Zawsze jestem pełna podziwu dla ludzi, którzy otwierają ambitne koncepty daleko od miasta. Nie dlatego, że wieś nie jest ambitna, tylko dlatego, że to po prostu znacznie trudniejszy rynek choćby ze względu na ilość potencjalnych odbiorców. No i oto mamy kolejnych wariatów, którym należy mocno kibicować i wspierać ich brzuszkiem i podniebieniem.
Takie ciastka już wszyscy znamy. Wiemy też, że technikę można doprowadzić do perfekcji (choć nie wszystkim się udaje). Ale wiemy też, że smak albo się ma, albo nie. No i tu smak jest. Bez szczegółowego rozbierania każdego ciastka na atomy, bo zarobiona w tym miesiącu jestem do upadłego, ale bardzo chcę się z Wami podzielić tym odkryciem. Przede wszystkim mamy tu kilka wspólnych mianowników: ciastka są bardzo dobrze przygotowane technicznie – wszystkie kremy, ciasteczka, nadzienia – co ma chrupać, chrupie, co wypływać wypływa. Ale druga kwestia, nie mniej ważna, a może nawet ważniejsza, jest taka, że żadne nie jest przesłodzone, w każdym jest doskonały balans.
Z serca rekomenduję Wam spróbować szarlotki, która wygląda nowocześnie, ale smakuje jak u babci. Doskonałe jest też ciastko z matchą, która nie dominuje, jest wyraźna, ale nieco zgaszona yuzu, którego nie czuje się tak długo, póki się nie wie o jego istnieniu. Wspaniałe, lekkie i orzeźwiające jest też ciastko pomarańczowe. Z kolei z tego z jagodami po rozkrojeniu wypadają jagody. A beza? Idealna – chrupka z zewnątrz, lekko ciągnąca w środku, doskonale zrównoważona puszystym kremem o smaku marakui.
Na pewno dobrą wiadomością dla wegan jest też informacja, że znajdą tu coś dla siebie. Kwadratowe, czekoladowe ciastko, które widzicie na zdjęciach jest oparte na płynnym, delikatnym jak muśnięcie piórka tofu. I to też fajne, że tofu czuje się tu tylko wtedy, kiedy wiemy o jego istnieniu. W przeciwnym wypadku mamy do czynienia z ciastkiem o konsystencji przeczącej logice, bo jest tak delikatne i niemal płynne, że nie powinno trzymać kształtu. A trzyma.
Wspaniałe miejsce. Takie, do którego należy się wybrać w spodniach z gumką. I z kimś, kto lubi jeść, bo na jednym ciężko poprzestać. Maja też świetne herbaty i w ogóle jest tu milusio, familiarnie, mają też ogródek.
Sorry, że nie zrobiłam zdjęcia rachunku, czasem o tym zapominam.
Reasumując – polecam! Z centrum Warszawy macie tu mniej więcej godzinę jazdy samochodem.