Wizytę u Julka zawsze poprzedza ten sam rytuał: najpierw zatowarowanie, później wynajęcie żaglówki, a dalej jest już tylko ciekawie. Kupujemy rzeczy, które przetrwają: kasze, ryż, konserwy, trochę warzyw i owoców. No i obowiązkowe piwo, bo czemu nie? Później pakujemy skrzynkę lub dwie na łódkę i płyniemy w stronę Zatoki Suchego Dębu. Julek gdzieś tam zwykle jest.
Miejsca nie sposób pomylić z czymkolwiek innym, bo wielkie drzewo stojące w wodzie jest tak charakterystycznym punktem orientacyjnym, że łatwiej już nie będzie. Kiedyś, jeszcze w czasach sprzed Zalewu Solińskiego, była to dolna część bojkowskiej wsi Horodek. Teraz jest mały, koślawy pomost, nad brzegiem zalewu chatynka, no i ten dąb.
Julek nie jest zbyt ufny, bo już byli tu tacy, którzy za najlepszy żart na świecie uznawali zniszczenie czegoś, co budował w pocie czoła i bez niczyjej pomocy. Trochę więc trwa nim się otworzy, ale kiedy przekona się, że przychodzisz z dobrymi zamiarami, zaczyna się spektakl.
Nim jednak spektakl się zacznie warto wspomnieć, że Julek większość życia spędził w Olsztynie, piął się po szczeblach kariery, a nawet ukończył kurs płetwonurków, biegle włada esperanto i zwiedził kawał świata. Tak zwana normalność. Nie wiem co wydarzyło się w jego życiu, że tak daleko zapragnął uciec od ludzi, wiem natomiast, że nie z każdym chce rozmawiać, a jak wyczuje, że ktoś szuka sensacji, to natychmiast go przepędza. Jeśli więc zabłądzicie w te strony, nie pytajcie z fałszywym zainteresowaniem dlaczego chodzi w kapeluszu, jeśli akurat będzie nago. Przecież gołym okiem widać, że kapelusz jest w tej sytuacji najmniej ważny.
Kiedy wyładujemy zakupy, przywitamy się z Julkiem i wyrazimy chęć wysłuchania wykładu, zaczyna się spektakl. Julek zasiada na własnoręcznie wykonanym tronie, my karnie na ławce i słuchamy. Zwykle zaczyna się od kilku słów o Diogenesie i wyzwoleniu z potrzeby posiadania. Rzeczywiście Julek tej potrzeby nie posiada, wystarczy się rozejrzeć. Po wysłuchaniu wykładu każdy otrzymuje okruchy kryształu górskiego, przepraszam – Kryształki Prawdziwej Wiedzy. Należy natomiast baczyć, by przypadkiem nie parsknąć śmiechem, bo gniew Julka może być srogi. Datki mile widziane.
Julek walczy też o natychmiastowe zlikwidowanie absurdu, z czym zwraca się listownie m. in. do prezydenta. Dowodem na śmiertelnie poważne podejście Julka do tych kwestii niech będzie VI Sympozjum w sprawie Natychmiastowego Zlikwidowania Absurdu, którego organizatorem był Komitet Nuklearnego Rozbrojenia Świata i Światowa Uniwersalna Akademia Pokoju, obie z siedzibą w Horodku. I choć komunikat o sympozjum podpisali Ludomir Karcz, Sekretarz Generalny Akademii i Juliusz Wasik, Przewodniczący Komitetu – nikt nie przyszedł. Oczywiście Ludomir i Juliusz to ta sama osoba. Własnym sumptem wydał też kilka książek, z których trzy tomy traktują o absurdzie, a trzy o szansie. Pisuje też listy do premiera, kancelarii Sejmu RP, czy KRRiT. Generalnie Julek w swoich działaniach jest śmiertelnie poważny, tylko nikt nie chce go potraktować serio.
Znajdź Julka
Jedni postrzegają go jako świra, inni współczują mu samotności, zaś Julek mówi, że nie jest samotny, tylko sam, a to różnica. Moje podejście do Julka pełne jest sympatii, wręcz kibicuję mu w likwidowaniu absurdu, choć przedsięwzięcie to karkołomne i w zasadzie skazane jest na porażkę.
Samozwańczy Juliusz I Król Włóczęgów, którego szybko przechrzciłam na KrólJusza, bo krócej, wymyka się jakimkolwiek klasyfikacjom. Bez wątpienia jest jedyny w swoim rodzaju, tak jak jego pustelnia. Na jej drzwiach znajdziemy napis: Kto pustelnikowi daje, ten Panu Bogu daje. Coście pustelnikowi uczynili, toście i mnie uczynili. Wszystko zostanie wam policzone. Brzmi trochę jak przestroga, a trochę jak klątwa, ale też i poczucia humoru mu nie brak, bo deska nad drzwiami z napisem Pustelnia, gdy tylko na stole pojawi się trunek, przeskakuje na drugą stronę, a tam napis Tawerna.
Właściwie nie wiadomo czym żywi się Julek. Zbiera grzyby, jagody, łowi ryby, gotuje z tego wszystkiego jakieś dziwne breje, ale gdy go o to zapytać, to nie wygląda na zmartwionego. Żyje na łonie natury i w zgodzie z naturą, rano ćwiczy i codziennie pływa w Zalewie. Jego pustelnia też pozbawiona jest jakichkolwiek wygód. Właściwie jedyne, czego chce od życia to pokój, szacunek do bliźniego i poszanowanie tego, co mamy. I choć jego wykłady mogą wydawać się zbyt mocno oderwane od rzeczywistości, to wizyty u Julka zawsze sprowadzają mnie na ziemię i przypominają, jak niewiele potrzebujemy do szczęścia.
Dzięki ci, Julku, za to.
Magda
#MagiczneBieszczady to projekt, którego celem jest ukazanie niezwykłości tego regionu, piękna natury i historii mieszkańców. W Bieszczadach rozgrywa się akcja nowego serialu “Wataha”, którego premiera odbędzie się 12 października 2014 w HBO. Więcej na stronie: hbo.pl/magicznebieszczady
1 Comment
Dorota
Znakomicie napisany artykuł. Postaci komentować nie będę, bo żadne słowa nie byłyby tu na miejscu.