Wszystkie zdjęcia w tym poście to zdjęcia z wyjazdów, wszystkie robione telefonem. Jest tu Grecja, Czarnogóra, Słowenia, Chorwacja, Włochy, Niemcy, pewnie jakaś Rumunia się znajdzie, są Alpy, są Mazury, jest poczciwy polski Bałtyk, i tak dalej, i tak dalej. Dopiero przeglądając je dotarło do mnie ile nasze psy już zwiedziły i w jak różnorodnych okolicznościach potrafiły się odnaleźć. A skoro tak, to dzielę się z Wami kilkoma dobrymi praktykami, które pomogą Wam wyprowadzić psa na ludzi.
Mam nadzieję, że ten tekst dotrze również do tych, którzy spontanicznie kupili czy adoptowali psa, ale okazało się, że ten gryzie buty, sika w przedpokoju i generalnie przeszkadza w wakacyjnym wyjeździe. Stąd już jest bardzo krótka droga do smyczy i kolejnej smutnej historii o psie przywiązanym do drzewa w lesie. Ile już takich historii słyszeliście? Ja wiem ile: ZA DUŻO. I naprawdę nie sądzę, że ludzie są aż tak źli, by dla zabawy kupować psa, a potem go porzucać. Myślę, że niektórzy po prostu nie ogarniają tego, z czym posiadanie psa się wiąże i tu jest – nomen omen i na jego nieszczęście – pies pogrzebany. Dlatego mam do Was serdeczną prośbę – podajcie ten tekst dalej. Bo nie ma wierniejszego przyjaciela, niż pies. A jego wychowanie jest łatwe, jeśli tylko wiemy jak się za to zabrać.
Nasze psy są knajpiane, w hotelach pierwszym co robią jest wbicie się do łóżka. Jak dzieci, które wiedzą, że oto zaczęły się wakacje i wolno im więcej. Mało tego – zdarzały nam się sytuacje, w których siedziały przy stole z zawiązaną pod szyją serwetką, zachęcane do tego procederu przez obsługę oraz wszystkich dookoła (na dowód niżej znajdziecie zdjęcie). Są słodkie i na ogół grzeczne. Ale nie zawsze tak było.
Polę kupiłam w ramach bożonarodzeniowej niespodzianki. Jacek nie chciał mieć drugiego psa, więc postawiłam do przed faktem dokonanym i ufundowałam mu prezent gwiazdkowy w postaci białej, puchatej kulki. A prawda jest taka, że zawsze chciałam mieć goldena.
W moim domu rodzinnym były owczarki niemieckie oraz znajdy, a pierwszy pies, z którym weszłam w samodzielne życie był kudłatą przybłędą i spędziłyśmy razem kilkanaście lat. Precel też przyszedł i wydarzyła się miłość od pierwszego wejrzenia. I dobrze, bo okazało się, że ma bebeszjozę i właściwie uratowaliśmy mu życie.
O ile Polę ułożyć było banalnie prosto, bo dla goldena nauka to zabawa, o tyle z Preclem docieraliśmy się znacznie dłużej. Miał swoje jazdy związane z przeszłością wsiowego burka, lubił uciekać i dużym stresem reagował na nowe sytuacje. Ale przepracowaliśmy. Teraz jest miastowym paniczykiem, trochę słodkim, a trochę bezczelnym. I już nie chowa się do ciemnej dziury, tylko domaga pieszczot, przytulania i uwagi.
1. Nie wszystko, co ci się podoba jest dla ciebie
Czyli historia o tym, co należy zrobić ZANIM zdecydujemy się na psa. Ja nie jestem wojująca i nie potępiam w czambuł tych, co nie chcą brać ze schronisk, tylko kupują z hodowli. Każdy robi, co uważa. A w przypadku pierwszego psa, jeśli jeszcze nie mamy doświadczenia, ten z przeszłością i po przejściach może się okazać zbyt dużym wyzwaniem, więc proponuję nie hejtować, tylko dać ludziom żyć i kochać swoje psy.
Jeśli decydujemy się na psa rasowego, to warto wcześniej o rasie dowiedzieć się jak najwięcej, bo to co nam się najbardziej podoba nie zawsze pasuje do stylu życia jaki prowadzimy. Ciężko mi sobie wyobrazić psa, który potrzebuje dużo ruchu, takiego jak husky, zamkniętego w bloku przez większość dnia. Pies to członek rodziny, więc wybierzmy taką rasę, która do tej rodziny będzie pasowała. Jeśli prowadzisz kanapowy tryb życia, to wybierz psa, który najlepiej czuje się… na kanapie. Też będzie słodki i też będzie cię kochał.
