając z kolejnymi osobami, czasem idąc za niezawodnym głosem intuicji, czyli robiąc klasyczną dziennikarską robotę. Jak sami zaraz zobaczycie nie zawsze są to prace związane bezpośrednio z Bieszczadami, istotą było pokazanie najciekawszych artystów, którzy tworzą właśnie tam. Adres i talent – taki był klucz.

1. Agnieszka Słowik-Kwiatkowska – malarka wszechstronna

IMG_6179

Agnieszka jest jedną z niewielu artystek w Bieszczadach, która nie jest samoukiem i ukończyła Akademię Sztuk Pięknych. Pochodzi z Warszawy, lecz uciekła z niej 27 lat temu. Najpierw na dłużej zakotwiczyła na Żubraczem, gdzie wraz z pierwszym mężem, krok po kroku, budowali stadninę. Tam też wychowywali swoją córkę (która dziś pięknie śpiewa bluesowe kawałki). Można przyjąć, że Agnieszka na Bieszczady załapała się wraz z drugą falą osadnictwa.

IMG_6164

Po małym zawirowaniu w życiu osobistym przeprowadziła się do Cisnej i związała z właścicielem słynnej Siekierezady, Rafałem Dominikiem, który nota bene świetnie pisze i warto zaznajomić się z jego książkami. Wielokrotnie wystawiała w Warszawie, Szczecinie czy Kaliszu. Do tego śpiewa i od kilku lat szlifuje grę na pianinie.

IMG_6163Od pięciu lat Agnieszka ma galerię nad Siekierezadą w Cisnej, więc łatwo ją znaleźć. Maluje głównie konie i bieszczadzkie pejzaże. I trzeba jej przyznać, że robi to pięknie. Ale nie boi się też węgla czy akwareli, robi ilustracje do książek. Mam jeden z jej rysunków i przyznam, że to ten rodzaj malarstwa, który przyciąga jak magnes. Czasem w tę moją kostuchę na koniu gapię się i gapię, i nie mogę oderwać oczu.

 2. Jadwiga Denisiuk – pani od ikon

IMG_6105

Jadwiga Denisiuk ma pracownię w Cisnej. Jest szalenie ciepłą, wesołą osobą i sama o sobie mówi, że jest rzemieślnikiem, nie artystką. Kiedy pytam, jak zaczęła się jej przygoda z pisaniem ikon, mówi, że zawsze chciała malować, ale ten konkretny kierunek obrała dopiero zainspirowana przez opisaną wyżej Agnieszkę Słowik-Kwiatkowską. To właśnie u Agnieszki terminowała i to ona uczyła ją warsztatu. Nie jest to najłatwiejsze, bo nauki pobierała kilka lat. Posługuje się starą techniką tempery jajowej.

Inspiracji szuka u różnych autorów i w różnych regionach świata. Czasem w jej ikonach można dostrzec wpływy greckie, innym razem nawiązują wyraźnie do Środkowej Europy. Fascynuje ją Nowosielski i jego nowoczesne ikony. Jej prace wystawiane były w Lesku, ale również we Francji. Wiele z nich zajmuje poczesne miejsce w cerkwiach i kościołach. Ikony jej autorstwa można obejrzeć i kupić w autorskiej galerii w Cisnej pod numerem 4.

3. Daria Boiwka – encyklopedia wzorów łemkowskich

Bieszczady HBO8

Do Pani Darii trafiłam przez kolejnych ludzi. Rzeczywiście nie jest to najłatwiejsze zadanie, bo jeśli się nie wie dokładnie czego szukać, to malutki, skromny znaczek z napisem „hafty“ dość łatwo może umknąć uwadze. A wystarczy niemal naprzeciwko skrętu do Dukli, w Komańczy, wjechać w boczną uliczkę, by przenieść się o dwa wieki wstecz.

Bieszczady HBO9
Po lewej wzór i wykonanie

Rodzina Boiwka, bo tak powinnam napisać, zajmowała się przez większość życia haftem, robieniem łemkowskich ozdób, takich jak krywulki (charakterystyczne naszyjniki z drobnych koralików) czy hardanki, ale również kolekcjonowaniem starych przedmiotów wykorzystywanych w gospodarstwie domowym, koszul i materiałów. Przez kilkadziesiąt ostatnich lat, często z dużym wysiłkiem, zgromadzili pokaźną kolekcję, która przez cały rok dostępna jest w ich prywatnym domu w Izbie Pamięci Łemkowskiej. Wystarczy zapukać.

IMG_6153
Wszystkie te ikony są haftowane

Koronkowa robota, z jaką miałam okazję się tam zetknąć zrobiła na mnie potężne wrażenie. Warto zatrzymać się choćby na kwadrans i zobaczyć jak wyglądały prawdziwe łemkowskie stroje, wspaniałe haftowane ikony czy misterne ozdoby, które wyszły spod rąk całej rodziny. Okazja, by obcować z kimś kto ma tak dużą wiedzę w tym zakresie (nie tylko teoretyczną!) może się już nie powtórzyć.

