Kto nie był, ten trąba. Można sobie odpuścić wiele innych festiwali, ale Gruczno jest obowiązkowe dla każdego smakosza i ciekawego nowych smaków pasibrzucha. Jak zwykle wróciliśmy z zapasami, które teraz będziemy z rozkoszą wyjadać. Prawdopodobnie przywieźliśmy również kilka dodatkowych kilogramów, ale tego nie wiem na pewno, ponieważ waga jest w naszym domu przedmiotem mało poważanym. Chyba, że kuchenna.
W tym roku motywy przewodnie były dwa: jabłka i gęsina. Co nie znaczy, że na blisko 150-ciu stoiskach nie można było dostać nic innego. Jak zwykle mocna reprezentacja serów i miodów, choć w tym roku najbardziej za serce chwyciły mnie domowe krówki, te z mirabelką i makiem najbardziej.
Magda
P.S. Spaliśmy u absolutnie cudownych Małgosi i Krzysztofa Furtaków, którzy zadbali o nas, jak o własne dzieci. Dam Wam dobrą radę – jeśli chcecie w przyszłym roku odwiedzić Gruczno i mieć gdzie spać, to rezerwacje trzeba robić już teraz. Numer do Furtaków: (52) 33 19 147. Mówię serio, nie myślcie, że na dwa miesiące przed Festiwalem znajdziecie jakikolwiek nocleg w bliskiej okolicy.