2. Czas raz zainwestowany zwraca się z nawiązką
To jest najważniejszy punkt ze wszystkich. Decydując się na psa musisz liczyć się z tym, że pierwszy rok w pewnym stopniu poświęcisz na jego wychowanie. Tak po prostu jest i jeśli tego czasu nie masz, to odpuść. Pies, tak jak człowiek, nie rodzi się z pakietem danych. Pies się uczy. Uczy się zachowania w miejscach publicznych, załatwiania na dworze oraz tego, że buty nie są do jedzenia. Trzeba mieć trochę cierpliwości, ale za to później przez kilkanaście lat będziemy mieć radość i wiernego przyjaciela, który nigdy nie przyniesie nam wstydu.
Jeśli chcesz i możesz mieć psa, ale się boisz, to spójrz przychylnym okiem na szkoły tresury, w których nie dość, że nauczysz swojego Azora podstawowych komend, to jeszcze fajnie zsocjalizujesz, bo regularnie będzie się widywał z innymi psami. W przypadkach skrajnych, w których nie pomaga ani prośba, ani groźba, ani woda święcona zwróciłabym się do behawiorysty, który pomoże rozwiązać problemy z pozoru nierozwiązywalne.
Generalnie zmierzam do tego, że nie trzeba być alfą i omegą od układania psów, żeby mieć dobrze ułożonego psa. Zawsze można sięgnąć po pomoc z zewnątrz, nie mówiąc o tym jaką pomoc wszelaką daje taka grupa psiarzy. Na przykład namiary na najlepszego weterynarza w mieście, czy sklep z karmą w cenach hurtowych. Same zalety.
3. Priorytety
Są rzeczy ważne i ważniejsze. Ważniejsze od durnych sztuczek jest bezpieczeństwo psa oraz wszystkich, którzy się z nim stykają. Warto więc zacząć od podstawowych komend, takich jak “do nogi”, “zostań” czy “stop”. Ale możesz sobie te czynności nazywać jak ci się podoba, najważniejsze żeby dobrze rozumiał cię twój pies.
Od razu mówię, że nie jestem wielką zwolenniczką uczenia psa “na smakołyki”, czyli nagradzania go jakimiś małymi kąskami. Bo później masz dwie drogi: albo zawsze dysponujesz smakołykami, a bez nich umarł w butach, albo musisz przejść przez proces odzwyczajania. U nas zawsze nagrodą było posmyranie za uszkiem i miękkie, ciepłe “Braaawo”. Działa.
4. Trudne słowo: konsekwencja
Jeśli w twojej naturze nie leży konsekwencja, to masz kłopot. Psu nie da się pewnych rzeczy wytłumaczyć, więc to ty musisz jasno wyznaczyć granice. Jeśli pies nie dostaje nic ze stołu, to konsekwentnie nigdy. Inaczej zawsze już będzie robił podchody, w myśl zasady “jak czegoś nie wolno, ale bardzo się chce, to można”. I raczej trudno mu będzie wytłumaczyć dlaczego jak jesteście sami, to jecie z jednego talerza, ale jak wpada ciocia Helenka, to pies ma wyjść do drugiego pokoju, bo ciocia jest obrzydliwa i kto to widział, żeby pies ze stołu.
To samo dotyczy wszystkich pozostałych komend. Jak “równaj”, to równaj aż odwołam, a nie przez piętnaście sekund i poszedł w las! Tak naprawdę wychowanie psa to monotonne powtarzanie tych samych ćwiczeń i uodpornienie się na spojrzenia z gatunku “nie jadłem od godziny, na psie to będzie siedem, umieram. Daj kotleta!”. To nie jest wcale takie trudne.
5. Weź mnie na wycieczkę
Socjalizacja. Jeśli chcesz, aby twój pies był towarzyszem podróży oraz przygód wielu, to powinieneś go od samego początku zabierać w różne miejsca – i te puste, i te pełne ludzi. Niech styka się z różnymi bodźcami, dzięki temu później wszędzie będzie czuł się bezpiecznie, bo będzie z tobą. A z tobą jest wszędzie bezpiecznie.