4. Jan JanCzar Miesiączek – bieszczadzki Witkacy

IMG_6062

Janek jest moim odkryciem. No, prawie moim, bo wysłał mnie do niego Łysy. Nie słyszałam o nim nigdy wcześniej, ale zaprawdę powiadam wam, z tą kreską Janek zrobi prawdziwą furorę. Jest góralem z Orawy, w Bieszczadach mieszka od dziesięciu lat. Inspiruje go Hasior, podstawy już ma i to nie byle jakie – był rysownikiem, przez wiele lat mieszkał w Bielsku-Białej, gdzie pracował w Studiu Filmów Rysunkowych. Stoi m.in. za Bolkiem i Lolkiem czy Reksiem, ale dopiero w Bieszczadach zaczął malować prywatnie. Jego prace wyraźnie przypominają twórczość Witkacego, zwłaszcza portrety. Pracownia już stoi, a oficjalne otwarcie ma nastąpić wiosną 2015. Janka znajdziecie w Czarnej, zaraz obok pracowni Łysego, są sąsiadami.

5. Ewelina Matusiak-Wyderka – dziewczyna z koralikami

krywulka
Która dziewczyna nie chciałaby czegoś takiego mieć? fot. E. Matusiak

Ewelina pochodzi z Wałbrzycha. W Bieszczady po raz pierwszy przyjechała w roku 1997 i bęc! – zakochała się. Nie tyle w górach, co w mężczyźnie, choć w górach trochę też. Dwa lata później zakotwiczyła tu na stałe. Ukończyła Uniwersytet Rzemiosła Ludowego i Artystycznego w Woli Sękowej, z którym jest mocno związana do dziś. Prowadzi tam warsztaty, jest instruktorem rękodzieła artystycznego, jej mocną stroną jest wikliniarstwo i tkactwo, ale najbardziej znana jest ze swoich przepięknych krywulek, czyli łemkowskich naszyjników wykonywanych z drobnych koralików. Za nie otrzymała Grand Prix Made in Bieszczady. Ma certyfikat Go to Carpathia i Made in Bieszczady, znajdziemy jej wyroby również na Szlaku Rzemiosła.

Bieszczady HBO Artysci
fot. E. Matusiak

Nagrody, nagrodami, ale Ewelina to prawdziwa pasjonatka. Jest głęboko przekonana, że krywulki i łemkowskie czy karpackie wzory są tak mocno związane z tym regionem, że nie chce ich sprzedawać nigdzie poza Bieszczadami, choć wiadomo, że zrobiłyby furorę. Zajmuje się rękodziełem od czternastu lat i, jak sama mówi, od początku wiedziała, że to jest jej droga. Jej wyroby można spotkać w kilku bieszczadzkich galeriach. Robi też piękne bransoletki czy kolczyki, więc taki suwenir z Bieszczadów będzie miłym wspomnieniem. Ewelinę i jej prace znajdziecie tutaj.

6. Ryszard Szociński – poeta, zakapior i odrobinę rzeźbiarz

IMG_6106
Nie taki Rysiek groźny, jak się go pozna

Rysiek jest małomówny. Jak już o sobie mówi, to mówi, że jest cichy i „rzeźbi słowem“, czyli pisze wiersze. Wydał kilka tomików i na większość moich pytań odpowiada, że to właśnie w nich powinnam szukać odpowiedzi na pytanie „Jaki właściwie Rysiek jest?“. W Bieszczady przyjechał w roku 1969 z Gdańska, dorobił się czwórki dzieci, przy czym dumnie oświadcza, że ostatni poród odbierał sam. W Bieszczady przygnało go poszukiwanie mitycznej wolności i, jak przyznaje, dopiero tutaj zrozumiał, że wolność jest w duszy, a nie w otoczeniu. Jego historię wspaniale opisał Andrzej Potocki w książce “Majster Bieda czyli zakapiorskie Bieszczady”.

Już prawie nie rzeźbi, ale legenda mówi, że oryginalne dusiołki można dostać tylko u niego, bo jako jedyny ma moc nadawania im pewnych określonych właściwości. Legenda, legendą, bo Bieszczady bez legend byłyby przecież zupełnie innymi górami, ale Ryśka spotkać można w małej galerii w Cisnej, o rozkosznej nazwie „Pavulon“, tuż obok słynnej Siekierezady.

7. Przemek Zawadzki – 100% zaskoczenia

IMG_6324
Od lewej: “Boga nie ma – skazał Stiepan H.”, autor, “In memoriam Ryszard Siwiec”

Jeśli pewnego dnia zgubisz się gdzieś w okolicach Strzebowisk i na jednej z górek wejdziesz na niewielki budynek z dużymi oknami, nie zdziw się, jeśli w oknie zobaczysz naturalnej wielkości Hitlera grającego w golfa. Poza tym to nie Hitler, tylko Golem.

