
Poznań – miasto rogali marcińskich, koziołków i pyr z gzikiem. W ostatni weekend poznański rynek szturmowali smakosze i pasibrzuchy z całej Polski. Wszyscy głodni nowych smaków, ciekawych produktów i wrażeń.

Tu macie rzadką okazję zobaczyć jak wygląda festiwalowy fotograf, Julian Redondo Bueno. Zwykle jest po drugiej stronie aparatu, lecz tym razem, w drodze wyjątku (oraz uroczym fartuszku), pomaga Jaśkowi Kuroniowi w gotowaniu.

Po konkursie nalewek (startowało ich aż 97!), degustacji ciąg dalszy. Jacek twierdzi, że spróbował ok. pięćdziesięciu. I nadal chodził prosto. Szacun.

Wszystko to sprzedawano pod zbiorczą nazwą „baklava”, choć to w rzeczywistości kataifi. Różnica leży w cieście – nie płaty, a nitki. W naszej relacji z Krety możecie zobaczyć jak powstaje prawdziwe ciasto filo i kataifi.

Ale Wojtek Lewandowski, organizator (po prawej) wygląda na zmęczonego. Bo to był weekend pełen wrażeń. My też musieliśmy odespać.
I to tyle. Było fajnie, ale się skończyło. Do zobaczenia za rok!
Magda