Z Polą było łatwo, rzeczywiście zabieraliśmy ją wszędzie, gdzie się dało. Dziś wbija w dowolne miejsce na świecie i wszędzie jest totalnie wyluzowana. Nawet w kolejce linowej czy na żaglówce. Z kolei Precel został od razu rzucony na głęboką wodę bo: a) kiedy do nas trafił miał mniej więcej rok i wychowanie de facto było korektą starych przyzwyczajeń, b) szybko pokochał Polę i przy niej od początku czuł się bezpiecznie. Tak więc w ramach pierwszego strzału Precel wybrał się nie na kawę do kawiarni, tylko na tydzień do Czarnogóry. Mieliśmy oczy dookoła głowy, bo wtedy był jeszcze trochę dzikusem i jakoś poszło. A teraz?… Patrzcie na to:
6. Brewerie ukrócić musisz
Nigdy nie napiszę, że należy bić psy. Za bicie psów należy się w ryj i do pieca na dziesięć zdrowasiek. Ale wiedz, że są psy, które przez całe życie będą sprawdzały jak daleko można przesunąć granicę. No i ten właśnie subtelny moment przegięcia pały należy wyłapać i zareagować. Na Polkę wystarczy huknąć, z Sabą miałam taki układ, że najpierw była awantura, a później ciche dni. Serio, obrażałyśmy się na siebie. A Precel raz jeden dostał klapsa w dupsko, kiedy kolejny raz wybrał się na samodzielną wycieczkę i szukaliśmy go przez dwie godziny, podczas których osiem razy umarłam z rozpaczy. Ponieważ nigdy wcześniej taka sroga kara go z naszej strony nie spotkała, to przeżył to głęboko. Na pewno ma do dziś rysę na psychice.
Co nie zmienia faktu, że to było pół roku temu i od tej pory wreszcie można normalnie otworzyć bramę, wjechać samochodem, zamknąć, a Precel grzecznie czeka na podjeździe. Zmierzam do tego, że przewodnikiem tego stada jesteś ty. To ty ustalasz zasady gry i priorytety. Jeśli zależy ci na tym, aby pies pięknie chodził przy nodze, to wystarczy trochę cierpliwości, żeby go tego nauczyć. Mi na przykład nie zależy, więc moje psy łażą jak święte krowy. Ale za to są tak łagodne, że dzieci mogą się na nich pokładać. Oraz jeździć na oklep.
A poza tym cieszmy się, radujmy się, miejmy dużo piesków. Podobno ludzie, którzy mają zwierzęta dłużej żyją i są weselsi.
O tym, jak przygotować się do podróży z psem i o czym koniecznie pamiętać pisałam tutaj.
Magda
Uważasz, że ten tekst jest użyteczny? To podaj dalej!
5 Responses
fajny tekst. w punkt. wszystko sprowadza się do konsekwencji i cierpliwości:)
Ja też miałam Goldena więc doskonale wiem o czym piszesz 🙂 Konsekwencja to faktycznie podstawa – nasza, kiedy miała na to ochotę, dawała nam uwierzyć w to, że to faktycznie my nią rządzimy 🙂 a przy stole wydawała dźwięki podobne do silników samolotowych tuż przed startem – to było najbardziej wymowne wąchanie i niuchanie jakie widziałam 😀 I mimo tego, że jako “wodny pies” nie raz dała nam dyla przez las bo 2 km dalej było jezioro, albo chociaż kałuża to na kajaku zachowywała się bardzo grzecznie – tylko musiała mieć miejsce w pierwszym rzędzie 🙂
Hej, ja na blogu od niedawna 😉 a bez psów rownież nie wyobrażam sobie życia, jednak pytanie z innej beczki. Na jakiej winnicy byliście? Dostrzegłam dwie fotki
Dobre rady. Zwłaszcza punkt 2. Nie masz czasu na wychowanie, to lepiej psa nie bierz.
Ależ te Wasze pieski są urocze 🙂 Moje doświadczenia z labradorką Figą lat 15, która jest dość schorowana [ma padaczkę od drugiego roku życia] pozwalają mi powiedzieć, że retrievery to cfaniaki i mądrale, że hej! Kiedy jeszcze była bardziej sprawna fizycznie, dokładnie znała dźwięk silnika mojego auta i jak tylko wyjeżdżałam za bramę posesji wiedziała, że już może tajniacko wleźć na kanapę. Jakież było jej zdziwienie kiedy czegoś zapomniałam i wróciłam do domu…:) Dokładnie wie u kogo należy żebrać, żeby coś dostać, kiedy ukochany pan jest w kuchni to i ona cała też, a kiedy niedobra pani czyli ja to leży na granicy i udaje ,że jej nie ma i wcale nie żebrze… Kiedy była młodsza jeździła z nami po całej Polsce. Teraz jest starą babcią i już tylko dom i dom. Gdy jej zabraknie będzie pustka nie do zapełnienia<3