IMG_6308
Golem

Przemek razem z żoną, Beatą, przeprowadzili się w Bieszczady z… Paryża. Stwierdzili, że jeśli coś zmieniać, to na poważnie. Dojazd do nich nie jest łatwy, ale udało mi się zgubić tylko raz. A tam, wśród tej ciszy i pocztówkowych widoków, dzieła zupełnie niebieszczadzkie. Kryterium trafienia na tę krótką listę nie było malowanie połonin, lecz fakt tworzenia w Bieszczadach. Przemek bez wątpienia w Bieszczadach tworzy. Już od ośmiu lat. O ile nie szuka inspiracji w nich samych, to dają mu one ciszę i spokój, które pozwalają wsłuchać się w siebie i wydobywać na światło dzienne tematy, które go rzeczywiście poruszają.

Bieszczady HBO10

Skończył Akademię Sztuk Pięknych, głównie maluje, ale zajmuje go też rysunek, ostatnio zaczął rzeźbić. Beata tworzy kolaże. Oboje mają ogromne poczucie humoru, czego dowodem niech będzie fakt, że wąsy Adolfa powstały z włosów Beaty. Mieszkają na tym swoim odludziu i ewidentnie dobrze się bawią.

8. Marta Szymala – subtelność zatrzymana na płótnie

IMG_6382

Nie napiszę, że Marta jest eteryczną blondynką, bo choć delikatna i ciepła, to jednak charakterna, ale poprzez jej malarstwo można ją tak odebrać. Bawi się subtelnymi paletami kolorów, półtonami, rozmytymi plamami. Często jej obrazy pokazują całą swoją złożoność dopiero w świetle dziennym, właśnie ze względu na wszystkie niuanse. Techniki, którymi się posługuje to głównie olej, pastel i akwarela.

IMG_6392
Niestety, tej akwareli już nie kupicie. Wisi u mnie

Przyjechała w Bieszczady z rodzicami, jeszcze jako dziecko, skończyła Liceum Plastyczne w Miejscu Piastowym (bo było najbliżej), później zajęła się konserwacją zabytków, wyjechała. W Bieszczady ponownie ściągnął ją mąż i… konie. Dziś prowadzą pensjonat i stadninę, a Marta nadal maluje. Ci, którzy ją znają dłużej, twierdzą, że obecnie jest w tym lepsza, niż kiedykolwiek. Sama o sobie mówi, że stara się żyć w pewnej izolacji, by nawet niechcący nie inspirować się pracami innych artystów. Nie określa też kierunków, w których podąży, stara się być w tu i teraz i takie są jej prace – odzwierciedlają chwilę. Martę znajdziecie tutaj.

9. Robert Onacko – rzeźby inne, niż wszystkie

IMG_0043
fot. R. Onacko

Roberta, jako jednego z niewielu, nie znałam wcześniej. Weszłam do galerii i jego rzeźby natychmiast ściągnęły moją uwagę, więc zaczęłam dopytywać kto zacz. Są tak ciekawe i charakterystyczne, że nie sposób przejść obok nich obojętnie. Młody wiekiem i doświadczeniem, ale bez wątpienia utalentowany. Robert zaledwie osiem lat temu, wraz z żoną, zamieszkał w Zagórzu. Podobnie jak wielu bieszczadzkich artystów ukończył Małopolski Uniwersytet Ludowy we Wzdowie, gdzie skłaniał się w kierunku ceramiki i tkaniny, ale to właśnie jego rzeźby zapewniły mu miejsce w tym zestawieniu.

_MG_2377
fot. R. Onacko

Inspiracje Beksińskim są więcej niż wyraźne, jednak nigdy wcześniej nie widziałam podobnych prac. Rzeźbi głównie w drewnie, ale wykorzystuje też wiele innych materiałów. Co ciekawe, prawie nie korzysta z dłuta, czasem używa siekiery, ale jego narzędzia pracy to przede wszystkim piła motorowa i szlifierka kątowa.

MG_6497-1281
fot. R. Onacko

Sam o sobie mówi, że jest amatorem, choć ja bym z tym polemizowała. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam jego rzeźby, nie miałam cienia wątpliwości, że to prawdziwy talent. Przy okazji gra też na gitarze elektrycznej w dwóch zespołach. Jeden z nich – Topinambur – właśnie pracuje nad pierwszą płytą. Jest członkiem Bieszczadzkiej Grupy Twórców Kultury.

10. Adam Łysy Glinczewski – noże i rzeźby z rzewną nutą w tle

IMG_5974

O Adamie obszerny tekst i więcej zdjęć znajdziecie tutaj. Warto go poznać, jest to bowiem szalenie ciepły człowiek, który robi piękne rzeczy. Jego noże są absolutnie niepowtarzalne, można też zamówić coś własnego pomysłu. Spotkacie go w Czarnej, w jego niewielkiej pracowni. Jadąc od Ustrzyk Dolnych w stronę Wetliny, wypatrujcie znaku po prawej stronie drogi.

Magda

#MagiczneBieszczady to projekt, którego celem jest ukazanie niezwykłości tego regionu, piękna natury i historii mieszkańców. W Bieszczadach rozgrywa się akcja nowego serialu “Wataha”, którego premiera odbędzie się 12 października 2014 w HBO. Więcej na stronie: hbo.pl/magicznebieszczady

HBO_black

Share on facebook
Share on twitter
Share on print
Share on email

2 odpowiedzi

Dodaj komentarz