Dziś będzie szybko, lekko, łatwo i przyjemnie. Acha, i dietetycznie. A efekt będziemy mieć jak z naprawdę dobrej restauracji. Czy muszę bardziej zachęcać?
Byłam ostatnio na warsztatach firmy Mowi, tej od łososia. Trochę przypadkiem, bo to było spotkanie dla szefów kuchni i to oni gotowali, a ja pałętałam im się pod nogami i tylko pytałam “Co tu dodałeś, co tu dodałeś?”, ale nie o to chodzi. Profit z mojego plątania jest taki, że po pierwsze dowiedziałam się jak jest hodowany ten łosoś (bez antybiotyków, co do mnie przemawia dość mocno), po drugie miałam okazję spróbować Mowi Supreme, linii kierowanej do gastronomii, i jest to pierwszy łosoś, który mi naprawdę smakuje, bo nie czuć go błotem i ma przyjemnie maślaną strukturę, no i po trzecie wydębiłam przepis. TEN przepis!
Dlatego bierzcie i jedzcie z niego wszyscy. Jeśli nie uda Wam się kupić łososia dobrej jakości, to możecie użyć dorsza, też będzie spoko. Ja wiem, że jest bardzo dużo przepisów na ceviche, na pewno wiele z nich jest równie dobrych. Ale wiem też, że ten trafia na blog, bo jest tu perfekcyjna równowaga między smakiem kwaśnym, słodkim i słonym. Do tego mała nutka pikanterii i wybijamy się daleko poza przeciętność.
Trzymajcie się więc proporcji zalewy, a wszystko będzie dobrze. Tutaj macie ilość odpowiednią na dwie większe porcje lub cztery małe, przystawkowe. Jeśli będziecie robili większą ilość, to po prostu użyjcie wielokrotności tych składników. Ale nie mniej i nie więcej.
Ceviche – przepis
Składniki
– 400 g świeżego łososia lub dorsza (filet)
– 2 limonki
– 80 ml octu ryżowego dobrej jakości
– 60 g drobnego cukru
– 10 g soli
– 2 świeże papryczki chili
– garść świeżej kolendry
Wykonanie
Najpierw przygotowujemy zalewę: w misce łączymy ocet, cukier i sól. Mieszamy przez chwilę, aby sól i cukier się rozpuściły. Sparzamy jedną limonkę i ocieramy z niej skórkę, dodatkowo z połówki wyciskamy sok. Ponownie wszystko razem mieszamy.
Filetujemy limonkę. Boże, jak to brzmi. Robi się to tak: ostrym nożem skrawamy całą skórkę łącznie z białą częścią. Następnie wycinamy półksiężyce miąższu spomiędzy błonek, które otaczają poszczególne kawałki. Jeśli z mojego opisu nie kumacie, to wpiszcie w Google albo You Tube, na bank ktoś to gdzieś pokazał.
Do zalewy dodajemy fileciki z limonki, 2 papryczki chili pokrojone w cienkie plasterki razem z pestkami (jeśli lubicie łagodne jedzenie – dodajcie mniej), oraz lekko przesiekaną kolendrę.
Rybę kroimy w kostkę o boku mniej więcej 1,5 na 1,5 cm lub ciut większą, przekładamy do zalewy i delikatnie mieszamy.
Można jeść od razu, ale dobrze, aby ceviche się przegryzło chociaż pół godziny. Łosoś będzie z czasem jaśniał, to normalny proces.
I tyle. Można tego zjeść naprawdę dużo, więc miejcie na uwadze aby akurat tego dnia nikogo nie zapraszać 😉
Magda
Spodobał Ci się przepis? To fajnie 🙂 Będzie mi miło, jeśli go udostępnisz. Dziękuję!